poniedziałek, 20 października 2014

Let's be optimists - Rozdział 18. (+ zlecenie)

W dzisiejszym rozdziale zagościły postacie z mojego ulubionego ff - Wilczej Dziewczyny.
Gorąco ją wam polecam i mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba.
Życzę miłej lektury ;)




Słońce już zaszło za piękną panoramą Meksyku, a w tle jedyne co było słychać, to ostrą wymianę zdań przyjaciół opuszczających komisariat:
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? - zbulwersowany brunet nie mógł przeboleć, że dziewczyna, którą uważał za najlepszą przyjaciółkę zataiła przed nim tak istotną informację.
- Ile razy mam jeszcze powtarzać? - Czy to ma jakiekolwiek znaczenie, skąd pochodzę? - zielonooka najwidoczniej nie widziała większego sensu w zachowaniu chłopaka, bo przecież nie ważne jakiego jest obywatelstwa, to nadal byłaby tą samą osobą. Byłaby tą samą Rose.
- Tak, ma! - warknął wokalista.
- Doprawdy? Niby jakie? - wyjątkowo opanowana swoją postawą jeszcze bardziej irytowała niebieskookiego. Z powodu braku odpowiedzi wydał z siebie tylko niezadowolony pomruk.
- To może przynajmniej mi powiesz, jak masz naprawdę na imię? - oskarżył szatynkę o kłamstwo, bo przecież skoro skłamała w kwestii swojej narodowości, to na pewno okłamała go w jeszcze kilku innych aspektach.
- Żartujesz?! - miała nadzieję, że się przesłyszała. - Chyba nie sugerujesz, że kiedykolwiek  Cię okłamałam - jak on mógł posądzać ją o coś takiego? Złość coraz bardziej wzbierała na sile, a brunet, aż się prosił o kolejny cios wymierzony w policzek.
- Zatajenie prawdy też jest pewną formą kłamstwa - wyjaśnił złośliwie, po czym dodał - Więc? Jak się nazywasz?
- Rozalia Anna Król - przedstawiła się ponownie, tym razem pełnym imieniem oraz nazwiskiem. - Miło mi - syknęła. - I jak się pewnie domyślasz - "Rose", jest zdrobnieniem od imienia "Rozalia", więc niestety, ale nie okłamałam Cię. Przykro mi - cedząc przez zęby usiłowała powstrzymać się od kolejnych komentarzy. - Dziwię się, że nie wypytujesz mnie o powód pobytu w Meksyku - spuściła już wzrok z przyjaciela i poprawiła pasek gitarowy na prawym  ramieniu.
- Nie pytam, bo i tak byś mi nie powiedziała... - zrezygnowany i już o wiele spokojniejszy odpowiedział.
- I prawidłowo - rzuciła idąc przed siebie.
- Zaczekaj Rose! - zza ich pleców odezwał się głos kobiety, która opierała się o budynek komisariatu czekając na szatynkę. Pochłonięci kłótnią nie zwrócili na nią uwagi, więc musiała dać o sobie znać. - Chciałam Ci podziękować za pomoc - kilkoma szybkimi krokami znalazła się tuż za zielonooką.
Dziewczyna odwróciła się niepewnie, ale na widok nowej znajomej od razu się uśmiechnęła. Stała przez nią delikatna blondynka, której urody mogła tylko pozazdrościć, lecz kilkanaście godzin temu nie powstrzymało jej od uratowania tejże damy z opresji.


