Wiosenne słońce ogrzewało wspomnienia o mroźnej zimie, a Bastille właśnie szykowało się do kolejnego koncertu. Stojący przy keyboardzie wokalista ustawiał statyw mikrofonu i wygrywał pierwsze dźwięki muskając klawisze instrumentu. Perkusista przykręcał talerze, a najmłodszy z najstarszym rozwijali ostatnie kable. Rose w tym czasie sprawdzała nagłośnienie każąc co jakiś czas brzdąknąć na basie, czy też odezwać się do konkretnego mikrofonu. Gdy już wszystko było w porządku, dziewczyna zostawiła wszystko w rękach dźwiękowca i potruchtała do przyjaciół błąkających się po scenie.
- Nastroiłam twoją gitarę Will - oznajmiła, co wprawiło wszystkich w lekkie osłupienie, bo szatynka nigdy dotąd nie odważyła się tknąć instrumentów basisty.
- Dzięki - wydukał zdziwiony.
- A moją? - jęknął ciemnooki mając nadzieję, że nastolatka znów go wyręczy.
- Też - westchnęła, a brodacz objął ją ramionami i ucałował mocno w policzek.
- Dziękować - po czym pognał w kierunku swoich klawiszy.
- Jakaś ty dziś uczynna - zauważył niebieskooki zachodząc dziewczynę od tyłu i obejmując ja wokół szyi. - Czyżbyś czegoś potrzebowała? - zaśmiał się pod nosem.
- Co do tego... - zaczęła niepewnie odwracając się twarzą do bruneta. - Niestety nie mogę dziś zostać na waszym koncercie - zgarbiła się lekko chwytając za bluzę przyjaciela, jakby czekała na karcące spojrzenie z jego strony.
- Dlaczego? - dłonie mężczyzny powędrowały w dół zatrzymując się na wcięciu w talii zielonookiej. - Coś się stało? - zmartwiony ton i przymarszczone brwi wywoływały w szatynce uczucie poczucia winy, którego wręcz nienawidziła.
- Nie, po prostu mam... pewną sprawę do załatwienia - zawahała się przy wyjaśnieniach.
- Może Ci pomóc? Najwyżej spóźnię się kilka minut na koncert - ten facet to skarb, a siedemnastolatka była aż nadto świadoma tego, iż na niego nie zasługuje. Choćby żyła sto lat, i tak nie dałaby rady zrobić dla niego tyle, ile on był w stanie poświęcić dla niej.
- Nie, nie trzeba. Sama sobie poradzę - zapewniła gładząc dłonią jego policzek. Ciche westchnienie mężczyzny wyrażało jego bezradność w tej sytuacji, ale niestety musiał się z tym pogodzić, że jego dziewczyna zawsze wolała zająć się wszystkim sama. - Do zobaczenia rano - wyszeptała z trudem, nie chcąc odstępować Smitha na krok.
- Będę czekał - chwycił delikatnie jej podbródek i ucałował w czoło. Przebiegła bestia... wiedział co zrobić, aby zatrzymać ją przy sobie, jednak nie tym razem. Przykro mi, ale owa "sprawa" była w tym momencie priorytetem, więc zielonooka wzięła głęboki oddech i szybkim krokiem zeszła ze sceny kierując się do wyjścia. Nie odwracała się, bo wiedziała, że gdy zobaczy szczenięce spojrzenie niebieskookiego, na pewno nie uda jej się stąd wyjść.
- A Rose gdzie się wybiera? - zaciekawił się Woody, widząc znikającą za drzwiami nastolatkę.
- Mówiła, że ma coś do załatwienia i wróci dopiero rano - wokalista wpatrywał się w powoli domykające się skrzydło wyjścia.
- Uuu, czyżby nasza Różyczka miała kochanka? - zażartował brodacz, choć pozostałym wcale nie było do śmiechu. Mieli powody, by się o nią martwić... Nastolatka, sama włócząca się po nocach, cholera wie gdzie. To nie wróży nic dobrego... - Znając życie teraz będziesz marudził do rana, że twojej maskotki nie ma w odległości dwóch metrów - westchnął ciężko kociarz, po czym uwiesił się jednym ramieniem na szyi przyjaciela. - Może więc skorzystamy z okazji i pójdziemy do jakiegoś klubu? - zbereźny ton brodacza nie pozostawiał wątpliwości, jaki rodzaj lokalu miał na myśli.
