sobota, 6 września 2014

Let's be optimists - Rozdział 7.

- Kyaaa! - po całym pokoju hotelowym rozległ się piskliwy, kobiecy krzyk, co obudziło mężczyznę na tyle gwałtownie, że spadł z kanapy. Klnąc pod nosem złapał się za tył głowy, który zaczął dzisiejszy dzień od bliskiego spotkania z podłogą. Dziewczyna wybiegła z sypialni w samej bieliźnie, zdezorientowana i przestraszona, lecz gdy zobaczyła leżącego na ziemi bruneta od razu schowała się za futryną drzwi. - Dan, uduszę Cię! - w tej chwili, aż kipiała z niej wściekłość, a niebieskooki na widok jej reakcji zaśmiał się cicho.
- Dzień dobry Rose. Jak się spało? - wstał z podłogi i rzucił na kanapę koc, w który bł owinięty.
- Załóż coś na siebie zboczeńcu! - krzyknęła zasłaniają oczy, gdy tylko zauważyła, iż mężczyzna stał kilka metrów od niej w samych bokserkach.
- Już nie bądź taką cnotką - zaśmiał się głośno, bo przecież komicznym było, to jak dziewczyna się zachowywała. Niemożliwe, aby nie widziała jeszcze faceta nago, a co dopiero w bieliźnie.
- Mam do tego prawo - jęknęła cała czerwona i rzuciła mężczyźnie spodnie, które on złapał pochylając się lekko do przodu.
- Tylko mi nie mów, że jesteś... - śmiejąc się specjalnie zrobił pauzę. Nie trudno było się domyślić o co mu chodziło.
- Nie twój interes! - weszła w głąb sypialni i wyciągnęła pierwsze lepsze ciuchy z walizki.
- Czyli jednak! - nieco zdziwiony, ale rozbawiony do łez wydedukował, iż Rose najprawdopodobniej jest dziewicą.
- Już mówiłam - nie twój interes - skwitowała wychodząc z pokoju. Ubrana w krótkie, popielate, dresowe spodenki i dużą szarą bluzę, wyciągała spod niej ciemnobrązowe włosy, które teraz były lekko pokręcone i w kompletnym nieładzie. Podniosła wzrok na bruneta wpatrującego się w jej outfit z lekkim uśmiechem. - No co? To moja ulubiona bluza... - mruknęła. Może i była męska, ale za to niesamowicie ciepła i wygodna.
- Tylko, że to moja bluza - Dan zaśmiał się pod nosem wciągając na siebie spodnie i widząc zdziwienie na twarzy dziewczyny. Zaczęła oglądać ją z każdej strony, aby się upewnić, czy mówi prawdę. Niestety nie kłamał...
- Wybacz... pójdę się przebrać - nieco zakłopotana skierowała się z powrotem w stronę sypialni.
- Nie musisz - zapiął rozporek czarnych spodni. - Ładnie Ci w niej - uśmiechnął się czule do dziewczyny, która właśnie oblała się rumieńcem i spuściła głowę w nadziei, że on tego nie zobaczy. - A właśnie... co robiłaś w środku nocy na autostradzie prowadzącej do Fairfax? - przypomniało mu się, że istnieją ważniejsze sprawy, niż uroczo wyglądająca dziewczyna przed nim.
- Nie wiem... nie pamiętam - zmarszczyła brwi próbując przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszego dnia, jednak na próżno. - Jakieś 24 godziny temu urwał mi się film...
- Więc nadal jesteś w 100% pewna, że jesteś dziewicą? - próbował być poważny, ale gdy tylko Rose pacnęła go w ramię od razu zaczął się śmiać.

Po kilku chwilach wszyscy znaleźli się w pokoju Dana. Odbywała się tutaj "narada" dotycząca dzisiejszego koncertu i kilku innych pierdół związanych z zespołem. Chłopcy rozdzieli się na kanapach, a Rose schowała się w sypialni. Korzystając w chwili spakowała się i przebrała w bardziej odpowiedni komplet, który składał się z podartych, jasnych jeansów i delikatnie kremowego swetra. Założyła gitarę na ramię i wyszła z sypialni ciągnąc za sobą czarną walizkę na kółkach.
- Dzięki za pomoc, ale muszę się zbierać - stanęła przy drzwiach wejściowych, po czym spoglądając na Dana dodała - Kasę za pokój zostawiłam Ci na stoliku nocnym w sypialni. - Chwytała już za klamkę, gdy zza pleców usłyszała:
- Już idziesz? - zmartwił się Chris.
- Myślałem, że wybierzesz się z nami na koncert - Will odwrócił głowę, tak aby móc na nią spojrzeć.
- Właśnie - dodał Dan wstając z kanapy i kierując się w jej stronę - Dlaczego nie zostaniesz? - nachylił się nad dziewczyną., lecz ta w zamian za jego troskę posłała mu tylko złowrogie spojrzenie.
- Jak chce, to niech idzie - zawołał Kyle znudzony tą całą szopką, za co Woody nagrodził go kuksańcem w bok.
- Muszę iść - powtórzyła się dziewczyna i pociągnęła za klamkę.
- Rose... - zatrzymał ją brunet chwytając za ramię. Nie chciał się z nią rozstawać... na pewno nie w ten sposób. Chciał mieć pewność, że jeszcze ją zobaczyć, najlepiej jeszcze dziś. Chciał ponownie usłyszeć z jej ust "do zobaczenia". - Proszę... przyjdź na dzisiejszy koncert. - Dziewczyna zmarszczyła brwi. O co mu chodziło? Raz mówi, że nie chce mieć z nią nic wspólnego, a teraz prosi ją o spotkanie? To nie ma sensu...