Późną nocą, a raczej bardzo wczesnym rankiem ulice Meksyku nie były już takie przyjazne, jak za dnia. Szwendały się po nich bezpańskie psy, dachowce przewracały śmietniki, i mimo iż kolorowe światła tworzyły ciepłą, przyjemną atmosferę, to w ciemnych uliczkach niekiedy działy się rzeczy, których nie powinno ujrzeć światło dzienne.
- Mógłbyś mnie łaskawie puścić? - syknęła blondynka.
- A gdzie się panience tak śpieszy? - z obrzydliwym uśmiechem na twarzy odezwał się jeden z tubylców.
- Niech panienka jeszcze chwile z nami porozmawia. Przecież nie zrobimy Ci nic złego - dodał ciemnooki trzymając dziewczynę za przedramię.
- Nie mam ochoty z wami rozmawiać i proszę mnie puścić - próbowała wyszarpać się z uścisku mężczyzny, ale na nic się zdały jej wysiłki, gdy pochwycił jej drugą rękę. Gdy jeden z nich ją unieruchomił, drugi przesunął delikatnie dłonią po jej twarzy.
- Trochę się zabawimy - wyszeptał jej do ucha, a do oczu dziewczyny napłynęły łzy, gdy tylko zaczął rozpinać jej płaszcz i całować po szyi. Szarpała się zaciskając coraz mocniej zęby, dotyk ust tego mężczyzny napawał ją niewyobrażalnym obrzydzeniem. Krzyczała w niebogłosy, ale to wszystko zdawało się na nic... Dziewczyna porzuciła już wszelkie nadzieję, gdy nagle:
- Przepraszam, że przeszkadzam - z ciemności wyłoniła się kobieca sylwetka. - Ale ta Pani chyba nie jest zainteresowana rozmową z takimi obdartusami, jak wy- stwierdziła szatynka ciągnąc za sobą metalowy pręt, który znalazła po drodze.
- A ty, to niby kto? - syknął jeden ze zboczeńców.
- Twój najgorszy koszmar - złowieszczy uśmiech dziewczyny mówił sam za siebie - za chwilę zacznie się rzeź. Dla obu mężczyzn fakt, iż dziewczyna miała broń na pewno nie był pocieszający, ale blondynka na jej widok poczuła ogromną ulgę.
Prawdopodobnie, gdyby dwójka zboczeńców nie doceniła Rose z powodu tego, iż jest po prostu cherlawą siedemnastolatką, to prawdopodobnie byli by jeszcze przytomni. Niestety niektórzy ludzie to ignoranci, a takich trzeba tępić. Dlatego też zielonooka zrobiła co trzeba i szybko pozbyła się obu, dzięki czemu na tym świecie mamy już o dwóch debili mniej. Niestety tylko przez 15 minut...
- Wow...  - przestraszona blondynka po tym co zobaczyła zaczęła się zastanawiać, czy ma powoli się wycofywać, czy może usiekać ile sił w nogach. Nie pierwszy raz widzi dziewczynę, która powaliła bez skrupułów przywaliła dwóm mężczyzną w tył głowy z metalowego pręta...
- Mam to uznać, jako podziękowania? Jeśli tak, to nie ma sprawy - Rose odwróciła się do trzęsącej się jeszcze ze strachu poszkodowanej. - My dziewczyny musimy się trzymać razem, co nie? - uśmiechnęła się szeroko i przyjaźnie, a kwestia, którą właśnie wypowiedziała brzmiała, jakby zachęcała ją do dołączenia do ruchu feministycznego... "Chodź do nas. Mamy ciastka i absolutny brak zboczeńców w ciemnych uliczkach. Chodź do nas. Będzie fajnie." Blondynce najwidoczniej w żaden sposób to nie przeszkadzało i momentalnie odwiodło ją od absurdalnego pomysłu podjęcia ucieczki.
Po chwili mężczyźni zaczęli się wybudzać, a sygnał policyjnego radiowozu dobiegł już do uszu dziewczyn.
- A Ci oczywiście, jak zwykle przybywają na czas - syknęła sarkastycznie stojąc nad leżącymi u jej stóp idiotami. Nie minęło 5 minut, a siedemnastolatkę wraz z napastnikami skuto w kajdany, wsadzono w radiowóz i odwieziono na komisariat, gdzie szatynka musiała czekać kilkanaście godzin w towarzystwie jakże przyjemnego komisarza na przyjazd Dana. Blondynkę również odwieziona na komisariat, aby złożyła zeznania, po czym puścili ją wolno.
Mam dziwne przeczucie, że cała czwórka będzie wspominała tę noc jeszcze przez długi, długi czas.