- Nie mam ochoty - mruknął Smith strącając rękę przyjaciela z ramienia.
- Po kilku drinkach na pewno zmienisz zdanie - uparty klawiszowiec nie chciał dać za wygraną. Spojrzał w kierunku pozostałej dwójki z nadzieją, że pomogą mu namówić wokalistę. Perkusista spędzał dzisiaj wieczór ze swoją małżonką, więc nie byłby za bardzo pomocny, ale może najstarszy ze członków coś zdziała.
- Co Ci szkodzi posiedzieć w klubie pełnym pięknych dziewczyn? Ty coś wypijesz, odstresujesz się, a Kyle skorzysta z okazji i poogląda sobie zgrabne tancerki. Przyjemne z pożytecznym - Will przybył z odsieczą. - Ja też chętnie wybrałbym się na jakiegoś drinka, a skoro tym razem nie będzie z nami Rose, to możemy sobie pozwolić na jednorazowy wypad do nocnego klubu - jednak słowa najbardziej dojrzałego członka zespołu były bardziej przekonywujące, niż bełkot wyrośniętego dzieciaka.
- Zgoda - westchnął wreszcie niebieskooki, po chwili zastanowienia. Skoro siedemnastolatka wolała zachować w tajemnicy "swoje sprawy", to i oni nie musieli mówić jej wszystkiego.
Po koncercie, chłopcy udali się do jednego z najlepszych klubów w Londynie. Już przy samym wejściu uderzyły w nich fale ciepła i mieszaniny przeróżnych zapachów, od damskich perfum, po różnego rodzaju alkohole i na wodzie kolońskiej kończąc. W pomieszczeniu roiło się od neonowych świateł, a w ich kolorystyce górowały odcienie fioletu i błękitu. Na dużej scenie tańczyły półnagie dziewczyny, których wiek na pewno nie przekraczał dwudziestu pięciu wiosen. Blat baru również wyposażony był w rury do tańca, lecz na chwilę obecną nie stukało na nim nic więcej, oprócz opróżnionych szklanek po trunkach.
Członkowie zespołu niepewnie przekroczyli próg klubu i zasiedli w jednym z boksów oddalonych od tłumu pijanych mężczyzn, oblegających główną scenę. Siedząc w kącie wokalista zastanawiał się po jaką cholerę zgodził się na wypad do takiego miejsca. Szumiący w głowie alkohol nie zagłuszył natłoku myśli związanych z Rose, a tancerki ani trochę nie przyciągały jego uwagi. W przeciwieństwie do Kyla, który był w nie zapatrzony, jak w obrazek. Basista również wolał odpuścić sobie seans wirujących ciał i porozmawiać z przyjacielem, który bynajmniej tego wieczoru był w wybornym nastroju.
- Może zmieniłbyś wreszcie ten wyraz twarzy? - burknął brodacz widząc niezadowoloną minę wokalisty. - Popatrzyłbyś na tancerki, a nie tylko siedzisz i marudzisz.
- Nie przepadam za tego typu dziewczynami - rzucił brunet. Najwidoczniej jego "typ" nie streszczał się w tandetnych, skąpych strojach, sztucznej opaleniźnie, tlenionym blondzie, dopinkach i przesadnym makijażu. Wulgarny taniec, charakterystyczny dla takowych klubów również nie należał do jego ulubionych, więc nic dziwnego, że nie potrafił się tu dobrze bawić w przeciwieństwie do pijanego tłumu, w którym znajdowały się również dziewczyny nie lepiej wyglądające od tych, znajdujących się na scenie.
Muzyka ucichła, a światła zgasły zupełnie, jakby ktoś dobrał się do bezpieczników. Nic bardziej mylnego. Ten nastrój został zbudowany dla najbardziej wyczekiwanej osoby tego wieczoru, osoby, którą każdy stały klient doskonale znał.
W mroku rozbrzmiał stukot obcasów, a na sam ich dźwięk na widowni uniosła się fala ekscytacji. Pojedynczy reflektor ukazał postać pięknej kobiety ubranej w skromny, czarny kostium składający się ze stanika i majtek z wysokim stanem. Oczy miała przysłonięte maską z czarnej koronki, która doskonale zakrywała jej oczy, a jednocześnie pozwalała na dostrzeżenie każdego gościa lokalu. Na głowie ciemne włosy nie sięgające ramion i prosto ścięta grzywka.
