poniedziałek, 8 września 2014

Let's be optimists - Rozdział 9.

Wychodząc z kubu Rose od razu nałożyła na siebie swój brązowy sweter. Nie dość, że nie mogła się doczekać, aż wreszcie zakryje ciało, to na dodatek temperatura na zewnątrz była nieznośnie niska. Dan już od dłuższego czasu stał oparty o ścianę i wyczekiwał przyjścia przyjaciół, aby mogli wreszcie wrócić do hotelu.
- No nareszcie... - mruknął pod nosem brunet widząc rozbawiona grupkę wychodząca z klubu. - Trochę wam zeszło... - odkleił się od ściany z rękoma włożonymi w kieszenie.
- Powiedzmy, że coś nas zatrzymało - Kyle puścił oczko do trzęsącej się z zimna zielonookiej, na co ona zareagowała promiennym, ale tajemniczym uśmiechem. Dan i Vi spoglądali to na nich, to na siebie. Co mogli ukrywać? I co ważniejsze... od kiedy oni się ze sobą dogadują?! Czyżby między mini coś zaszło?
- Kyle, mógłbyś na chwilę? - niebieskooki skinieniem głowy wskazał brodaczowi, że chce porozmawiać z nim w cztery oczy. Kociarz nie wiedząc tylko wzruszył ramionami i poszedł za wokalistą.
- Miałaś mi jednego zostawić! To nie fair! - jęknęła Vi uwieszając się na przyjaciółce.
- Spokojnie. Zostawię Ci całą czwórkę - uśmiechnęła się lekko.
- Kłamczysz! - niebieskooka naburmuszyła się, jak dziecko, a szatynka wywróciła oczami.
- To jak? Idziemy? - zapytał Kyle dołączając wraz z Danem do grupy.
- Gdzie? - zaciekawiła się krótkowłosa mając nadzieję na jeszcze więcej atrakcji.
- Do hotelu - wyjaśnił brunet.
- Ja muszę iść łapać stopa - zielonooka wzruszyła bezradnie ramionami.
- Podwiozę Cię - zadeklarowała jej przyjaciółka.
- Jedź z nami - wtrącił się Woody.
- Własnie. Nie powinnaś szlajać się, tak sama po nocy - dodał Will.
- Przegłosowane. Bierzemy dziewczyny do hotelu i pojutrze wyjeżdżamy - skwitował zadowolony brodacz.
- Świetny pomysł - ucieszyła się Vi i aż podskoczyła z podekscytowania.
- Nie za bardzo... - mruknęła pod nosem Rose.
- Niestety wszystkie pokoje są już zajęte, więc wychodzi na to, że prześpię się dzisiaj z Kylem - niebieskooki objął przyjaciela ramieniem.
- Właśnie Dan... nie mieliśmy jeszcze swojej nocy poślubnej - nagle przypomniał sobie najmłodszy z zespołu.
- Musimy to nadrobić - odparł brunet, próbując powstrzymać się od śmiechu.


- Ahh jestem padnięta - Vi przeciągała się klęcząc na dwuosobowym łóżku.
- Dzień pełen wrażeń, co? - zawołała Rose z łazienki myjąc zęby.
- Wrażeń? Kobieto... ja spełniam marzenia! - padła w stertę poduszek i wkuliła się w jedna z nich. - Ahh, jakbym chciała spędzić tą noc z Kylem... ale ty też nie jesteś złą opcją - zaśmiała się pod nosem. 
- Nawet nie wiesz ile mężczyzn chciałoby być na twoim miejscu - zażartowała i oparła się o framugę drzwi, zakładając ręce na piersiach. Niebieskooka usiadła leniwie, a na widok przyjaciółki od razu się zapowietrzyła.
- Pani nie pomyliła czasem pokoi? - podniosła pytająco brew. - Kierunek sypialnia Dana to w tamtą stronę - wskazała palcem na pokój za ścianą. Rzeczywiście bielizna Rose wyglądała jakby właśnie szykowała się na upojną noc z równie seksownym partnerem, w przeciwieństwie do Vi, której bielizna była skromniejsza. Szatynka pokiwała tylko głową i obie zaczęły się śmiać, a gdy tylko zielonooka wskoczyła szybko do łóżka przyszedł czas na łaskotki, wydawanie pisków i rzeczy im podobnych. Były na tyle głośno, że chłopcy obok zaczęli si zastanawiać, co one tam właściwie robią... i dlaczego bez nich?
Po dłuższej chwili wygłupiania się i figlowania wtuliły się w siebie. Rose schowała twarz w ramionach przyjaciółki, a ta głaskała ja po głowie, jak starsza siostra. Długo się nie widziały, więc chciały jak najszybciej nadrobić tez stracony czas. Leżąc tak zasnęły szybciej, niż by tego sobie życzyły. Chciały powiedzieć sobie jeszcze tyle rzeczy... niestety zmęczenie wzięło górę.

Z rana odgłosy kroków zbudziły Rose. Przetarła leniwie oczy opierając się na łokciach i zajrzała przez uchylone drzwi sypialni do pomieszczenia obok. Gdy tylko dostrzegła poruszający się tam cień od razu zerwała się na równe nogi. Stawiała ciche i ostrożne kroki, tak aby nie obudzić przyjaciółki i nie spłoszyć włamywacza. Z poduszką w ręku była gotowa otworzyć drzwi. Wzięła głęboki oddech i ruszyła, jednak gdy jej oczom ukazał się Dan od razu oniemiała.
- Co ty tu..?! - otworzyła usta ze zdziwienia.
- Przyszedłem, tylko po swoje rzeczy - powiedział ściszonym głosem śmiejąc się pod nosem na widok dziewczyny.
- Zwariowałeś?! Jeśli by Cię tu Vi przyłapała, to już byłbyś martwy! - starała się mówić, jak najciszej, aby nie obudzić niebieskookiej.
- A ty tak zawsze wyskakujesz na podejrzanych typów w takim stroju? - zmierzył dziewczynę wzrokiem od góry do dołu śmiejąc się pod nosem.
- Wynoś się stąd! - zaczęła go walić poduszką, próbując powstrzymać śmiech.
- Mam dzisiaj wolne. Może wyskoczymy gdzieś razem? - wychylił się zza drzwi.
- Randka? - skrzywiła się nieco.
- Nazwij to, jak chcesz - wzruszył ramionami, a uśmiech nie schodził mu  twarzy.
- Nie - odparła szybko, bez namysłu.
- Przyjdę po ciebie popołudniu - puścił jej oczko.
- Wynocha! - rzuciła poduszką i drzwi zamknęły się z trzaskiem.

Stojąc przed lustrem Dan zakładał na siebie jeansową kurtkę. Przeczesał palcami ostatni raz bujna czuprynę i przyjrzał się swojemu kilkudniowemu zarostowi.
- Gdzie się tak stroisz? - zainteresował się Kyle.
- Wychodzę - wyciągnął ręce do przodu, aby sprawdzić, jak leży kurtka.
- Tyle to jestem w stanie sam zauważyć... - syknął pod nosem brodacz. - Z Rose?
- Ta. Zajmiesz się Vi? - spojrzał na przyjaciela w lustrze.
- Jasne, nie ma sprawy - rozłożony na fotelu przyjrzał się wokaliście.
- I jak? - odwrócił się do niego wkładając ręce do kieszeni.
- BOSKO - powiedział przesadzonym teatralnym tonem.
- Nie powinienem się ogolić? - brunet obrócił się ponownie do lustra, a Kyle wzniósł oczy do nieba.