- Alice?! - mężczyzna słysząc znajomy głos odwrócił się, a na widok blondynki jego oczy wyszczerzyły się chyba, jak nigdy dotąd.
- Danny? - dziewczyna również się zdziwiła, na widok wokalisty.
- Danny? Serio..? - szatynka skrzywiła się na dźwięk tak zdrobnionego imienia niebieskookiego. Nie przepadała za zdrobnieniami, ale to już było tak przesłodzone, że aż ją niemiło zemdliło.
- Co ty tu robisz? - blondynka nadal patrzyła z niedowierzaniem na Smitha.
- Wezwali mnie na komisariat. Musiałem odebrać Rose - ignorując całkowicie przyjaciółkę skupił całą uwagę na dziewczynie stojącej przed nim.
- Ohh... - twarz Alice nieco posmutniała. - A więc jesteś jego dziewczyną? - chociaż ona nadal zauważała istnienie szatynki. - Jestem Alice, miło mi - wymuszając uśmiech podała jej rękę. Nie miały kiedy się sobie przedstawić, więc chyba teraz była na to najwyższa pora.
- Co? Ona moja dziewczyną? Nigdy w życiu... - brunet zaczął wypierać się przyjaciółki, a nawet się od niej odsuną, jakby miała go za chwilę poparzyć.
- Rose - ignorując zbędną i bolesną uwagę wokalisty zielonooka pochwyciła dłoń blondynki uważnie się jej przyglądając.
- Może chciałabyś gdzieś wyskoczy? Na jakąś kawę, czy coś... - i kto by pomyślał, że mężczyzna, który jeszcze niecałe 5 minut temu awanturował się z siedemnastolatką o to, że nie powiedziała mu łaskawie skąd pochodzi, teraz może traktować ją jak powietrze.
- W trójkę? - zapytała niepewnie Alice.
- Nie, idźcie sami - wtrąciła się nastolatka. - Miło mi było poznać i życzę miłej zabawy - wymusiła ostatni uśmiech na pożegnanie i odeszła mając nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie musiała oglądać twarzy Smitha.
- To jak? Idziemy? - wokalista westchnął z lekką ulgą, a jego kąciki ust uniosły się w zachęcającym uśmiechu.