Tajemnicza i piękna istota kroczyła wolno po po blacie baru ściągając na siebie uwagę wszystkich zebranych. Królowa wkroczyła na parkiet, więc inne tancerki nie odważyły się nawet pokazać. Te pięć minut było zarezerwowane wyłącznie dla tajemniczej piękności.
W tle rozbrzmiała muzyka, a brunetka o śnieżnobiałej cerze podeszła do jednej z rur, zeszła do parteru i powoli pięła się w górę. Im wyżej znajdowały się jej biodra tym głośniejsze były wiwaty. Obracała się wokół niej, a w połowie okręciła się jeszcze wokół własnej osi. Chwytając się mocno uniosła swoje nogi i wyrysowała nimi w powietrzu coś na kształt koła, po czym wróciła na ziemię, obróciła się ponownie i znów znalazła się w powietrzu robiąc pełny szpagat. Stawiając krok w bok zarzuciła ciemnymi włosami, wracając wykonała obrót i spuściła się po rurze na sam dół. Wijąc się na blacie baru wykonała kilka szybkich figur, o wykonaniu których pozostałe tancerki mogły tylko pomarzyć, i stając w rozkroku uniosła tors, kusząco wodząc dłonią po udzie. Zdołała kupić sobie publiczność zaledwie kilkoma następnymi obrotami i wymachem bioder. W momencie, gdy muzyka stała się bardziej dynamiczna, dziewczyna wspięła się na rurę za pomocą swoich pozornie wątłych rąk i wykonała kilka szybkich akrobacji, a widownia wprost oszalała. Brunetka ruszała się tak zwinnie i płynnie, że niewielu zauważyło jej przewroty, gdy już znalazła się na blacie. Przekładając nogi, robiła kolejne szpagaty, aż w końcu znalazła się obok rury, na której podciągnęła się powoli, zmysłowo do góry i zaczęła wspinać jeszcze wyżej.
To był jedyny występ, jaki przykuł uwagę wszystkich obecnych w klubie, członków zespołu.
- A co powiesz na tę? - brodacz skierował pytanie do niebieskookiego, nie dowierzając w to, co ta dziewczyna potrafi zrobić ze swoim ciałem. Wokalista jednak nie uraczył go odpowiedzią. On jako jedyny dostrzegł w niej coś podejrzanego, więc wstał bez słowa i zaczął przepychać się przez labirynt ludzkich ciał. Nie spuszczał tancerki z oczu, gdy ta zachwycała publiczność kolejnymi figurami wykonywanymi w powietrzu i akrobacjami w zawrotnym tempie. Will i Kyle po chwili osłupienia zrozumieli zachowanie przyjaciela. Dziewczyna wijąca się na blacie wydawała się być znajoma, mimo iż ten wygląd i pusty wyraz twarzy był im zupełnie obcy.
Gdy tylko tancerka znalazła się przy drugiej rurze, powtórzyła swój pokaz akrobacji, a Dan był coraz bliżej próbując się dostać do baru. Schodząc do parteru pozwoliła widowni nacieszyć się widokiem swojego zmysłowo poruszającego się ciała. Zakończyła występ opierając czoło o kolana i pozostała w tej pozie przez dłuższą chwilę. Głośne wiwaty zagłuszały jej szybko bijące serce. Unosząc głowę poczuła, jak ktoś delikatnie ściąga jej koronkową maskę, lecz zanim zdążyła zaprotestować, czy choćby otworzyć oczy, odezwał się głos mężczyzny, którego nie dał by rady zagłuszyć nawet największy hałas. Tancerka zbyt dobrze znała ten ton, aby nie rozróżnić go wśród innych.
- Rose? - marszczący brwi brunet stał tuż obok niej. Dziewczyna zaniemówiła.
Dlaczego on tutaj był? Po co tu przyszedł? Jakim cudem ją rozpoznał? - w głowie siedemnastolatki kotłowało się tak wiele myśli, że zapomniała, aby nie dać po sobie niczego poznać. Szeroko otwarte oczy i rozchylone w milczeniu usta od razu zdradziły całą prawdę.
- A nie mówiłem... - przypomniał brodacz, jak to kiedyś wspomniał o sposobie zarabiania zielonookiej, lecz po raz pierwszy w życiu nie cieszył się ze swojej racji. Wręcz przeciwnie - tym razem chciał się mylić.