Stojąc przed drzwiami do pokoju dziewczyn wziął głęboki oddech i chcąc zapukać do drzwi uniósł rękę, jednakże nim zdążył to zrobić otworzyły się. U progu stała Rose, która z lekkim zdziwieniem wlepiła oczy w Dana. "Całkiem niezłe wyczucie czasu..." - pomyślał, po czym zwrócił uwagę na jej niecodzienny strój. Nie był to zwyczajny luźny sweter i długie spodnie, jak zazwyczaj, czy też seksowna bielizna. Tym razem dziewczyna była ubrana w ciemne rajstopy, krótkie spodenki, białą bluzeczkę i luźny sweterek. Wokół szyi owinięta szalem, lewy nadgarstek zdobiony kilkoma bransoletkami, a przez ramię przewieszona torebka idealnie pasująca do kompletu. W całym tym zamieszaniu widać było dużą interwencję Vi, która czaiła się gdzieś w głębi pokoju. Jedynym dowodem na to, że dziewczyna stojąca przed nim była nikim innym, jak Rose były znoszone glany na jej nogach, na których widok mężczyzna od razu się uśmiechnął.
- Gotowa? - uniósł pytająco brew.
- Jak widać... - wzruszyła niepewnie ramionami.

Chodząc po mieście dziewczyna rozglądała się dookoła. Było to dla niej całkowicie nowe miejsce i nie wiedziała za bardzo dokąd niebieskooki ją prowadzi.
- To jakie mamy plany? - spytała przyglądając się mężczyźnie.
- Żadnych konkretnych - odparł obojętnym beztroskim tonem wkładając ręce do kieszeni, co spowodowało, iż zielonooka zmarszczyła brwi domagając się wyjaśnień. - Mamy dzień wolnego... spędźmy go na spędzeniu czasu razem. Tak po prostu.
- Dlaczego chcesz swój wolny czas spędzać akurat ze mną? - szatynka nie mogła pojąć jego toku myślenia.
- Jesteśmy przyjaciółmi, czyż nie? To oczywiste, że chce Ci poświęcać, jak najwięcej uwagi -  dla niego ty było, aż nazbyt oczywiste, natomiast dla Rose niezrozumiałe. - Po za tym już kiedyś mówiłem, że lubię spędzać z tobą czas z określonych powodów - zauważył i uśmiechnął się do przyjaciółki. Faktycznie. Sięgając pamięcią, nie tak daleko wstecz zielonooka przypomniała sobie, iż Dan przyznał, jak bardzo jej mu na niej zależy, i że tylko przy niej może być sobą. Wszystko zaczęło się składać w spójną całość, więc szatynka postanowiła, po prostu odrzucić wszystkie wątpliwości na bok, odprężyć się i spędzić miły dzień z przyjacielem.
Ich wycieczka po Fairfax mijała z minuty na minutę coraz szybciej. Krocząc uliczkami miasta rozmawiali na rozmaite tematy, omijając szerokim łukiem ich życie prywatne, żartowali, wygłupiali się, po prostu byli sobą. Rose czuła się tyle swobodnie, że czasami szła przed nim idąc tyłem, czochrała mu włosy, żgała w bok, a nawet wskoczyła mu raz "na barana". Oczywiście Dan nie miał nic przeciwko, co więcej cieszył się widząc ją tak pogodną i sam czasami obejmował ją ramieniem, bawił się jej włosami, czy też zaczepiał we wszelaki sposób.
Zatrzymali się na chwilę przy okienku w kawiarni, aby zamówić kawę. Dziewczyna na samą myśl o tym napoju się skrzywiła, więc Dan wziął dla niej gorącą czekoladę z mlekiem, po czym usiedli na ławce w parku. Zielonooka podkuliła nogi i starała się ogrzać dłonie o rozgrzany kubek.
- Jak długo znacie się w Vi? - zapytał rozsiadając się na ławce.
- Długo - przeciągnęła samogłoskę "u" na tyle, że nie trzeba było się wysilać, aby domyślić się, iż znają się z niebieskooką nie od dziś.
- Jesteście ze sobą bardzo... - stwierdził przypominając sobie dzisiejszy poranek.