Siedząc w niewielkiej, przytulnej kawiarni, w której wnętrzu królowały odcienie beżu i małe, bijące ciepłym światłem lampki, byli kochankowie spędzali miło czas na wspominaniu dawnych, pięknych chwil spędzonych razem. Oboje tęsknili do czasów, kiedy w środku nocy przyjeżdżali do Last Bliss Diner odizolowując się od Londyńskiego chaosu. Kawiarnia, w której teraz się znajdowali była w pewnym aspekcie podobna do ich ulubionej. Tutaj też panował błogi spokój, a pozycje w menu, choć tak różniące się od tamtych były bardzo zachęcające. Ich zerwana więź powoli plotła się na nowo, ale czas upływał szybciej, niż by tego sobie życzyli.
Stojąc przy wyjściu Dan pomógł dziewczynie założyć szary płaszcz, po czym wyszli z niechętnie budynku. Na zewnątrz było nieprzyjemnie zimno, chłodny wiatr podrażniał delikatne policzki blondynki, która naciągnęła czerwony szal na nos.
- Więc... czym się teraz zajmujesz? - zapytał przerywając niezręczną ciszę.
- Podróżuję, zbieram nowe doświadczenia, spełniam marzenia, wiesz... ŻYJĘ - szalik tłumił każdy dźwięk wydobywający się z jej ust, ale brunetowi ani trochę to nie przeszkadzało w zrozumieniu jej.
- Spełniasz marzenia? Czyli piszesz książkę - skwitował z uśmiechem na twarzy.
- Już drugą - unosząc kącik ust spojrzała na Smitha. - Idziemy łeb w łeb Danny - Bastille było w trakcie nagrywania swojej drugiej płyty, więc to stwierdzenie, było jak najbardziej poprawne. - Oczywiście nie mam jeszcze tak szerokiego grona fanów, jak ty, ale jestem dobrej myśli - optymistyczne podejście Alice było totalnym przeciwieństwem pesymistycznego podejścia Dana na początku jego kariery.
- No proszę - powiedział lekko zdziwiony, ale pełen uznania. - A o czym jest pierwsza? - dopytywał się zaciekawiony.
- Przeczytasz, to się dowiesz - odpowiedziała zadziornie.
- Nic się nie zmieniłaś - po delikatnym uśmiechu wokalisty można było stwierdzić, że na pewno nie było to na niekorzyść blondynki.
- Za to tobie ubyło trochę włosów "Panie Dziwna Fryzuro" - zaśmiała się pod nosem, bo jeszcze kilka lat temu czupryna bruneta żyła własnym życiem, a teraz była idealnie wystylizowana i utrzymana w kontrolowanym nieładzie, który tylko dodawał mu uroku, co zapewne potwierdziłaby nie jedna fanka Bastille.
Wolnym krokiem zbliżali się do umówionego miejsca, w którym Alice miała czekać na Georga. Zadzwoniła do niego zaraz po nieprzyjemnym incydencie, z którego na szczęście wyszła obronną ręką.
- Alice... - zaczął niepewnie. - Masz kogoś?
- Może mam, a może nie - wzruszyła obojętnie ramionami. - Dlaczego pytasz? - wbiła pytające spojrzenia w muzyka.
- Wiesz... - mężczyzna starał się zebrać wszystkie myśli, tak aby w jak najkrótszym czasie skleić z nich w miarę spójną wypowiedź. - Ja chciałbym...
- Dobra, nawet nie zaczynaj - przerwała mu blondynka podstawiając niebieskookiemu niemal przed nos otwartą dłoń, jakby chciała powiedzieć: "Mów do ręki". - Wiem co chcesz powiedzieć i moja odpowiedź brzmi - nie -  powiedziała stanowczym głosem, ale widząc smutniejący wyraz twarzy Smitha od razu dodała. - Przykro mi Danny, ale to co było już nie wróci, a ty doskonale o tym wiesz. Nie cofniemy czasu i nie zaczniemy wszystkiego od nowa. Nawet jeśli by to było możliwe, to ja i tak bym tego nie chciała... Chcę iść naprzód, patrzeć w przyszłość, nie oglądać się za siebie, czy rozdrapywać stare rany. To nie ma sensu... Oboje musimy wreszcie przestać myśleć o tym co było i zacząć wreszcie żyć dniem dzisiejszym...
- Oddychaj - przerwał jej śmiejąc się delikatnie pod nosem. Dziewczyna najwidoczniej jeszcze nie wyleczyła się ze słowotoków, które tak przeklinała.
- W każdym razie... - wzięła głęboki oddech. - Ja miłości nie szukam, a na Ciebie ona już czeka. Znaczy... jeśli nie uraziło ją to, jak potraktowałeś ją kilka godzin temu, to możliwe, że jeszcze czeka - stwierdziła przypominając sobie, jak bardzo Rose stała się obojętna dla muzyka w chwili, gdy zobaczył ją.
- Co masz na myśli? - unosząc pytająco brew nie miał pojęcia o co może chodzić blondynce.
- Po prostu otwórz oczy - uniosła kącik ust w lekko zadziornym uśmiechu i ucałowała go w policzek na pożegnanie, gdy tylko rozbrzmiał za nimi dźwięk klaksonu. - Przekaż jej podziękowania i do zobaczenia - rzuciła i pobiegła w stronę zniecierpliwionego Georga siedzącego w samochodzie.
- Do zobaczenia... mam nadzieję. - powiedział odprowadzając dziewczynę wzrokiem, po czym gdy tylko zniknęli mu z pola widzenia wyciągnął telefon i szybko wybrał numer do Kyla, który wraz z pozostałymi członkami zespołu powinien już znajdować się w Meksyku. Oni również martwili się o małą Rose, więc wyjechali chwilę później od Dana. A fakt, iż woleli przestrzegać przepisów sprawił, że dotarli tu o kilka godzin później. - Kyle? Mam dla was dobre wieści - dzisiaj ja stawiam.