- Dan, wszystko Ci wyjaśnię... - zaczęła spokojnie widząc, jak w niebieskookim wzbiera złość, lecz zanim zdążyła cokolwiek dodać - on zniknął w tłumie.
Chcąc za nim gonić zeskoczyła z blatu. Zatrzymała ją grupa mężczyzn, którzy w stanie upojenia alkoholowego najwidoczniej zapomnieli, że dziewczyna jest tancerką, a nie dziwką. Wkładając jej banknoty do bielizny żądali rzeczy, o których nastolatka nie śniła nawet w najgorszych koszmarach. Banda pijaków była obrzydliwa pod każdym względem i gdyby nie ochroniarz, kto wie, który z nich pierwszy oberwał by szklaną butelką w łeb.
Umięśniony mężczyzna okrył siedemnastolatkę marynarką i zaprowadził do jej garderoby. Ze spuszczoną głową weszła do pomieszczenia i zamknęła za sobą drzwi opierając o nie czoło. Głęboko wzdychając zdjęła perukę, uwalniając wiezione pod nią długie, brązowe włosy. Oparta plecami o masywny kawał zimnej stali, pozwoliła ciału zsunąć się bezwładnie na dół. Siedząc na podłodze przeczesywała pachnące szamponem włosy, a gdy tylko uchyliła powieki, jej oczom ukazał się stojący z rękoma w kieszeniach Will.
- Masz coś przeciwko, abym Cię wysłuchał? - łagodny głos mężczyzny był, jak aspiryna kojąca nieznośny ból głowy. Przyniósł zielonookiej natychmiastową ulgę.
- Spadłeś mi z nieba - stwierdziła podnosząc się i rzucając w bok perukę wraz z butami, które zdjęła zanim rzuciła się w pogoń za Smithem. Na tak wysokim obcesie daleko by nie pobiegła. - Gdzie Dan? - zapytała stojąc przed basistą.
- Ostatni raz widziałem go, jak w amoku wychodził z klubu, potrącając przy tym kilka osób... - widząc, jak dziewczyna opada bezradnie na kanapę, dodał lekko krzywiąc się na samą myśl o tym, że będzie musiał ją jeszcze dobić- ... i pewnie nie poprawię Ci humoru, mówiąc, że wychodził z jakąś dziewczyną...
Słońce powinno już świecić jasno na nieboskłonie, lecz szare chmury nie pozwoliły nacieszyć się Londyńczykom jego blaskiem. Tymczasem w jednym z pokoi hotelowych panował jeszcze większy mrok, niż na zewnątrz. Zasłonięte rolety nie pozwalały światłu dziennemu wedrzeć się do środka, lecz niedomknięte okna mściły się niosąc z chłodnym wiatrem, odgłosy ulicy.
Brunet obudził się z nieznośnym bólem głowy i wspomnieniami z wczorajszego wieczoru, które starał się wymazać za pomocą alkoholu. Niestety i tym razem pamięć go nie zawiodła. Pamiętał każdy szczegół, co zmusiło go do natychmiastowego sprawdzenia zawartości swoje portfela. Gwałtowny ruch został nagrodzony bólem wszystkich mięśni spotęgowanych do potęgi entej, jednak ulgę przyniósł mu fakt, iż blondynka, z którą spędził noc nie okazała się być złodziejką i zabrała tylko tyle na ile się wyceniła.
Delikatne pukanie w futrynę zwróciło uwagę wpół przytomnego wokalisty.
- Co ty tu robisz? - warknął na widok Rose stojącej w drzwiach ubraną w podarte jeansy i za dużą, męską koszulę. Nie czekając na odpowiedź, zadał kolejne pytanie. - Gdzie Emily?
- Nataly - poprawiła go zielonooka. - Wyszła dwie godziny temu. Myślała, że nie będziesz nic pamiętał - wolnym krokiem zbliżyła się do krawędzi z drugiej strony łóżka.
- Znasz ją? - zmarszczył brwi próbując zignorować wiecznie przypominającego o sobie kaca.
- Oczywiście, znam wszystkie dziewczyny pracujące ze mną - westchnęła siadając na łóżku.
- Chciałaś powiedzieć "dziwki" - poprawił ją ignorant. - Jeszcze nie spotkałem "normalnej" dziewczyny, która poszłaby z facetem do łóżka za pieniądze - dodał wymieniając z nią złowieszcze spojrzenia.
- Niestety nie każdy ma kochającą rodzinę i środki do życia, jak co niektórzy - nie trudno się było domyślić, o kim była mowa.