"I po jaką cholerę tu przyszłam?" - stojąc pod halą Rose wpatrywała się w bramkarza. Ciekawe, czy i tym razem będzie miała powtórkę z rozrywki. Przed budynkiem było już pusto, bo koncert zaczął się dobre pół godziny temu, dlatego ciekawym było dlaczego ktoś odpowiedzialny za nie wpuszczanie osób bez biletu, czy też o podejrzanej zawartości torebki, nadal znajdował się na swoim stanowisku. Wolnym krokiem zbliżyła się do wejścia i chciała już wyjąc bilet, gdy nagle usłyszała niski głos bramkarza.
- Czy to Pani jest "Rose"? - zapytał wysoki czarnoskóry mężczyzna, którego raczej nikt by nie chciał mieć za wroga.
- Tak... - niepewnie i nieco podejrzliwie odpowiedziała przeciągając przy tym samogłoskę "a".
- Czekałem na Panią - oznajmił, po czym otworzył jej drzwi - Zapraszam do środka.

Kulisy koncertu... Co prawda była tu tylko raz, ale mimo wszystko wydawało jej się to, aż nazbyt znajome. Tym razem chłopcy byli już na scenie, więc nie było okazji się chociażby z nimi przywitać, czy też życzyć powodzenia, ale jak się okazało - nie było im potrzebne. Grali świetnie, tak jak zawsze. W głowie Rose zaczęło się tłoczyć wiele myśli. Jak mogła tak długo bez tego wytrzymać? Jak mogła tak długo ich unikać i nie słuchać ich muzyki? Zapewne gdyby nie to, że teraz jest tu ponownie, to nie musiałaby tego robić już do końca życia.  Ale niestety... teraz, gdy ponownie poczuła to wspaniałe uczucie, jakie towarzyszyło jej przy wsłuchiwaniu się w każda nutę ich muzyki, już nie da rady ponownie wyleczyć się z uzależnienia. Wpadła w ten nałóg na dobre.
- Rose! - ucieszył się Dan, gdy tylko zobaczył dziewczynę stojącą za kulisami. Od razu do niej podbiegł i chciał przytulić, jednak ona się odsunęła. - Coś się stało? - zmarszczył brwi. Jej zachowanie z rana można było jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo zapewne nie jedna dziewczyna wściekła by się, gdyby obudziła się prawie naga w obcym łóżku... ale teraz? O co mogło jej chodzić?
- Nie, nic, po prostu nie jestem w stanie Cię zrozumieć - oznajmiła wpatrując się w mężczyznę z lekkim podejrzeniem, co zdziwiło niebieskookiego. - Najpierw mówisz, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, a potem nie dość, że prosisz mnie o spotkanie, to jeszcze chcesz przytulać... - brunet nie dowierzając rozchylił usta. O czym ona mówiła? Przecież on nigdy nawet tak nie pomyślał... Szatynka głośno westchnęła, po czym dodała - Wybacz, ale nie mam ochoty się w to bawić - i skierowała się w stronę wyjścia.
- Rose, czekaj! - zawołał za nią, ale ona już niknęła w ciemnym korytarzu.
- Więc twoja księżniczka jednak nie przyszła? Jaka szkoda... - odezwał się teatralny głos brodacza, który już niejedną osobę doprowadził do szału.
- Kyle... Co robiłeś wtedy z moim telefonem w Nowym Yorku? - zapytał ledwie słyszalnym głosem.
- Sprawdzałem godzinę, a co? - wzruszył obojętnie ramionami.
- Co jej powiedziałeś? - wściekły żądał wyjaśnień.
- I o co się tak wściekasz? - w pierwszej chwili najmłodszy z grupy nie rozumiał o co mogło chodzić wokaliście.
- Co jej wtedy powiedziałeś?! - powtórzył się, tylko tym razem jego ton było wiele głośniejszy.
- Żeby dała Ci spokój, ok? Przejrzyj na oczy! Ona Cię wykorzystuje! - ta kłótnia nie zapowiadała się ciekawie. Wściekły brunet popchnął przyjaciela, a ten uderzając o głośniki osunął się na ziemię.