Zlecenia dla Alice gotowe! Tylko proszę... nie bijcie!
Ja wiem, że ten rozdział nie jest najwyższych lotów,
a za rozdzielenie Alice i Dana pewnie mi się oberwie,
no ale... PRZEPRASZAM ;-;
Może nie powinnam tego pisać...
Cóż.. mimo wszystko mam nadzieję,
że wam się spodobał, a nawet jeśli nie,
to zostawcie jakiś komentarz...
hejty też chętnie poczytam xD

24 komentarze:

  1. Idealny! Ale jak sobie pomyślę i rozdzieleniu Alice i Dana to tak smutno xD ale ogółem to hzvhdnevejnsbejs !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja też nie chciałam ich rozdzielać, ale no... nie mogłam zrobić dwóch Danów, a jako iż Alice nie jest główną bohaterką mojego ff, to nie mogłam pozwolić, aby znowu się zeszli noo... Mnie to też boli ;-;
      Naprawdę Ci się podoba? Uff... czyli jednak nie zawaliłam wszystkiego xD

      Usuń
  2. Muszę przyznać, że dobrze Ci to wyszło. Na prawdę fajnie się czytało. Dobrze i ciekawie wpleciony wątek z WD. Podobało mi się to. Oby tak dalej! :)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę tak myślisz? Czy tylko starasz się być miła? W zasadzie, to nie widzę powodu, dla którego miałabyś być dla mnie miła, więc.., JEDNAK SIĘ UDAŁO *^* Mamo bądź ze mnie dumna, albo wiem twoja córka chyba pierwszy waz w życiu nie zawaliła na całej linii!
      Skoro Ci się podobało, to bardzo się cieszę, a to, że postanowiłaś zostawić po sobie komentarz cieszy mnie jeszcze bardziej ^^
      Będę się coraz bardziej starać i mam nadzieję, że będziesz dalej śledzić losy Rose i chłopaków z Bastille :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ej jestem teraz w szkole, przeczytałam to na polskim i nawet nie mogę sobie popłakać nad moim Dalice.
      Nie jestem teraz w stanie napisać czegoś konkretnego. Wszystko napisze jak wrócę ze szkoły
      Ale żebyś sie nie stresowała - podoba mi się.

      Usuń
    2. Tudumdumdum tudumdumdum *budząca zgrozę muzyczna w tle*
      Zaraz padnę za zwał... Tak jak ogólnie liczę się z twoim zdaniem i bardzo je szanuje, bo naprawdę Cię podziwiam, tak teraz jest to spotęgowane do potęgi entej, bo rozbiłam Dalice, nie wiem czy dobrze obeszłam się z twoja postacią - Alice i... i... i... Dajcie mi wody, bo zaraz zejdę, a umierać przed byciem na koncercie Bastille nie chce...

      Usuń
    3. Już jestem i zabieram się za pisanie (CZEKAJĄC NA NOWĄ PIOSENKĘ BASTILLE OHOHOHOOHO)
      Ogólnie najpierw powiem, że wow poczułam się teraz PRAWIE jak prawdziwa pisarka i nawet jeśli nie zasługuję na takie traktowanie, to dziękuję, to przemiłe <3

      Naprawdę uważam, że rozdział jest genialny! Podoba mi się to jak ujęłaś Alice po tych kilku latach. I tak szeptem dodam, że cieszę się, że nie shejciłaś ich związku i jednak pokazałaś, że Dan bardzo ją kochał. Za co bardzo ci dziękuję, bo myślę, że każdy pisarz traktuje swoje postacie jak najbliższych przyjaciół albo, jak w moim przypadku, dzieci. Dlatego jeszcze raz dziękuję, to dużo dla mnie znaczy.
      Przyznam, że nie mogłam się powstrzymać i czytałam ukradkiem ten rozdział na lekcji, której zawsze poświęcam dużo uwagi i... całkiem zapomniałam gdzie jestem. Nawet łezka mi się zakręciła w oku, chociaż ja nigdy nie płaczę w publicznych miejscach, bo ta mowa Alice była taka bolesna. ALE WCIĄŻ BARDZO DOBRA (muszę to powtarzać, żebyś nie wpadła w depresję xD). Po za tym pojawił się też George, co również jest wspaniałe!
      Podoba mi się to jak podeszłaś do całej sprawy. Myślę, że genialnie poradziłaś sobie z moimi postaciami i wybrnęłaś z sytuacji, nie raniąc bardzo Alice ani kochanej Rose, którą również z Danem shipuję (nawet jeśli było trochę bólu z obu stron, w co nikt nie wątpi :D)! Ach, jesteś wspaniała,
      Udzielam pozwolenia na pojawienie się tego wątku może jeszcze gdzieś kiedyś, oczywiście jeśli będziesz tego gdzieś potrzebować, bo nigdy nic nie wiadomo.
      Lecę teraz zrobić posta na swoim blogu.
      I czekać na Torn Apart!
      I stresować się moim zleceniem x.x