- Dlatego najlepiej dawać dupy - nie co dzień wokalista zdobywał się na taką bezpośredniość, jednak dziś przychodziło mu to z nadzwyczajną łatwością. - I przy okazji łgać w żywe oczy - dodał sycząc.
- Co masz na myśli? - mrużąc oczy wbiła badawcze spojrzenie w bruneta.
- Że jesteś kłamcą - stwierdził.
- Nigdy Cię nie okłamałam - zapewniła próbując zachować spokój.
- Doprawdy? A kto udawał cnotkę przez ten cały czas? - lecz to mężczyzna jako pierwszy podniósł ton.
- Myślisz, że każda striptizerka jest panną lekkich obyczajów? - starała się unikać słów, które mylnie kojarzone są z jej zawodem.
- Nie, myślę, że każda jest dziwką - jednak najwidoczniej niebieskooki używał ich z premedytacją.
- Przykro mi, ale się mylisz - przecedziła przez zęby. - Więc wierz mi lub nie, ale Cię nie okłamałam.
- Ale nie wmówisz mi, że nie rozbierałaś się na oczach tych napaleńców, że nie pozwalałaś się im dotykać - dziewczyna milczała brzydząc się sama sobą, a Dan ukrywał swoją wściekłość za obojętnością. - Tak myślałem - dodał z nutą rozczarowania w głosie, której nie udało mu się zamaskować.
Bolesną ciszę przerwał szelest banknotów wyciąganych z portfela.
- Co ty robisz? - szatynka uniosła wzrok i zmarszczyła brwi na widok rzuconych przed nią wartościowych papierów.
- Rozbieraj się - rozkazał.
- Chyba sobie żartujesz... - taką miała nadzieję.
- Nie, przecież na tym polega twoja "praca" - oznajmił dorzucając cały portfel z zawartością. - Rozbieraj się - rozkazał ponownie, tym razem bardziej stanowczo. Brunet niestety nie żartował. Siedział z założonymi rękoma i czekał, a zdezorientowana nastolatka nie mogła uwierzyć własnym oczom, jednak po chwili rozchylone ze zdziwienia usta zamknęły się. Skoro tego właśnie sobie życzył, to dostanie to, czego chce.
Z zaciśniętymi ze wściekłosci zębami dziewczyna odpinała kolejno guziki koszuki w kratę. Nie śpieszyła się wiedząc, że Dan z trudem stara się nie odwracać od niej wzroku.
- Przestań - odezwał się ledwo słyszalny głos bruneta, gdy zauważył, że nastolatka nie ma na sobie stanika, lecz ona tylko uniosła głowę z zawistnym wyrazem twarzy i kontynuowała. - Przestań - powtórzył odwracając wzrok, gdy ta zsunęła koszulę z ramion i zaczęła rozpinać rozporek w spodniach. - Przestań! - krzyknął łamiącym się głosem. Nie chciał widzieć jej nagiego ciała, nie teraz, nie w taki sposób. A szatynka dostała to, co chciała. Wiedziała, jak to się skończy, lecz nie potrafiła się cieszyć swoim triumfem. Nie potrafiła patrzeć na łzy płynące po policzkach jej przyjaciela.
Zakładając koszulę na ramiona, zbliżyła się powoli do bruneta z opuszczoną głową i palcami wplątanymi w czuprynę. Dłoń dziewczyny delikatnie musnęła zarośnięty policzek wokalisty, a usta złożyły pocałunek na jego czole. Mężczyzna objął ją ramionami w talii i położył się ciągnąc ją za sobą.
- Przepraszam - wyszeptał, chowając twarz w jej obojczyku. - Ale obiecaj mi, że już nigdy więcej tam nie wrócisz, że zostaniesz ze mną, że będziesz już tylko moja - zaciskając uścisk, mówił jak małe dziecko, które nie chce dzielić się z nikim swoją ulubioną zabawką, ale można powiedzieć, że miało to w sobie pewien urok, któremu siedemnastolatka ulegała za każdym razem.
- Obiecuję - wyszeptała przeczesując delikatnie palcami czuprynę niebieskookiego. Nim się obejrzała, Dan zasnął w jej objęciach, a ona nie przestając go głaskać, nie mogła odpędzić się od myśli.
Ona rozbierała się za pieniądze, a on przespał się z jej koleżanką z pracy... czy można powiedzieć, że byli kwita? W każdym razie Rose nie tym zaprzątała sobie teraz głowę.
Ponoć, jeśli znajdzie się trzy powody, które są przeciw byciu z pewną osobą, to najwidoczniej nie jest im dane być razem... Szatynka znalazła ich dwanaście, ale koniec końców zaśmiała się pod nosem sama do siebie i wyszeptała - I tak Cię kocham głupku.
I tak oto dotarliśmy do końca "Let's be optimists". Zrezygnowałam z jednego flashbacku, bo im więcej pisze o Davidzie w tym większą popadam depresję, po za tym nie mogę się doczekać kontynuacji.
A co do niej... własnie.
Mam do was dwie prośby:
Po 1. Pomóżcie mi wymyślić tytuł dla drugiej części historii Roan.
Po 2. Chciałabym, abyście zadali mi nurtujące was pytania dotyczące LbO i to, co chcielibyście zobaczyć w kontynuacji. Postaram się spełnić wszystkie wasze wymagania i odpowiedzieć na każde pytanie w nadchodzących rozdziałach.
Wracając do pierwszej części...
Mam nadzieję, że ostatni rozdział się wam spodobał i czekam na wasze opinie w komentarzach ^^
te zawroty akcji, już chciałem zgłaszać do prokuratury, że mi tutaj rozdzielasz Rose i Dana XD nie spodziewałem się, że tak się to skończy, ale w sumie to lepiej ^^
OdpowiedzUsuńAle ja tu nikogo nie rozdzielam... Chociaż przeszło mi to przez myśl xD Ciekawe jak byście zareagowali na takie zakończenie - rozstanie Dana i Rose... Wyczuwam lincz, jak stąd no nieskończoności xDD
UsuńKobito, umarłam...Jprdl umarłam, ale ma ochotę umrzeć jeszcze 83974093847 razy, to był zajebiste ! Ja nwm co mam pisać , bo wow.....Rose w klubie nocnym i Dan. No mówię końcówka mnie rozwaliła . Amen
OdpowiedzUsuńPytania:(w sumie to nie mam żadnych, ale postaram się cos wymyśleć)
1. Kiedy następny rozdziały?
2. Masz już pomysł na kolejny sezon?
I nwm co dalej, opowiedz jak przebiegała twoja praca na LbO :D
~ ta która miała się uczyć do bioligii XD
I jeszcze raz ROZWALIŁA MNIE KOŃCÓWKA. Jak Danny zaczął wyciągać kose i wgl :O :O :O Zgon
Nie umieraj! Jak umrzesz, to kto będzie poświęcał oceny biologii, dla czytania moich rozdziałów? ;-;
UsuńHmm może nie do końca o tego typu pytania mi chodziło, ale też odpowiem xD
1. Następny rozdział pewnie zacznę pisać już jutro, ale dodam dopiero, jak zrobię nowy nagłówek i skombinuję jakiś tytuł xD
2. Początkowo druga część miała być zawarta w LbO, ale stwierdziłam, że jak będę to ciągnąć do pięćdziesiątego któregoś rozdziału, to wam się znudzi, po za tym skoro kontynuację zrobię osobno, to pozwoli mi na jej większe rozbudowanie ^^
3. Moja praca nad LbO... to było mniej więcej tak:
Wróciłam z wakacji z depresją, bo nie byłam na koncercie Bastille, tylko zaciągnęli mnie nad morze. Podczas wyjazdu nasłuchałam się oczywiście ich piosenek i naczytałam romansów, które ze sobą zabrałam. Bo co robić innego nad morzem, jak nie czytać książki? Tylko idiota by się opalał i pływał, czy zwiedzał... xD
Gdzieś tam po drodze miałam sen... że siedzę sobie na krawężniku, gram na gitarze i nagle podchodzi do mnie Dan i tak właściwie zaczęła się fantazja o Bastille. Oczywiście nigdzie nie spisywałam swoich pomysłów, bo nie miałam na czym, po za tym byłam na to zbyt leniwa.
Po powrocie natknęłam się na Bastille Poland, a tam wkręciłam się w dyskusję, na wskutek której powstało Bastille XXX. Poznałam Kamilę i przeczytałam kilka pierwszych rozdziałów jej ff. Jak dotarło do mnie, że takie wylewanie swoich fantazji w internecie jest normalne, to stwierdziłam "dlaczego by nie?". I tak oto zaczęłam przelewać swoje mrzonki na klawiaturę i publikować je w internecie xD Zaczęło mi się to podobać i co ważniejsze - znalazły się osoby, którym również zaczęło się to podobać, więc coraz bardziej się w to wkręcałam.
I to w sumie tyle z całej historii powstania (wiem, że o to nie pytałaś, ale się rozpędziłam) i pracy nad LbO xD
A już myślałam, że właśnie ta końcówka się wam nie spodoba... ALE JEDNAK *^* xDD
Też miałam depreche, bo nie było mnie na ich koncercie ;--; Do końca życia bd to wspominać 30 km dzieliło -.-...Ale nic, dobrze, ze Dick odpowiedział na pytanie Justyny i powiedział, ze przyjadą w tym roku (lato bodajże) Dzięki, że odpowiedziałaś na pytania, niech wszystko co potrzebujesz będzie z Tobą :D
UsuńPs.Nie umarłam, żyje, a sprawdzian poszedł świetnie :D
Moja depresja zaowocowała powstaniem LbO, czyli tak jakby nawet załamanie potrafię wykorzystać na swoja korzyść xD
UsuńNo ja mam nadzieję, że przyjadą, bo jak tak to zabieram żonę pod pachę i dotrę tam choćby pieszo!
Nmzc, lubię odpowiadać na pytanie (za to nie koniecznie mówić o sobie xD), więc to ja dziękuję za zalezienie mi zajęcia na kilka minut ^^
Potrzebny mi czas, wena i chęci... NIECH BĘDĄ ZE MNĄ!
Wiedziałam, że bóg Ci w piątkach wynagrodzi! xD
Wow. Wow. Nie powinnam była tego czytać na lekcji... Rozryczenie się jak idiotka ja fizyce to nie jest rzecz o której marzę. Na szczęście udało mi się pohamować.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego. Było już tak miło i uroczo i... I... A tu nagle... Na początku myślałam, że to może Vi przez włosy, ale kiedy Dan zaczął iść w jej stronę to już wiedziałam, ale mimo wszystko miała nadzieję, że może jednak nie...
I potem ta rozmowa. To było takie smutne. I zrobione tak genialnie. Chodzi mi nie o samą treść sceny, a w sposób w jaki postanowiłaś przedstawić bohaterów zdejmując z nich wszystkie maski, które nosili podczas całego przedstawienia. Pokazałeś Dana i Rose właśnie takimi jacy naprawdę są. Ich ból i pragnienia i myślę, że to była naprawdę dobra końcowa scena.
Wait... what?! Jakie rozryczenie? Jaka fizyka? ŻE JAK? Tylko mi nie mów, że zbierało Ci się na łzy, czytając moje wypociny... Trochę nie chce mi się w to wierzyć, ale jeśli to prawda, to mimo wszystko, bardzo mi to schlebia...
UsuńNie przepadam za taką uroczą, słodką atmosferą, więc jeśli już taka tworzę, to możecie się spodziewać szybkiego obrotu spraw o 180 stopni. Zdecydowanie wolę dzielić ludzi, niż ich jednać xD
Vi nie ma powodu, dla którego musiałaby zarabiać w ten sposób... Jedynaczka z dobrego domu, która wybrała się na studia do Londynu - nie sądzę, aby była zmuszona się rozbierać za pieniądze, ale nie twierdzę, że niebyła by do tego zdolna xD Tylko raczej traktowałaby to, jako zabawę, a nie sposób zarobku.
Rose to co innego... poszła w świat z gitarą, bez złamanego grosza. Z grywania na ulicy długo nie wyżyjesz, więc aby nie sprzedawać swojej cnoty, lepiej było po prostu odstawić na godność na bok i zatańczyć.
Cieszę się, że tak to zinterpretowałaś. Chociaż nie był to efekt zamierzony, i mimo iż miałam tą kłótnię już od pół roku w głowie, to koniec końców improwizowałam... ale sądząc po waszych opiniach nie wyszło mi to najgorzej, więc uważam ją za udaną.
Ludzie w przypłynie wściekłości pokazują kim naprawdę są. Odsłaniają swoje wszystkie wady i słabości, co chyba udało mi się pokazać za pomocą rozmowy bohaterów.
Mam rozumieć, że rozdział 33. mogę uznać, jako godne zakończenie dla LbO? Długo się zastanawiałam, czy aby na pewno dobrym pomysłem będzie zakończyć tę część w tym momencie, ale chyba jednak udało mi się podjąć jedna z niewielu właściwych decyzji w moim życiu xD
AAA!
OdpowiedzUsuńPatrycjo Sz.!!!!!!!!!! Kocham Cię!!!!!!!!
Co za wyciskacz łez???
Czytałam sobie wczoraj przed snem, nadrabiałam aż doszłam do tego rozdziału...
Doszłam do momentu gdzie Rose zaczeła sie rozbierać a Dan kazał jej przestać, on płakał i ja płakałam :( Stwierdziłm że nie czytam dalej choć mało zostało do konca rozdziału. Połozyłam sie spać no i nie wytrzymałam i jednak dokńczyłam czytanie a dziś piszę komentarz :)
Jezusieńku co tam się działo? Striptizerka? O matulu! Zabiłas mnie tym! Tego sie nie spodziewałam!.
Kłótnia, no musiała być bo jak inaczej?
Ale halo halo? Albo jestem slepa albo Dan nie powiedział Rose że ja kocha? A do 3 razy szuka?
CZekam więc niecierpliwie na kolejna część.
A teraz zmykam do pracy bo się zaraz spóżnię, jak zwykle z reszta :D
PS przepraszam za mój chaos ale jakoś nie umiem poskłada mysli, jest chyba za wcześnie... :) ale wierzę że mnie rozumiesz.
Buziaki Kochana , jesteś cudowna! :*
Ahh tyle wirtualnej miłości... gdyby tylko ludzie mi ją tak okazywali w realnym świecie ;-;
UsuńJaki wyciskacz łez? Tu nie było aż tak poruszających momentów... a przynajmniej nie starałam się o takie.
Ahh mój ulubiony moment~ Gdy tylko Dan uświadamia sb jak wielkim musi być idiotą, i jak bardzo rani Rose swoimi słowami... Zdecydowanie moje ulubiona scena z całego LbO.
Nikt się tego nie spodziewał i o to chodziło! Muszę was zaskakiwać, bo jaki byłby sens czytania przewidywalnej historii o szczęśliwej miłości? ŻADEN. Żadna miłość nie jest idealna i każdy skrywa tajemnice, które nie powinny ujrzeć światła dziennego, więc dlaczego by tworzyć nudny wyidealizowany świat, skoro można ukazać brutalną prawdę, która wydaje się być o wiele bardziej ciekawa?
Oczywiście, że musiała być kłótnia! Nie może być za kolorowo! xD
(SPOILER) Nie, Dan nie powiedział Rose, że ją kocha, po raz trzeci i zdradzę Ci, że nie przypadkowo xD
Kolejna część już niedługo się ukaże. Tylko skombinuje nowy nagłówek i poukładam sobie w głowie, co i jak należy rozegrać, i jakie tematy poruszyć.
Kochana, nie ważne, jak bardzo chaotyczna i zawiła byłaby twoja wypowiedź - ja zawsze cię zrozumiem ^^
Dziękuję, ty też jesteś cudna <3
W sumie masz rację, może nie był to typowy wyciskacz łez, ale u mnie wycisnął! Ja chyba za bardzo wczuwam sie w czytanie tych wszystkich opowiadań i pozniej tak mam :) Ale to u mnie dobry znak! Kocham nie-happy endy <3 wiem że to jeszcze nie koniec, jesli szykujesz druga część i wcale się nie obraże jesli i tamta nie bedzie miała szczesliwego zakonczenia. Zalezy co kto lubi, dla jednych właśnie takie moze byc szczesliwe :)
OdpowiedzUsuńŻyczę duzo weny i fajnych pomysłów! :*
Ja również wczuwam się w historie fantastyczne, ale tylko jedna książka, jak na razie doprowadziła mnie do łez.
UsuńJa też lubię nie-happy endy, jak już wspomniałam - są o wiele ciekawsze. Im bardziej dana historia Cię rani, tym bardziej się do niej przywiązujesz, a to wszystko dlatego, że każdy z nas gdzieś w głębi jest masochistą.
Tamta część będzie na pewno lepsza pod względem stylistyki, bo pamiętam, jak kiepskie były moje rozdziały na samym początku, i jak powoli się rozwijałam wraz z następnymi.
A co do zakończenia - to jedna wielka tajemnica, ale mam nadzieję, że ponownie uda mi się was zaskoczyć.
Nie dziękuję, bo zapeszę, ale tb również tego życzę ^^