niedziela, 4 stycznia 2015

Let's be optimists - Rozdział 31.

Ciemnooki blondyn był znany ze swej arogancji, stanowczości i brutalnej siły, której często używał zamiast słów. Typowy mężczyzna lub raczej przykładny "samiec alfa". Jednak, gdy tylko owy wzór męskości przekraczał próg swojego domu, sytuacja ulegała nagłej zmianie. Rozczochraniec zostawiał wszystkie negatywne cechy swojego charakteru za drzwiami i stawał się odpowiedzialną głową rodziny. Jedyną osobą z zewnątrz, jaka wiedziała o drugim obliczu najbardziej pożądanego nastolatka, była mała Rose. Zdecydowanie wolała tą stronę medalu, dlatego często spędzali czas w jego domu.
Pani Katarzyna, jak co dzień wychodziła do pracy w weekend jeszcze przed południem. Do jej powrotu David miał się zająć młodszym bratem i nie sprowadzać znajomych, jednak zielonooka nie była byle jaką znajomą. Najlepsza przyjaciółka blondyna była niepisanym członkiem rodziny Tomaszewskich. Często przychodziła Davidowi z odsieczą, gdy ten był skazany na kilkugodzinne uwięzienie w czterech ścianach, lub przyprowadzała do domu kompletnie pijanego nad ranem. Mały anioł stróż, czuwający nad wiecznie roztrzepanym nastolatkiem, ulubiona opiekunka Krzysia i doskonała kandydatka na żonę, według Pani Kasi.
- Na razie chłopcy - matka ucałowała czule synów w policzek. - Rozalia powinna zaraz przyjść, więc do tego czasu - proszę nie roznieście domu, dobrze? - uniosła pytająco brew, znając możliwości swoich pociech.
- Dzień dobry Pani - zza pleców ciemnookiej odezwał się dziewczęcy głos dwunastolatki.
- O, witaj Rosi - kobieta przywitała drobną szatynkę szerokim uśmiechem i wpuściła do środka. - Bądźcie grzeczni - przestrzegła synów, po czym z łagodniejącym wyrazem twarzy zniknęła za zamkniętymi drzwiami.
- Co ja mam sześć lat? - parsknął poirytowany, kierując się do swojego pokoju.
- Masz rację... Pani Kasia chyba trochę przesadziła - stwierdziła krocząc za przyjacielem, który ucieszył się z jej poparcia. - W końcu twoja mentalność nie sięga nawet poziomu pięciolatka - lecz dumny uśmieszek szybko zniknął mu z twarzy.
- Bardzo zabawne - mruknął kładąc się na łóżku, a drobna szatynka zaraz znalazła się obok niego. Pozwoliła objąć się silnym ramieniem i położyła głowę na piersi przyjaciela, wsłuchując się w jego spokojne bicie serca. Często spędzali tak całe noce rozmawiając o wszystkim, żaląc się sobie nawzajem i żartując.
- Muszę dzisiaj wyjść wcześniej - westchnęła ciężko zielonooka.
- Dlaczego? Patryk znowu próbuje zgrywać przykładnego braciszka i "chronić" Cię przede mną? - syknął marszcząc brwi. Na samą myśl o narcystycznym szatynie, dostawał białej gorączki. Na szczęście nienawiść była odwzajemniona, więc chłopcy przy każdym spotkaniu najchętniej by się pozabijali. Niestety zachowali jeszcze resztki zdrowego rozsądku i nie chcieli, aby Rozalia oglądała tego typu sceny. Jednak zdarzały się dni, w których korzystali z jej nieobecności i potykali się tylko po to, aby rozlać trochę krwi.
- Nie, mam dodatkowy trening przed zawodami - wyjaśniła, od razu słysząc złość w głosie przyjaciela.
- Ta kobieta kiedyś Cię zamęczy - westchnął z lekką ulgą, ciesząc się, że tym razem nie chodziło o nadopiekuńczego brata.
- Ale zanim to zrobi, osiągnę Mistrzostwo Polski - z szerokim uśmiechem na ustach, podparła się na łokciach, aby spojrzeć w ciemne oczy.
- Ambitna jesteś - zaśmiał się pod nosem siadając na łóżku. - Ale skoro już jesteśmy w temacie tańca... - zaczął niepewnie. - Nauczyłabyś mnie kilku podstawowych kroków, abym nie wyszedł na idiotę?
- Przecież umiesz tańczyć - szatynka zmarszczyła brwi pamiętając, jak to uwiódł już nie jedną dziewczynę na parkiecie.
- Ale nie TAK... - przeczesał palcami blond czuprynę.
- Mam rozumieć, że impreza, na którą się wybierasz, wymaga od ciebie znajomości podstawowych kroków tańca towarzyskiego i "obroży"? - zaśmiała się pod nosem. Nawet ona nie była tak okrutna, aby kazać przyjacielowi założyć krawat.
- Niestety - mruknął nie do końca zadowolony. - Ale mam nadzieję, że zgodzisz się mi towarzyszyć - uniesiony kącik ust zachęciłby każdą dziewczynę do pójścia za nim w ogień, lecz Rozalia tego nie potrzebowała. Zrobiłaby to od razu, bez zastanowienia.
- Jeśli zdradzisz mi datę i rodzaj uroczystości, to może to przemyślę - próbowała zachować powagę, ale uniesiona komicznie brew ciemnookiego jej na to nie pozwoliła.
- Wesele, siedemnastego dnia, dwunastego miesiąca - wyjaśnił.
- Za tydzień mam zawody... - przygryzła wargę z ciepiącym wyrazem twarzy.
