niedziela, 14 grudnia 2014

Let's be optimists - Rozdział 27.

David został pochowany w Krakowie - tam gdzie jego ojciec, który nawiasem mówiąc pochodził z Londynu. Do Polski przybył za miłością swojego życia, czyli piękną Katarzyną - matką blondyna.
Historia jest długa i zawiła, a gdyby podać ją w pigułce skracała by się do tego, iż Kate wyjechała za granicę na studia, a Tony już pierwszego dnia pomógł się jej odnaleźć na korytarzach ogromnego uniwersytetu. Przed końcem szkoły pojawił się mały David, co zmusiło zakochaną parę do przerwania nauki i pobrania się. Kilka pierwszych lat życia, ciemnooki malec spędził w Londynie, po czym wraz z rodzicami wywędrował do Polski, a konkretniej Krakowa. Tam po kilku latach Kate ponownie zaszła w ciążę, a przed narodzinami drugiego syna, Tony wracając z pracy znalazł się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie. Kula przebiła płuco i zniwelowała jakiekolwiek szanse na ratunek. Mężczyzna nie wrócił już do domu...
Cała rodzina została na głowie jedenastolatka, który po pogrzebie ojca przejął panieńskie nazwisko matki, i musiał szybko dojrzeć do roli głowy rodziny. Wspierał matkę, jak tylko mógł i opiekował się młodszym bratem.
Przeprowadzka do małego miasteczka była próbą ucieczki przed bolesnymi wspomnieniami i uchronienia synów przed losem, jaki spotkał ich ojca.
W małych Rakoniewicach ich życie zmieniło się o 180 stopni, zaczęli wiązać koniec z końcem. Na to wszytko pojawiła się mała Rozalia, która zawsze starała się być jak najbardziej pomocna oraz była jedynym powodem, dla którego David zwalniał mknąc ulicami na swoim motocyklu.

Po pogrzebie cała grupa znajomych udała się do baru, w którym razem z ciemnookim bywali co jakiś czas. Wszyscy pili i głośno się bawili wiedząc, że David nigdy nie chciał, aby go opłakiwano. Zawsze uprzedzał, że jeśli zrobią stypę po jego śmierci, będzie ich nawiedzał po nocach... Mieli po prostu iść się zabawić. Tak też się stało, lecz śmiechy panujące na sali nie były wyrazem jakiejkolwiek radości. Każdy wspominał chwilę spędzone z blondynem i chwile, z których, jak to się mówi "jeszcze kiedyś będziemy się z tego śmiać". Tak, to był właśnie ten moment. Opowiadanie sobie nawzajem najdziwniejszych historii związanych z Davidem i próba maskowania płynących po policzkach łez.
Rose tymczasem siedziała przy barze ze skórzaną kurtką przyjaciela na swych ramionach. Tą samą, którą zawsze miał na sobie podczas jazdy i tą samą, w której wydał swoje ostatnie tchnienie. Z podpuchniętymi oczami szatynka wpatrywała się w swoje blade, zimne dłonie ułożone na blacie. Spojrzenie miała puste, a myśli pełne planów, jak w najskuteczniejszy sposób skończyć ze sobą, by móc ponownie spotkać się z pierwszą miłością. Każdy kolejny wydawał się być coraz bardziej kuszący, gdy nagle z zamyślenia wyrwał ją głos barmanki.
- Podać coś? - niebieskooka przyglądała się wrakowi człowieka już dłuższą chwilę.
- Cokolwiek wysokoprocentowego - odparła na pół żywa czternastolatka mając nadzieję, że szum alkoholu choć na chwilę zagłuszy prześladujące ją, myśli samobójcze.
- Dowodzik jest? - uniosła pytająco brew.
- Kobiet się o wiek nie pyta - jak zwykle chętna do konwersacji zielonooka, zniewoliła błądzące kosmyki włosów zakładając je za ucho.
- Zraniona przez faceta, co? - słysząc złośliwą uwagę, starsza o dwa lata barmanka przybrała przyjazną postawę w przypływie empatii. - Znam ten ból... - postawiła przed czternastolatką zamówiony trunek, choć była w pełni świadoma jej wieku. - Mnie też zraniono. Ciemnooki blondyn naobiecywał cudów, zaciągnął do łóżka, a potem słuch o nim zaginął - wykrzywiła usta w nieprzyjemnym grymasie pytając siebie, jak bardzo musiała być głupia, aby tak szybko ulec nieznajomemu mężczyźnie. - Ale fakt, faktem - był nieziemsko przystojny - ot i odpowiedź. - Tylko dziwny był sposób, w jaki wymawiał swoje imię... - zmarszczyła brwi, usiłując sobie je przypomnieć. - Chyba David... - słysząc to Rose od razu otworzyła szeroko oczy, ale po chwili zaskoczenie zniknęło, a szatynka podparła głowę na ręce, opierającej się łokciem o blat. Blond rozczochraniec miał tendencje do bywania w różnych miejscach i uwodzenia kobiet, namawiając je na jednorazową podróż do krainy rozkoszy, czego zielonooka była w pełni świadoma.
- Więc zranił nas ten sam mężczyzna - stwierdziła czternastolatka pozwalająca, aby złoty płyn zalał jej gardło palącą goryczą.
- Na prawdę?! - zdziwiła się niebieskooka i poczuła niewidzialną więź łączącą ją z siedzącą przed nią dziewczyną. Zranione przez tego samego mężczyznę... to przeznaczenie! - a tak przynajmniej myślała. - Co Ci zrobił ten sukinsyn? Takich to powinno się za jaja wieszać na wiatrakach...
- Umarł - przerwała jej ciąg dalszych wyzwisk, odstawiając puste szkło na blat. Niebieskooka wlepiła zdziwiony wzrok w mentalnie martwą sylwetkę drobnej szatynki i dosłownie oniemiała.
- To może kolejnego drinka na koszt firmy? - zapytała z przepraszającym wyrazem twarzy. - Tak w ogóle, to jestem Wiktoria - podsuwając napełnione szkło, miała nadzieję, że nie uraziła klientki.
- Rose - unosząc lekko kącik ust rozwiała wątpliwości barmanki.


- Upijałaś czternastolatkę! - jęknęła Joe udając oburzoną, choć nie do końca jej się to udało, bo już przy końcu nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
- To nie tak! - odezwała się Vi. - Ja tylko uchroniłam ja od rzucenia się pod pierwszy lepszy samochód...
- Wprowadzając w stan nieważkości, aby nie mogła ustać samodzielnie na nogach? - rozbawiona blondynka uniosła pytająco brew.
- Dokładnie! - udając powagę miała nadzieję, że nikt się nie zorientuje, że sama na to nie wpadła i po prostu przytaknęła.
- Całkiem sprytne - dziewiętnastolatka była kiepską aktorką, więc po uwadze z ciemnookim, trójka dziewczyn wybuchnęła śmiechem.
- Ale muszę przyznać, że pomogło - stwierdziła anemiczka, gdy już tylko opanowała głupawkę.
- Wybieramy się do miasta, idziecie? - Will stanął w progu kuchni, z rękoma w kieszeni.
- Ja zostaję - zielonooka zeskoczyła z blatu.
- Więc poczekajcie tu na nas z Danem. Powinniśmy wrócić za jakieś dwie godziny - rzucił ubierając skórzaną kurtkę.
- Z Danem? - zmarszczyła brwi, nie skacząc z radości na myśl o zostaniu sam na sam z wokalistą.
- Tsa, stwierdził, że nigdzie się nie rusza. Najwidoczniej nie wydobrzał jeszcze po wczorajszym - stwierdził, wzruszając ramionami basista.
"No pięknie..."





Kazałam wam czekać na kolejny flashback
cały tydzień, na dodatek taki krótki...
Ale jest w nim krótki wstęp do następnego rozdziału ^^"
Cóż mam nadzieję, że mimo wszystko
rozdział się podobał i czekam na
wasze opinie w komentarzach ;)

6 komentarzy:

  1. I will seriously kill you for these flashbacks one day >.< JUST YOU WAIT!!

    Tyle czekałam na rozdział do korekty... tyle czekałam na jakąś akcje... dostałam flaszback speszyl q.q xD

    Nie wiem, po co chłopaki ( i bodajze Vi i Joe) idą na miasto, ale... miłej zabawy. Jak wrócą, już nie będzie tak milusio. Sztorm Rozalia nadciąga xD

    A co do flaszbacka. Jak mi przyślesz kolejny do korekty w ciągu najbliższego miesiąca, to przysięgam, zatłukę :D MIESIĄC PRZERWY OD FLASZBACKÓW! A i ojciec Davida niezłe ciacho. Chociaż Dan lepszy <3 xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Waiting for you <3

      Tym razem obiecuję, że zepnę poślady i przyślę Ci coś szybciej ^^" Ale flashbacki speszyl są takie dla ciebie od serca... a ty tego nie doceniasz ;-;

      Pewnie idą z dziewczynami na jakieś małe zakupy, czy poszlajać się po mieście. Cholera ich tam wie~ A jak wrócą to kto wie co się będzie działo. Czy Wulkan aka Huragan aka Rose rozniesie hotelowy pokój... kto wie~ xD

      Ok, ok już nie będę... przynajmniej w tym miesiącu xD Dam Ci ten miesiąc przerwy, ale nie myśl sobie, że to koniec flashbacków! Jeszcze się pojawią i będą Cię męczyć! xD
      Wiadomo, że ojciec Davida to ciacho! Przecież w kogoś musiał się wdać xD

      Usuń
  2. Wspaniały
    Wspomnienia są zawsze najlepsze chociaż te są smutne ale w końcu dowiadujemy się coś o małej Rose chociaż nie ukrywam że nie mogę doczekać sie nowego rozdziału Najlepiej jak byłby dłuuugi i Szybkoo wstawiony ....
    Sorki Jestem chora i po prostu cierpię na brak wypełnienia wolnego czasu :D
    Wstawiaj jak najszybciej kochana :**
    I powodzenia w pisaniu ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż ktoś lubi flashbacki ;-;
      Osobiście uważam, że wspomnienia są istotne i nie postrzegam ich jako przedłużanie historii, czy też nie kwalifikuje jako filery.
      Następne flashbacki (bo takowe się jeszcze pojawią) będą nieco bardziej optymistyczne ^^" Wiem, że zazwyczaj przedstawiam przeszłość Rose w szarej palecie kolorów, ale będą w niej również wielobarwne wspomnienia.
      Co do nowego rozdziału... jeszcze nie zaczęłam pisać, ale postaram się już dzisiaj coś naskrobać. Może tym razem wcześniej opublikuje swoje wypociny... Kto wie~
      Nie dziękuję, bo zapeszę ^^
      Zdrowia życzę skarbie <3

      Usuń
  3. Powróciłam i nadrabiam zaległości :)

    Przyznam że uroniłam łezkę czytając wspomnienia o Davidzie... Sama straciłam dwóch kolegów w głupi sposób... Jednego kilka lat temu, drugiego w październiku tego roku i to jeszcze się stało w Londynie... Śmierć ciężki temat, nie będę się tu rozwodzić bo to nie miejsce na to :)

    Kocham flashbacki! :D Chcę więcej :)

    Buziak Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... nie chciałam wzbudzać w nikim tego typu wspomnień, czy emocji. Przepraszam..
      Ja osobiście jeszcze żadnego dorka nie straciłam, ale już nie raz było blisko... co więcej cała trójka nadal aż się prosi o przysłowiowe kopnięcie w kalendarz, ale ja im dam mnie zostawiać samą! Co to, to nie... Jeszcze trochę ich pomęczę swoim towarzystwem.

      Kolejna, która kocha flashbacki! Lejecie mi miód na serce, w przeciwieństwie do mojej żony <3 xDD

      Usuń