      Usuń
    4. I nagle czuje się taka lekka... Całe to napięcie i niepewność związane z twoja reakcją na ten rozdział uleciały... JA LATAM!
      Tak się cieszę, że Ci się spodobał. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. I wybacz, że zraniłam Cię tym, że no niestety, ale w moim ff Dalice już nie istnieje... Samej mi było trudno to przełknąć i w pewnym momencie "Wali mnie to! Połączę Dana i Alice na nowo i oto będzie piękny Happy End całego LbO!" Przez chwilę naprawdę chciałam tak zrobić... ale później przypomniałam sobie ile to jeszcze chciałabym wam pokazać rzeczy, które mam zaplanowane od dawien dawna... i to zakończenie, które wymyśliłam jakiś miesiąc , którego już prawdę mówiąc sama nie mogę się doczekać, choć również będzie to dla mnie bolesne, bo będę musiała zakończyć moja przygodę z LbO... Nie mogłam pozwolić, aby Dalice istniała w mojej historii...
      Nie chciałam za bardzo ranić Alice, którą nawiasem mówiąc uwielbiam, ale Rose raz na jakiś czas musi pocierpieć, czy też poczuć się zazdrosna. Musi sobie uświadomić, jak bardzo zależy jej na przyjaźni Dana, i jak bardzo nie chce go stracić.
      W zasadzie, to Alice będzie wspominana jeszcze w następnym rozdziale i w późniejszym czasie pewnie nie raz jej osoba będzie tematem do rozmów. Była dla Dana tak samo ważna, jak David dla Rose, więc nie wyobrażam sobie, aby po tym rozdziale jej postać miała zostać wymazana z reszty historii.

      TORN APART takie boskie! Gwałcę replay od czasu premiery *^*

      A co do zlecenia - NIE MASZ SIĘ CZYM STRESOWAĆ! Nie jestem aż tak bardzo wymagająca, abyś nie potrafiła sprostać moim oczekiwaniom, więc KEEP CALM AND WRITE xD

      Usuń
    5. O rany jakbyś mi tu paringowała Dalice to bym się bardzo oburzyła. Sorry ale Roan jest zbyt cudowne i jeśli bolesna obecność Alice pomoże im się jakoś zejść albo COKOLWIEEEEEK to będę się czuła zaszczycona. A jeśli wywoła kłótnię, to też bd zaszczycona. JEŚLI WYWOŁA JAKĄKOLWIEK WIĘKSZĄ INTERREAKCJĘ - będę szczęśliwa :D

      Co by się nie działo... Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Tymczasem chyba pójdę pisać, bo co z tego, że wczoraj spałam 3h że względu y na koncert i jutro mam spr z angielskiego... Xd

      Usuń
    6. Ale... ale... no ale Dalice ;-;
      Spokojnie, obecność Alice na pewno wywoła jakąkolwiek interakcję, tylko czy negatywną, czy pozytywną... to się okaże. Tak więc cieszę się, że przyczynię się do twojego szczęścia xD

      Kolejny rozdział zacznę pisać jutro. Dzisiaj mam zamiar położyć się trochę wcześniej spać, niż o 2 w nocy i choć raz nie zaspać do szkoły... Ale obiecuję, że jutro zacznę, natomiast kiedy skończę, to cholera wie (jak ostatnio zaczęłam rozdział, to przerwałam w połowie i dokończyłam po trzech tygodniach, więc wiesz...) xD
      Tymczasem ja idę spać, a tobie życzę powodzenia w pisaniu zlecenia ;3

      Usuń
  4. *.* Czekam na kontynuacje :** Jak najszybciej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kontynuacja już wkrótce, bo pomysł na następny rozdział już jest i prawdopodobnie zacznę go pisać już dziś, więc długo czekać nie będziecie musieli ;)
      Chociaż zastanawiałam się, czy nie wstawiać by rozdziału raz na tydzień... może dzięki temu nie musiałabym się martwić o blokady twórcze, bo kilka rozdziałów miałabym już pewnie napisanych w zapasie.
      Ale... jak ja już coś napiszę, to mam nieodzowną chęć pokazania tego światu i opublikowania, jak najszybciej, więc czarno to widzę xD

      Usuń
  5. Biedna mała Rose :(
    Z Dana niezły cham jedną zostawia i leci z wywalonym jęzorem do drugiej ;p
    Mam nadzieje że wrócą do siebie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stara miłość nie rdzewieje, a Ailce i Dana kiedyś na prawdę łączyło coś magicznego. Nic dziwnego, że siedemnastoletnia, humorzasta Rose zeszła na drugi plan w zetknięciu z jego byłą największą miłością.
      Ale spokojnie, losy Roan na tym się nie kończą, więc zachęcam do dalszego śledzenia poczynań pary przyjaciół ;)

      Usuń
    2. Aww to takie miłe. Na swój sposób... Jako "właścicielka" Alice odbieram to jako komplement Pats xD
      Ale Roan to moje OTP zaraz za Dalice, więc mam nadzieję, że jednak Dan jakoś... no wiecie wpisze się znów w łaski Rose, skoro Alice już *płacze cicho* spisała ich związek na straty (matko nie wierę, że to napisałam o.o ale taka prawda)

      Usuń
    3. Nie chciałam Ci prawić komplementów, tylko stwierdzać fakty, ale skoro tak, to "proszę bardzo" xD
      Naprawdę? Roan? Twoje OTP? Ohohohoho uszczypnijcie mnie, bo nie wierzę *^*
      Cóż... po tym wybryku Dan teoretycznie jest stracony, ale od czego jest Kyle? Przecie on potrafi czynić cuda! xD

      Usuń
  6. O proszę proszę :) Jak fajnie że sie spotkali po latach i to w Meksyku? :) Jakby to dalej pociągnąć to pewnie by się zeszli i mała Rose by poszła w odstawkę... :( a ja tu liczę że z tego będzie jednak coś niedługo :> może jak Rose skończy 18tke? :P a jeszcze teraz tu czytam w Twoim komentarzu że "od czego jest Kyle?" omg :D po moim ostatnim śnie to ja wiem dobrze od czego on jest :P Niech sie lepiej Rose mocno trzyma ! :P hahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dołuj mnie, dobrze? Ja wiem, że Alice i Dan są dla siebie stworzeni, no ale... no moja mała Rose... ;-; NIE ZGADZAM SIĘ! I mimo iż kocham Dalice, to nie dopuszczę do ich ponownego zejścia się! NOŁ ŁEJ! (wybacz Alice ;-; )

      Kyle to cudotwórca! Najlepszy swatacz i niszczyciel związków w jednym, więc wszystko jest możliwe! A do czego ten człowiek jest zdolny, to jeszcze się okaże... xD

      Usuń
    2. Hejcę mój telefon za to, że usunął moje komentarze z wczoraj, a ja dopiero teraz to zobaczyłam... Cóż przynajmniej miałam wymówkę do ponownego przeczytania tego rozdziału xd

      Cicho ja nic nie muszę Ci wybaczać, bo sama czekam na Roaaaaaan! (and you gonna hear me Roaa-a-aaaaan xd) Walić wszystko po co Danowi Alice jak ma Rose
      Dobra przestanę, bo zaraz shejcę moją własną bohaterkę xd

      Chciałam tylko wczoraj powiedzieć, że Kyle to jest Kyle i Kyle'a nikt zastąpić nie umie xd po za tym ja uwielbiam Kyle'a z ff, bo on zawsze jest najwspanialszy na świecie, a ja nigdy nie umiem go "używać" w swoich opowiadaniach, więc z reguły Kyle to moja ulubiona postać wszędzie :D

      Usuń
  7. No wiadomo ze sie nie zejda bo ja tu tez mimo wszystko czekam na Roan ;) ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Aleksandro uwierz mi, że ja też na to czekam... OD PIERWSZEGO ROZDZIAŁU GOD DAMN IT! xD

      Usuń
  8. WSPANIAŁE *.* kiedy kolejny rozdział? : D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się spodobało :D
      Kolejny rozdział już się piszę, więc najprawdopodobniej będzie jutro wieczorem, lub w poniedziałek :)

      Usuń