- Trudno - westchnął opierając się o ścianę. - Będę musiał wytrzymać towarzystwo ciągle ciągnących mnie na parkiet ciotek.
- Nie jesteś zły? - wlepiła wielkie, smutne, zielone oczy w blondyna.
- Skądże - zaśmiał się pod nosem. - Nie mogę od ciebie wymagać opuszczenia zawodów z mojego powodu - wyjaśnił czochrając jedną ręką włosy szatynki.
- Ale mówiłam, że zawsze możesz na mnie liczyć - burczała doprowadzając do ładu zbłąkane kosmyki. - A teraz, gdy mnie potrzebujesz - ja nie mogę Ci pomóc.
- Wystarczy, że nauczysz mnie tańczyć - uśmiechnął się delikatnie.
- To wstawaj - dziewczyna zerwała się z łóżka. - Zaczynamy lekcję - stanowczo oznajmiła.
- Już? - uniósł pytająco brew zsuwając się powoli na krawędź materaca.
- Tak, ale zanim zaczniemy... - zrobiła pauzę, aby podładować napięcie - ... założysz garnitur.
- Chyba żartujesz - zaśmiał się pod nosem.
- Może i nie mogę Ci towarzyszyć na weselu, ale nie mam zamiaru przegapić okazji na oglądanie twoich tortur - skrzyżowała wyczekująco ręce na piersi.
- Sadystka - syknął leniwie wstając z łóżka i wyszedł z pokoju. Po kilku minutach stanął w drzwiach w czarnych spodniach, białej koszuli i ciemnoszarej marynarce. Na widok niemego "wow" na twarzy dziewczyny odsłonił zęby w uśmiechu, po czym spuszczając z niej wzrok przygryzł wargę zakłopotany jej zielonymi oczami wlepionymi w jego sylwetkę.
- Całkiem nieźle - stwierdziła wreszcie szatynka.
- Dzięki - rzucił mimochodem. - Ale wiesz, że to jest niesprawiedliwe? Skoro ja musiałem się specjalnie ubrać w garnitur, ty powinnaś wbić się w sukienkę - zauważył mierząc wzrokiem szatynkę ubraną w zwykłe jeansy, białą bluzkę z 3/4 rękawem i czarną, skórzaną kurtkę, którą przed chwilą rzuciła na łóżko.
- Nie marudź i chodź - włączyła radio stojące na szafce i wyciągnęła rękę do przyjaciela. Pierwsze dźwięki, jakie rozbrzmiały w pokoju były początkiem utworu Mariah Carey - I Want To Know What Love Is.
- Chyba żartujesz... nie będę do tego tańczył - jęknął robiąc krok w tył.
- Wybacz, że nie mam wpływu na to co aktualnie puszczają w radiu - podeszła gwałtownym krokiem do ciemnookiego, chwyciła za nadgarstek i zaciągnęła na środek pokoju. Po pokazaniu, jak powinna wyglądać rama w tańcu, zaczęła go uczyć podstawowych kroków licząc na głos. - Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy...
Stacja radiowa przygrywała im w rytmach Jamesa Morrisona, Beyoncé, OneRepublic i Cyndi Lauper. Z czasem David radził sobie coraz lepiej, jedyną rzeczą, która mu przeszkadzała był wzrost zielonookiej. Nijak niewygodnie tańczyło się z dziewczynką, która miała niecałe sto pięćdziesiąt centymetrów wzrostu, zwłaszcza, gdy jej partner mógł pochwalić się swoim metr osiemdziesiąt.
- Jesteś strasznie niska - westchnął odchylając głowę w tył.
- To może dlatego, że jestem od ciebie o cztery lata młodsza? - burknęła, zmęczona ciągłym marudzeniem przyjaciela.
W tle rozbrzmiał utwór A Fine Frenzy - Almost Lover, jeden z niewielu ulubionych smętów blondyna. Objął więc dziewczynkę w udach jedną ręką i uniósł, tak, że była teraz nawet nieco wyższa od niego.
- Od razu lepiej - uniósł zadowolony kącik ust, a szatynka oblała się rumieńcem.
- Głupek... - mruknęła, gdy blondyn śmiał się pod nosem z jej reakcji. Zaczęli tańczyć w rytm spokojnej melodii i rozpływać się z każdym kolejnym dźwiękiem pianina. Gdy piosenka skłaniała się ku końcowi mężczyzna zwalniał tępa wpatrując się w zielone oczy przyjaciółki. Tak drobna, tak delikatna, tak niewinna... czasami bał się ją dotykać z myślą, że rozpadnie mu się w dłoniach, zniknie niczym piękny sen i nie pozostawi po sobie śladu. Stąpająca po ziemi anielica, widząc zmartwienie na twarzy ciemnookiego pogładziła dłonią jego zarośnięty policzek z delikatnie uniesionymi kącikami ust, a on stanął w miejscu wraz z ostatnimi dźwiękami melodii.
- Kiedy obiad? - zza drzwi wychylił się Kriss. - I dlaczego ubrałeś garnitur? - zmarszczył brwi widząc starszego brata stojącego na środku pokoju z Rozalią na rękach.
- Nie twój interes - burknął, odstawiając przyjaciółkę na ziemię.
- Oj już przestań - jęknęła z rękoma na biodrach. Nie przepadała za tonem, jakim David zwykł odnosić się do siedmiolatka. - Za chwilę coś przygotuję - łagodniejąc zwróciła się do małego szatyna, podobnego do matki.
- To ty umiesz gotować? - zdziwił się ciemnooki, gdy tylko Kriss wyszedł z pokoju.
- Nigdy nie próbowałam, ale to chyba nie może być takie trudne... - wzruszyła obojętnie ramionami.