- Tak, nie mamy przed sobą żadnych sekretów. Jesteśmy, jak siostry i choć to ona jest starsza, to zachowuje się czasami, jak dziecko... - zaśmiał się pod nosem mając przed oczami te wszystkie chwile, w których jej przyjaciółka wykazywała się niecodzienną dziecinnością.
- Ile ona ma lat? - zmarszczył brwi próbując ocenić to po wyglądzie i wywnioskować z tego w jakim wieku może być zielonooka.
- 19 - odparła upijając mały łyk gorącej czekolady, która poparzyła jej język.
- A ty? - zapytał bezpośrednio. Iw tym momencie dziewczyna zrozumiała, że źle dobrała słowa, ale Dan nie przestawał się w nią wpatrywać. Oczekiwał treściwej odpowiedzi, którą dziewczyna ukrywała już od dłuższego czasu.
- Mniej - uciekła wzrokiem w bok.
- Rose... - tym razem mężczyzna nie chciał dać za wygraną.
- No co? Czy ta informacja jest Ci aż tak niezbędna do życia? - odwróciła głowę w nadziei, że niebieskooki da jej spokój, ale on już nawet się nie powtarzał, po prostu czekał na odpowiedź. - 17... - westchnęła ciężko i wyszeptała.
- Wow... - brunet starał się ukryć zdziwienie. - Tego się nie spodziewałem - dziewczyna od razu spuściła wzrok i posmutniała. - Chociaż podejrzewałem, że jesteś nastolatką. Twój wygląd mówi sam za siebie, ale  to w jaki sposób się zachowujesz i jak się wysławiasz odwiodło mnie od tej myśli - spojrzał na zamykającą się w sobie szatynkę. Przysunął się bliżej niej i delikatnie ciągnąc ją za podbródek zmusił ją do spojrzenia na niego. - Mam nadzieję, że przestaniemy się przyjaźnić, tylko dlatego, że jestem taki stary... - starał się zachować powagę, ale po chwili nie wytrzymał i zaczął się śmiać pod nosem, za co dziewczyna odepchnęła go od siebie.
- Nie wiem, jak dla ciebie, ale dla mnie wiem to tylko liczba - nieco spoważniała. 
- To, że jesteś ode mnie mnie młodsza o te 11 lat wcale nie znaczy, że zacznę patrzeć na ciebie inaczej. Nadal będziesz moim małym Kopciuszkiem - ucałował ją w głowę, po czym poczochrał jej włosy, tym samym rozpętał wojnę. Rose rzuciła się na niego chcąc wytargać jego czuprynę, ale on przewiesił ją sobie przez ramię, wyniósł na środek trawnika, zaczął się kręcić w kółko, aż w końcu położył ją na ziemi i zaczął łaskotać. Mimo stawianego oporu dziewczyna nie miała szans z mężczyzną, który ostatnio często bywał na siłowni. Ludzie krzywo na nich patrzyli, ale im najwidoczniej to nie przeszkadzało.

Stojąc przez drzwiami do pokoju dziewczyn Dan pomagał jeszcze wyciągać zielonookiej złote liście z włosów. Nie mogąc przestać się śmiać szło im to dość pokracznie, ale po dłuższej chwili fryzura Rose była doprowadzona to jako takiego ładu. Chcąc wejść do pokoju chwyciła za klamkę i cicho otworzyła drzwi myśląc, że Vi będzie o tej porze już w łóżku, jednak po tym co zobaczyła od razu je zamknęła i oparła się o nie plecami z szeroko otwartymi oczami i rozwartymi ustami.
- Coś nie tak? - mężczyzna zmarszczył brwi widząc minę dziewczyny.
- Chyba będę musiała na tę noc gdzieś przenieść... - stwierdziła.
- Nie wiedziałem, że Kyle aż tak weźmie sobie do serca moją prośbę - zaśmiał się pod nosem domyślając się co dziewczyna mogła zobaczyć za drzwiami. Nie mylił się. Brodacz własnie pozbywał się stanika niebieskookiej, a ona rozpinała mu spodnie, bo koszulkę już pewnie dawno ściągnęła.
- Ty mu kazałeś..? - zielonooka nie zdążyła dokończyć zdania, a brunet już się zaczął tłumaczyć.
- Nie, nie! Ja tylko poprosiłem, aby się nią zajął... ale nie koniecznie w taki sposób - podniósł ręce w bezbronnym geście, ale był przygotowany na wypadek, gdyby dziewczynie zachciało się go uderzyć, do czego miało absolutne prawo. 
- Mogę przenocować u ciebie? - westchnęła i niepewnie zadała pytanie.
Po krótkiej chwili oboje znaleźli się w pokoju bruneta. Był tylko jeden problem... Bagaż dziewczyny został w pokoju obok, więc nie miała piżamy, a raczej nie uśmiechało się jej spać z dorosłym mężczyzną w samej bieliźnie. Na szczęście Dan był na tyle wspaniałomyślny, że dał jej jedną ze swoich czarnych koszulek.
- Całkiem nieźle w niej wyglądasz - przyglądał się dziewczynie, która właśnie weszła do sypialni.
- Jednak wolałabym przespać się na kanapie... - stanęła niedaleko łóżka przeczesując palcami włosy.
- Nie przesadzaj - poklepał miejsce obok siebie - Nie gryzę.
- Nie była bym tego taka pewna - mruknęła pod nosem siadając na łóżku. Sam fakt, iż miała z nim spać w jednym łóżku już był dla niej trudny do przełknięcia, niestety on musiał jej to jeszcze utrudniać, kładąc się w samych bokserkach...
Gdy tylko Dan zgasił lampkę nocną, od razu wgramolili się pod kołdrę i rozmawiali jeszcze długo. Dziewczyna była odwrócona do niego plecami, próbując utrzymać między mini, jak największy dystans, co niekoniecznie podobało się wokaliście.
- A jakbym stracił chęć do życia?
- Przyjechałabym nawet z drugiego końca świata - odparła pewna swoich słów.
- I co byś zrobiła? - pytał dalej.
- Po prostu była przy tobie - wiedziała, że może i ta odpowiedź jest banalna, i może przecenia swoją wartość, ale tak własnie czuła.
- Na jak długo? - wpatrywał się w jej szczupłą sylwetkę kulącą się na drugim końcu łóżka.
- Na tak długo, jakbyś tego potrzebował - dziewczyna otuliła się kołdrą.
- Obiecujesz? - mężczyzna przesuną się na środek łóżka.
- Tak - przyciągnął ją do siebie, splótł jej palce ze swoimi. 
- Więc zostań ze mną na zawsze - wyszeptał.
- Dan... - odezwał się ledwie słyszalny głos dziewczyny.
- Mam się odsunąć? - rozumiał, że ta bliskość mogła ją krępować.
- Nie musisz - przytuliła ich dłonie do swojego serca - Chciałam Ci podziękować... za dzisiaj... za wszystko... - nie wiedziała jak ubrać myśli w słowa, ale mężczyzna nic więcej nie mówił. To on powinien jej dziękować. Była dla niego taka wyrozumiała... Dawała mu wszystko czego potrzebował, czego nie otrzymał od nikogo od tak dawna. Była przy nim i to mu wystarczyło. Pozwalała mu poczuć rzeczy, o których mógł jedynie marzyć będąc przy tych wszystkich dziewczynach, które chciały od niego tylko jednego... Ucałował ją w odsłonięte ramię, a powieki same im opadły.
- Dobranoc - wyszeptał jej nad uchem.




Coś czuję, że dziś się nie wyśpię...
Znowu specjalnie dla mojego Kajlusia musiałam się spiąć i napisać tan rozdział...
A już chciałam to odkładać na jutro, bo dopadł mnie totalny brak weny...
Cóż... mam nadzieję, że rozdział się wam podobał
i zapraszam do komentowania ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz