Tygodnie mijały, a Rose i Dan stawali się sobie coraz bliżsi, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę i mimo, iż w ich zachowaniu nic się nie zmieniło, to jednak przyjaciele zauważyli wiszący w powietrzu zalążek uczucia. A może to po prostu były resztki jemioły ze świąt? W każdym razie w relacjach pary nie zaszły jakieś widoczne zmiany. Nie trzymali się za ręce, nie całowali po kątach. Dalej byli dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, lecz ciche pragnienie swojej bliskości nie umknęło uwadze czujnych strażników skarbu na końcu tęczy.
Irytująca melodia budzika wyrwała Smitha z krainy wiecznego zamysłu. Nie spał już od kilku godzin myśląc "co by było gdyby", albo "co będzie jeśli". Po omacku szukał na stoliku nocnym telefonu wydającego niepożądane dźwięki, po czym nieprzytomnym spojrzeniem sprawdził, która godzina pragnie być przez niego znienawidzona. Ósma rano...
Nachylił się nad śpiącą na drugim końcu łóżka nastolatkę zwiniętą w kłębek. Miała lekko rozchylone usta i jego bluzę Nasa, w której oczywiście tonęła, ale było jej zimno, a wokalista cechuje się wielką chęcią do dzielenia się swoją garderobą. W zasadzie, to nawet woli, gdy szatynka nosi jego ubrania zamiast swoich. Są przesiąknięte jej zapachem. Oczywiście jemu nie wystarczy, że prawie co noc kładzie się spać dokładnie z tym samym zapachem do łóżka... ON MUSI GO MIEĆ JESZCZE W SZAFIE.
- Rose... - szepnął odgarniając z jej twarzy zbłąkane kosmyki brązowych włosów za ucho. Wyglądała tak słodko, że niebieskooki nie miał serca jej budzić, ale jednocześnie nie mógł pozwolić jej spać do południa i pozwolić narzekać kolejne pół dnia, że jej nie obudził. - Wstawaj - tak, jego głos był tak donośny i stanowczy, że obudził śpiącego w pokoju obok Willa... Może i byłoby to możliwe, gdyby nie jego cholerna słabość do istotki, która właśnie odwróciła się na plecy wydając z siebie przeciągłe stęknięcie. Niestety Rose potrafi być urocza tylko i wyłącznie, gdy śpi, co dla nachylającego się nad nią wokalisty nie miało najmniejszego znaczenia. Odległość między ich ustami malała z każdym uderzeniem serca, a oczy nastolatki powoli się rozchyliły.
- Jesteś fatalnym budzikiem - mruknęła chwytając bruneta za podbródek, tak, że jej kciuk znajdował się na jego ustach, zachowując je w bezpiecznej odległości.
- A ciebie stanowczo za łatwo obudzić - zabrał jej rękę i szybko pocałował. Policzki dziewczyny oblały się lekkim rumieńcem, który bezskutecznie usiłowała ukryć odwracając głowę w drugą stronę, co tylko wywołało głupawy uśmiech na twarzy Smitha. Siedemnastolatka nie zdążyła jeszcze przywyknąć do zburzonego muru, który jeszcze kilka tygodni temu starała się wznosić wokół siebie, tylko po to, aby zachować dystans od niebieskookiego rzepa przyklejonego do jej ogona. Najwidoczniej tu również bez skutku...
- Wybieracie się dzisiaj do studia? - usiadła na łóżku odprowadzając wzrokiem do łazienki, wokalistę siłującego się z paskiem od spodni i złośliwą szlufką.
- Tak, więc musimy zaraz zejść na śniadanie, bo za godzinę wyjeżdżamy - zakładając bluzę wrócił się po telefon.
- To znaczy, że mogę jechać z wami? - zapytała nieśmiało, jakby pytała ojca, czy by ją wydziedziczył, gdyby okazało się, że zaszła w ciąże z przypadkowym facetem na imprezie...
- Jeszcze pytasz - przeczesał włosy palcami, po czym usiadł na krawędzi łóżka. - Za każdym razem pomagasz nam przygotować sprzęt, nadzorujesz próby, wyręczasz naszego dźwiękowca... Dlaczego mielibyśmy nie zabrać Cię na nagrania? - zmarszczył brwi próbując domyślić się co takiego skłoniło honorowego członka zespołu do zadania tak bezsensownego pytania.
- No wiesz, myślałam, że może nie do końca mi ufacie i... - przeciągała samogłoskę "i", bo wiedziała, jak mężczyzna zareaguje słysząc ciąg dalszy - ... może myślicie, że coś nagram, puszczę do sieci, czy cokolwiek.
- Zwariowałaś!? - jęknął o kilka decybeli za głośno. Właśnie tej reakcji obawiała się dziewczyna, ale ku jej zdziwieniu Dan nie nakrzyczał na nią, tak jak zwykle, tylko przyciągnął do siebie i wygilgał każdy skrawek ciała, co było dla szatynki największą torturą. Śmiech towarzyszył protestującym okrzykom i nieudanym próbom wyswobodzenia się z ramion bruneta. - Obiecaj, że już nigdy takie bzdury nie przyjdą Ci na myśl - zaprzestał inwazji, a zielonooka z trudem dostrzegała jego poważny wraz twarzy przez zeszklone oczy. - Obiecujesz? - dopytywał dla pewności, a w odpowiedzi otrzymał tylko przytakujące skinienie głową. - No to ubieraj się Śpiąca Królewno - zsunął ją sobie z kolan i wstał z łóżka kierując się w stronę salonu.
- Kopciuszek, Śpiąca Królewna... Co jeszcze? - jęknęła przypominając sobie, jak chłopcy zwykli ją zwać, zanim się zaprzyjaźnili.
- Dzwonnik z Notre Dame - zawołał z pomieszczenia obok, a naburmuszona Rose od razu posłała tam poduszkę, która wylądowała ledwo za progiem drzwi do sypialni. - Chyba nie trafiłaś...
Czarny van zaparkował pod studio już trzy godziny temu, a członkowie zespołu nadal byli zamknięci w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu. To chyba był dla nich zły dzień, na co zielonooka przestała zwracać uwagę, już godzinę temu. Pozwoliła im się wykłócać o różne pierdoły, a sama zajęła się pochłanianiem wiedzy na temat wszystkich przycisków, pokręteł, światełek i nie tylko znajdujących się w studio. W czasie, gdy jej przyjaciele byli w impasie, ona słuchała uważnie każdego słowa mężczyzny siedzącego obok niej, który trzymał piecze nad całym studio.
Minuty mijały, a chłopcy zdawali się być coraz bardziej zrezygnowani. Widząc to, nastolatka włączyła mikrofon i przypomniała przyjaciołom o swojej obecności.
- Przykro mi Dan, ale tym razem nie mamy dla ciebie "Łez Jednorożca", abyś mógł wyciągać tak wysokie dźwięki, więc może po prostu spróbuj zaśpiewać to o półtonu niżej? - uwaga czterech mężczyzn skupiła się na siedzącej za konsolą.
- Dlaczego wcześniej o tym nie powiedziałaś? - jęknął Kyle, choć to co powiedziała siedemnastolatka było tak banalnie oczywiste...
- Prawdopodobnie dlatego, że byliście zbyt zajęci sobą, aby dać dojść mi do słowa - stwierdziła wzruszając obojętnie ramionami. Ale taka była prawda... chłopcy po prostu czasami wdając się w dyskusje, zapominają o reszcie świata. - Proponuję wam małą przerwę. Perkusja się rozluźni, gitara odpocznie, klawisze zrelaksują, a struny głosowe przestaną błagać o pomoc...
- Nie zapomnij o mikrofonach - zauważył Woody.
- Wybacz, mikrofony też mają prawo do przerwy - westchnęła świadoma kilkuletniej mentalności swoich starszych o co najmniej 10 lat przyjaciół. - A teraz proszę iść na obiad, bo nawet ja słyszę, jak wam w brzuchach burczy - co było prawdą, bo jelita każdego z członków dawały o sobie znać przynajmniej raz...
W czasie, gdy zespół zaspokajał głód, Rose bawiła się konsolą. Dźwiękowiec najwidoczniej darzył ją sporym zaufaniem, skoro zostawił ją samą w pokoju pełnym nieograniczonych możliwości muzycznych i nieznanej jej jeszcze technologii.
- Chcesz zobaczyć, jak to jest być po drugiej stronie? - Smith podszedł do niej od tyłu i oparł się o oparcie obrotowego fotela.
- Chyba jednak podziękuję... - skrzywiła się na samą myśl o swoim głosie rozbrzmiewającym w tym pokoju. To nie byłoby ciekawe doświadczenie dla nikogo...
- Chociaż spróbuj - namawiał brunet. - Zaśpiewasz jedną piosenkę i dam Ci spokój. Obiecuję - ukucnął przy niej i odwrócił fotel przodem do siebie, aby zmusić nastolatkę do spojrzenia w te proszące, szczenięce oczy...
- Różyczka będzie śpiewać? Super - brodacz wszedł do pokoju wraz z resztą zespołu, co wcale nie zaowocowało entuzjazmem ze strony szatynki. Im więcej osób będzie słyszeć jej straszne jęki, tym gorzej.
Po odmowach i protestach, zielonooka wreszcie dała się zaciągnąć do dźwiękoszczelnego pomieszczenia, w którym znajdowała się tylko ona, Will, kilka instrumentów i pełno kabli. Krótka narada z instrumentalistą i nastolatka była względnie gotowa do okaleczenia uszu wszystkich zebranych. Stanęła przed mikrofonem i nałożyła słuchawki, tak aby jedno ucho było odkryte. Ostatni głęboki oddech, a słowa same składały się w piękną melodię i płynęły tworząc historię wartą opowiedzenia. Może i piosenka nie była jej autorstwa, ale trzeba przyznać, że Ed Sheeran w pisaniu tekstów nie ma sobie równych.
Oh, misty eye of the mountain below
Keep careful watch of my brothers' souls
And should the sky be filled with fire and smoke
Keep watching over Durin's sons
Pierwsze szarpnięcia za struny, pomogły szatynce się w pełni rozluźnić i rozwiązać supeł ściskający jej gardło. Początek już za nami, więc teraz powinno być z przysłowiowej "górki".
If this is to end in fire
Then we should all burn together
Watch the flames climb high into the night
Calling out father, oh,
Stand by and we will
Watch the flames burn auburn on
The mountain side
And if we should die tonight
Then we should all die together
Raise a glass of wine for the last time
Calling out father, oh,
Prepare as we will
Watch the flames burn auburn on
The mountain side
Desolation comes upon the sky
Z opuszczonymi powiekami, zielonooka pozwoliła się ponieść muzyce.
Nie miała co zrobić z rękoma, więc zawieszone w powietrzu zmieniały pozycję w zależności od wysokości dźwięku. Łączyło się to w miarę naturalne i płynne ruchy, którymi wspomaga się większość wokalistów.
Now I see fire inside the mountain
I see fire burning the trees
And I see fire hollowing souls
I see fire blood in the breeze
And I hope that you'll remember me
I will cover my eyes
For if the dark returns
Then my brothers will die
And as the sky is falling down
It crashed into this lonely town
And with that shadow upon the ground
I hear my people screaming out
Now I see fire inside the mountain
I see fire burning the trees
I see fire hollowing souls
And I see fire burn auburn on the mountain side
Gdy tylko ucichły ostatnie dźwięki gitary, dziewczyna ściągnęła słuchawki i powiesiła je na mikrofonie. Bała się podnieść wzrok i zobaczyć reakcję przyjaciół, ale zanim zdążyła drgnąć, jej plecy boleśnie odczuły spotkanie z otwartą dłonią Willa.
- Całkiem nieźle, jak na pierwszy raz - stwierdził zadowolony basista odkładając gitarę.
- Robimy dubla - odezwał się głos uśmiechniętego Chrisa.
- Chyba śnisz - rzuciła złowieszcze spojrzenie w kierunku przyjaciół, których stres i obawy nastolatki najwidoczniej bawiły bardziej, niż powinny.
- Nagrałeś to? - zaciekawił się brodacz, gdy perkusista wyłączył mikrofon.
- Oczywiście - uśmiechnął się udając, że cały czas tylko bawił się telefonem i wcale nie miał przy tym włączonej kamery.
- I ja również - wtrącił się dźwiękowiec, który właśnie zdjął palec z przycisku nagrywania na konsoli. Najwidoczniej męska telepatia działa na najwyższych obrotach, więc nie pozostało już nic innego, jak przybić triumfalną piątkę i wracać do pracy.
I tak oto powoli zbliżamy się do końca~
Z jednaj strony jest mi smutno, bo to jednak KONIEC,
ale z drugiej - cieszę się, że będę mogła wam
pokazać świat Rose z nieco innej perspektywy
w drugiej części.
Problem mam tylko z tym, jak ją zatytułować.
bo "Let's be optimists 2" brzmi tak trochę drętwo xD
Wracając do rozdziału - mam nadzieję,
że się podobał i czekam na wasze opinie ^^
szkoda bardzo, że przygody Rose i Dana dobiegają końca. Liczę jednak, że szybko wrócisz do nas z sequelem? :D Cudny "łącznik", przyjemnie się czyta! :)
OdpowiedzUsuńTaa, tez mnie boli koniec LbO... ale jak tylko wykombinuje nowy wygląd bloga i uzupełnię spis postaci, to przyjdzie kontynuacja (choć jeszcze nie wiem, jak ją nazwę...). Za dużo niedokończonych spraw, pytań bez odpowiedzi i zdarzeń, które chciałabym jeszcze opisać, więc na pewno z niej nie zrezygnuję. Może będzie odrobinę krótsza od LbO, ale mam nadzieję, że również wam się spodoba, bo ja osobiście nie mogę doczekać się pisania ^^
UsuńCieszę się, że mój "łącznik" Ci się spodobał xD
Nadrobiłam! Zabawy w studio zawsze należały do moich ulubionych rodzajów scenek w Bastillowych ff, nawet jeśli ja sama nie miałam jeszcze okazji czegoś takiego napisać... Pewnie bym to zawaliła :/
OdpowiedzUsuńI ciekawe jak to debile wykorzystają nagranie Rose ze studia :>
A i jeszcze poranek. To było urocze agh x
Cieszę się, że znowu u mnie zawitałaś ^^ Brakowało mi twoich wypracowań po winie ;-; xDD
UsuńZależało mi, aby gdzieś wtrynić rozdział o studio, bo też przepadam za tego typu tematyką, a jako iż nie potrafię tego rozwinąć, bo pewnie bym to spieprzyła, to napisałam sobie taki "łącznik" xD
Wszystko będzie opisane w kontynuacji. Obiecuję. Trust me, I'm PatS xD
Jak ja bym chciała taki poranek z... BOŻE Z KIMKOLWIEK. No może ie tak do końca z kimkolwiek, ale na pewno z wyjątkową dla mnie osobą, czyli w tej chwili to byłby albo Alex, albo nasz kochany dork - Dan xDD
Bardzo fajnie ujęlaś prace w studio :)
OdpowiedzUsuńRose spiewajaca "Fire" no miod malina :) w ogole fajnie ze strony Dana ze namowil aby zaspiewala.
Koniec? Jaki koniec? Nie przyjmuje do wiadomosci :D
A dziękuję ^^ Nie miałam pojęcia, jak to opisać, więc pisałam, co mi palce na klawiaturę naniosły i tak o jakoś wyszło... i to nawet chyba nie najgorzej xD
UsuńAhh tyle szukania fajnego coveru, jednak się opłaciło T^T
Danyul miał swoje ukryte motywy... ta cwana bestia nie zrobiła niczego bezinteresownie xD
Tak, koniec. Ale jeszcze nie taki kategoryczny koniec xD