David poszedł się przebrać w normalne ubrania, a dwunastolatka w tym czasie buszowała w kuchni. Gotowanie okazało się być trudniejsze, niż sądziła, więc blat, na którym pracowała nie wyglądał najlepiej... Na pewno nie zdał by testu białej rękawiczki. Rozbawiony tym widokiem blondyn oparł się o framugę drzwi i przyglądał męczarniom przyjaciółki.
- To nie jest zabawne - syknęła, czując na sobie jego wzrok.
- Czy ja coś powiedziałem? - ubrany w ciemne jeansy i szary sweter zaśmiał się pod nosem robiąc głupią minę. - Pomóc Ci? - podszedł do niej o brodę na czubku jej głowy. - To nie wygląda to najlepiej.
- Jednak nie umiem gotować... - westchnęła. - Nikt nie będzie mnie chciał za żonę - zaśmiała się pod nosem z udawanym smutkiem na twarzy.
- Na szczęście masz mnie - ustawił się obok dziewczynki i podciągnął rękawy. - Ja przynajmniej umiem gotować, a ciebie i tak nikomu nie oddam, więc nie łudź się, że wyjdziesz za mąż - poczochrał jej włosy jedną ręką.
- Tak więc ucz mnie, mój władco - burknęła, ponownie doprowadzając swoją fryzurę do ładu.
- A na co masz ochotę? - zapytał zacierając ręce.
- Nie jestem głodna... - mruknęła pod nosem.
- A więc pizza! - oznajmił gotowy do pracy.
- Zabawne... - syknęła z irytacją.
Po kilku minutach wszystkie składniki znajdowały się już na blacie, a David mówił szatynce co po kolei ma dodawać do wyrabianego przez niego ciasta.
- I to wszystko? - zdziwiła się widząc z jaką łatwością przychodziło to jej przyjacielowi.
- Oczywiście, przecież mówiłem Ci, że to banalnie łatwe - wzruszył ramionami jakby to było coś oczywistego. - Tylko dla ciebie jest to zbyt skomplikowane - zażartował brudząc jej nos mąką, którą miał jeszcze na dłoniach, co nie było dobrym pomysłem... Zielonooka zrewanżowała się sypnięciem mu szczyptą proszku w twarz, a to już rozpoczęło wojnę.
- Ja tego nie sprzątam... - odezwał się stojący w drzwiach Kriss, zastając całą białą kuchnię z kucharzami włącznie.





Powoli zbliżamy się do końca pierwszej części LbO,
więc muszę was jeszcze trochę pomęczyć flashbackami.
Nie będzie ich dużo, więc się nie zniechęcajcie xD
Mimo wszystko mam nadzieję, że rozdział
się wam spodobał i czekam na wasze
opinie w komentarzach ^^

5 komentarzy:

  1. Awww OTP Pats zawsze na propsie ❤ słodkie dzieciaki, a tak z ciekawości ile mieli wtedy lat?
    Bawi mnie fakt, że Rose jest zwykle doroślejsza od otaczających ją duuużych facetów xd faceci to dzieciaki nie oszukujmy się xd
    Ciekawi mnie, czy Rose wygrała te zawody czy jednak jej się nie udało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje OTP <3 Tak bardzo ich kocham, że chyba zrobię o nich osobne opowiadanie *^* xDD
      Było napisane, że Rose miała 12, a idąc tym tropem, starszy o 4 lata Dawid musiał mieć 16.
      Bawi Cię to? A mnie nie... BO MAM DOKŁADNIE TAKA SAMĄ SYTUACJĘ. I czasami, gdy wykazuje się większą dojrzałością, niż mój ojciec, a psycholog twierdzi, że jestem za młoda na swój wiek (stwierdziła, że spokojnie mogłaby mi dać 25), naprawdę zaczynam się o siebie martwić... Pomijając fakt, że większość facetów dojrzewa emocjonalnie tylko do siódmego roku życia, jak to zwykła twierdzić Pani dyrektor z mojej starej szkoły xD
      Na wszystkie pytania dotyczące Rose, Roan, itd. odpowiem w drugiej części, którą jeszcze nie wiem, jak zatytułuję xD

      Usuń
  2. Już mowilam ze lubię flashbacki :) ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba coś sobie przypominam, ale nie jestem pewna xDD

      Usuń
  3. 23 yr old Web Designer III Rheta Newhouse, hailing from Arborg enjoys watching movies like Melancholia and Homebrewing. Took a trip to Old Towns of Djenné and drives a Beretta. mozesz sprobowac tego

    OdpowiedzUsuń