- Ciekawe, czy Rose przyszła... - Chris spuścił wzrok i odłożył pałeczki.
- Nie mam pojęcia. Swoją drogą... ciekawe co się stało, że tak nagle zniknęła i zerwała z nami kontakt - Will próbował  zrozumieć tok myślenia dziewczyny, gdy zza kulis nagle usłyszeli krzyki. Oboje wystrzelili, jak z procy, aby sprawdzić co się dzieje. To co zobaczyli wprawiło ich w osłupienie...
Kyle leżał na podłodze, a Dan właśnie wymierzał z niego pięść. Prawdopodobnie uderzyłby, gdyby między nimi nie stała Rose osłaniająca brodacza.
- Spróbuj go tknąć - szatynka wlepiła swoje zielone, wypełnione wściekłością oczy w wokalistę, który chwilowo stracił nad sobą panowanie.
- Co tu się dzieje? - zdezorientowany basista próbował pojąć zaistniałą sytuację.
- Jego spytaj - warknęła zielonooka wskazując na wokalistę, po czym się odwróciła i podała rękę brodaczowi, który z niedowierzaniem wpatrywał się w swojego przyjaciela. - Wstawaj - chciała mu pomóc pomimo tego co o niej mówił, lecz on odtrącił jej rękę.
- Nie potrzebuje twojej pomocy - wstał o własnych siłach.
- Dan, co tu się dzieje? - najstarszy z zespołu mówił spokojnie wpatrując się w niebieskookiego.
- Nic... - nie odwrócił się do nich, uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
- Panowie są własnie w trakcie rujnowania swojej przyjaźni - skwitowała, po czym cała trójka zaczęła sie przekrzykiwać.
- Oszukał mnie i jeszcze Cię okłamał!
- Zrobił to, bo się o ciebie martwił!
- Ona Cie po prostu wykorzystuje!
- Nic o niej nie wiesz!
- Tak samo, jak ty!
- Przestańcie oboje!
I tak w kółko...
- Spokój! - wrzasnął Will próbując uciszyć kółko dyskusyjne. W rezultacie otrzymał wzdychającą ciężko Rose, która szybkim krokiem skierowała się do wyjścia i dwóch biegnących za nią idiotów.

Wychodząc z hali ich kłótnia dalej trwała, a zdezorientowani, czekający na nich fani, nagle ucichli. "O Co im poszło? Co to za dziewczyna? Bastille się rozpadnie?" te pytania były na ustach wszystkich zebranych pod budynkiem.
- Nie ignoruj mnie! - krzyczał Dan za dziewczyną.
- Nie mam Ci nic do powiedzenia - odparła zimno nie zatrzymując się.
- Daj sobie wreszcie z nią spokój! - Jako ostatni wyszedł za nimi Kyle.
- Zamknij się! To wszystko przez ciebie! - rzucił przez ramie wokalista.
- Ah tak?! To nie moja wina, że ganiasz za każdą jaka Ci się nawinie! Naiwny idiota! - tym razem nie chciał dać za wygraną.
- To nie przez niego! To ty wygadujesz sekrety innych na lewo i prawo! - zatrzymała się i odwróciła w stronę idących za nią krok w krok mężczyzn.
- Co? - zatrzymał się zdziwiony.
- Jakie sekrety? - dotarł do pozostałej dwójki z wrażeniem, iż "nie jest w temacie".
- Dan Ci nic nie mówił? - spojrzała brodacza marszcząc brwi.
- Niby o czym? - brodacz zmrużył oczy próbując zrozumieć o co chodzi tym razem.
- Dlaczego miałbym mu o tym mówić? Chyba nie myślisz, że jestem taka papla... - Dan wlepił swoje niebieskie oczy w szczupłą sylwetkę dziewczyny, którą widział jeszcze dziś rano w samej bieliźnie. Szatynka już miała coś powiedzieć, gdy nagle...
- Rose! - nim zielonooka zdążyła się obejrzeć już leżała na ziemi. - Jak ja Cię dawno nie widziałam! - do szatynki przytulała się dziewczyna o krótko ściętych włosach, ubrana w skórzaną kurtkę, czarną koszulkę i krótkie jeansowe spodenki. Na nogach miała ciemne rajstopy i idealnie pasujące do reszty buty na grubym obcasie. Gdy tylko obolała Rose  zdołała unieść głowę z nad betonu od razu poznała leżącą na niej dziewczynę.
- Vi?!



Tak oto dochodzi nam nowa postać, jaką jest Vi
"Zrobiona" na życzenie i wzorowana częściowo na mojej koleżance ;)
W przyszłych rozdziałach będzie odgrywała całkiem spore role,
więc mam nadzieję, że ją polubicie :D
Dodatkowo dostaliście dzisiaj Dana w samych bokserkach...
Tyle szczęścia *^*
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał
i zapraszam do komentowania ;)

10 komentarzy: