sobota, 13 czerwca 2015

Anastazja (part 1.)

Historia, którą zaczęłam pisać już jakiś czas temu, i która zainspirowała mnie do stworzenia zakładki "Oneshot". Daję wam do przeczytania part 1. i mam nadzieję, że zachęci on do przeczytania kontynuacji. Muszę przyznać, że trochę tego już jest, i mam zamiar pisać dalej, więc będzie bardzo bolało, jeśli nikt nie będzie chciał tego czytać ;-;
Jeśli są tutaj fani Hugh'a Jackman'a, to gorąco polecam, bo to opowiadanie z czasów, kiedy moja miłość do niego sięgała zenitu xD
Miłego czytania ^^





Nieznośny ból rozrywał mi czaszkę z siłą dwustu mężczyzn. Czułam się jakby właśnie wyrwano mnie ze stuletniego snu, używając do tego teflonowej patelni... Bądź, co bądź - nieciekawe uczucie.
Spadające z nieba, lśniące srebrem igły wbijały się w przeżarte rdzą parapety ze stukotem, który tylko potęgował moje męki. Jako iż jestem utajnioną masochistką, rozwarłam powieki, aby światło mogło mnie oślepić. Co prawda w pomieszczeniu było dość ponuro, ale wszystko, co nie było czernią równało się ze szpilką, wbijaną w gałkę oczną.
Która godzina? Gdzie jestem? Kim jest ten facet?
Tysiące pytań nasuwały mi się na myśl, gdy usiadłam na łóżku i przetarłam oczy, zewnętrzną stroną dłoni, a obraz wreszcie się wyostrzył.
Zaraz, chwila... co ja do diabła robiłam w łóżku?!
- Dzień dobry, Śpiąca Królewno.
Wysoki, postawny mężczyzna krążył po pokoju zakładając zegarek na lewy nadgarstek. Nie miałam pojęcia, jak ma na imię, czy ile ma lat, jednak wyglądał na dojrzałą osobę, która zapewne już odśpiewała hymn pożegnalny dla młodości, pt. "Czterdzieści lat minęło".
Nie wyglądał staro, wręcz przeciwnie. Nie wiem, jak wyglądał dwadzieścia lat temu, ale nawet teraz z chęcią wpakowałabym mu się do łóżka. Czego mam nadzieję nie zrobiłam po pijaku...
- Jak się czujesz? - ciemne oczy spojrzały na mnie z troską, o jaką bym go nie podejrzewała. Wydawał się być szorstki i stanowczy, więc miłym zaskoczeniem było, gdy okazało się, że nie był hartowanym żelazem.
- Głowa mi pęka - przyłożyłam dłoń do miejsca spotkania kości czołowej z ciemieniową, dokładnie tam, gdzie czułam największy ból.
Zachowywałam się dość swobodnie, jakby to nie był pierwszy, i ostatni raz, gdy spotykam się z tym mężczyzną rano, tuż po przebudzeniu. Co prawda nie przypominałam sobie, aby tak było, ale szczerze mówiąc - nie pamiętałam dosłownie nic.
Nie miałam pojęcia gdzie się znajdowałam , po co, z kim, i dlaczego - do jasnej cholery - sceneria oraz ogólny klimat w promieniu kilometra, przypominały tę z filmu "Ostatni dom po lewej". 
Z każdą kolejna sekundą przybywało pytań, a z każdym kolejnym pytaniem - wątpliwości. Jedyne do czego udało mi się dojść, to to, że miałam dwie opcje:
Pierwsza - uciec przez okno starej chaty i błąkać się po lesie w poszukiwaniu pomocy, której i tak pewnie nie znajdę.
Druga - zachować się jak cywilizowany człowiek, zapytać stojącego przede mną Pana o zaistniałą sytuację i mieć nadzieję, że on zachowa się równie rozsądnie. Nie wyglądał na gwałciciela, ale wolałam zachować ostrożność, przy kimś tak dobrze zbudowanym...
Gdy ja starałam się ułożyć w głowie zestaw pytań, mężczyzna usiadł na brzegu skrzypiącego łóżka i obrzucił badawczym spojrzeniem. Ciemne oczy wpatrywały się we mnie, tak intensywnie, że zapomniałam nawet jak się oddycha. Szorstkie dłonie delikatnie wplątały się w moje włosy, rozlewając przy tym przyjemne ciepło, po całym moim ciele. Zamknęłam oczy i poczułam przyjemną błogość, przez którą o mało nie wylądowałam w ramionach bruneta.
- Czujesz się na siłach, aby dojść do samochodu, czy mam Cię zanieść? - zmarszczył brwi i chwycił mnie delikatnie za ramiona myśląc, że powoli tracę przytomność.
- Dojdę sama - zapewniłam wracając na ziemię, znad obłoków rozkoszy.
- To świetnie - wstał pozwalając sprężyną w materacu wrócić do ich pierwotnego kształtu. - Ubieraj się i wyjeżdżamy - oznajmił kierując się ku wyjściu, po czym gwałtownie zatrzymał się w półkroku. - No tak, przecież nie masz w co... - odwrócił się twarzą do mnie, zdjął szybko ciemnoszarą bluzę i rzucił mi ją na kolana. - Masz, ubierz.
Spojrzałam na niego nieco podejrzliwie, lecz mężczyzna nie uraczył mnie odpowiedzią. Odziałam się więc w bluzę, w której dosłownie tonęłam. Zaczęłam ubierać glany, stojące obok starego łóżka, choć najchętniej zapięłabym się pod szyję, założyła na głowę kaptur, zwinęła w kłębek i nie ruszała przez następny tydzień. Tak, zapach bruneta, który wsiąknął głęboko w materiał bluzy, źle na mnie działał...
- A dokąd mnie zabierasz, jeśli mogę spytać? - chyba wreszcie uznałam, że należało zacząć zadawać pytania.
- Odwiozę Cię do domu - odparł zakładając skórzaną kurtkę.
- Wiesz gdzie mieszkam? - zapytałam z lekkim zdziwieniem, ale i nutką nadziei w głosie.
- Nie, ale ty powinnaś.
Dobij mnie...
- Tak się niefortunnie składa, że wypadło mi z głowy...
Brunet spojrzał na mnie marszcząc brwi. Chyba nie tylko ja nie spodziewałam się nagłej częściowej utraty pamięci...
- Jak mocno uderzono Cię w głowę? - zapytał nie spuszczając ze mnie ciemnych oczu.
- Po częstotliwości bólu mogę jedynie stwierdzić, że kurewsko mocno - skrzywiłam się czując, jak pulsujący ból rozrywa mi łeb. - Zaraz... Uderzono?! - jęknęłam z nie dowierzaniem.
- Więc tego też nie pamiętasz... - zamilknął na chwilę w zastanowieniu.
- A co dokładniej powinnam pamiętać? - zmarszczyłam brwi w oczekiwaniu na szybkie i w miarę treściwe streszczenie ostatniej nocy.
- Nie wiem, znalazłem Cię w środku nocy, nieprzytomną, przy drodze.
I nagle cały świat zwolnił...
Nieprzytomną?! Przy drodze?! Co ja do cholery robiłam i ile wypiłam?!
- Boję się sprawdzić spis połączeń wychodzących - oparłam głowę na lewej ręce, tworząc w myślach najczarniejsze scenariusze wczorajszej nocy. Znając mój talent do robienia głupot pod wpływem alkoholu, niemożliwym było, abym nie miała jakiegokolwiek dowodu w postaci zdjęcia, więc prawą ręką sięgnęłam odruchowo do kieszeni.
- Nie miałaś przy sobie telefonu, ani żadnych dokumentów potwierdzających twoją tożsamość - oznajmił opierając się o framugę drzwi prowadzących do pomieszczenia, które można było nazwać sypialnią. - A bać powinnaś się raczej o swoją cnotę, a nie spis połączeń - dodał wyraźnie poirytowany.
To ja byłam dziewicą..?
Spojrzałam na mężczyznę unosząc pytająco brew. Czyżby przyczynił się do jej utraty? 
Szczerze mówiąc, to nie miałabym nic przeciwko, choć żałowałabym, że widok jego nagiego torsu przepadł razem z częścią pozostałych wspomnień.
- Na mnie nie patrz, ja nie mam z tym nic wspólnego - wyparł się zakładając ręce na piersi.
A szkoda...
Tak, towarzystwo tego ciemnookiego bruneta, starszego ode mnie o jakieś 20 lat, nie zdawało się dobrze na mnie wpływać.
- Jak masz na imię? - zapytał wyrywając mnie z przemyśleń na temat mojej moralności.
- A... Anna - chwila zawahania nie umknęła ciemnookiemu.
- Czyli tego też nie pamiętasz - skwitował.
- Niestety - przyznałam z rezygnacją.
Nie potrafiłam przypomnieć sobie nawet własnego imienia... Ciekawe jak mocno i w co musiałam przydzwonić, aby po tak banalnych informacjach, jak mój adres, czy też nazwisko, została jedynie luka.
- Anastazja - oznajmił wpatrując się w podłogę.
Zmarszczyłam brwi. Czyżby mężczyzna stojący przede mną miał, jednak kiedyś styczność z moją osobą? Był częścią mojej przeszłości skrytej za mgłą? Jeśli tak, to jaką, i ile wiedział na mój temat?
- Pasuje do ciebie - dodał, unosząc wzrok znad czegoś, co kiedyś najprawdopodobniej było panelami. Delikatny uśmiech ukoił nieznośny ból głowy, ale również ugasił ostatni promyk nadziei, odebrał ostatnią przepustkę do jakiegokolwiek skrawka wspomnień, choćby ochłapu.
- Więc Pan Dymitr, jak mniemam? - założyłam nogę na nogę z zadziornie uniesionym kącikiem ust.
Skoro ja miałam być księżniczką bez wspomnień, to równie dobrze on mógł być przystojniakiem ratującym damę z opresji, i choć różnica wieku między nami była o wiele większa, nie miałam zamiaru z nim tańczyć na pokładzie statu, a już na pewno wychodzić za niego za mąż, to chyba mogłam sobie pozwolić na spełnienie jednego z marzeń pięciolatki.
Will...
 Przyjrzałam mu się jeszcze raz. Nie wiedziałam dlaczego, ale budził we mnie sympatię, wydawał się być ciepłą osobą, mimo swojej postawnej postury i przymarszczonych brwi. Sprawiał, że czułam się przy nim swobodnie, a zarazem bezpiecznie.
- Chodź, Mała - wyciągnął do mnie rękę, jakby chciał pokazać świat znajdujący się za drzwiami tego starego domu, świat, który jest zbyt niebezpieczny, abym kroczyła po nim sama. Ujęłam więc jego dłoń i pozwoliłam się prowadzić.
Może i byłam naiwna, spoufalając się z nieznajomym mężczyzną, ale byłam pewna, że on mnie nie skrzywdzi. Co prawda kobieca intuicja nie zwykła być nieomylna, ale tym razem czułam, że mam rację. I tego miałam zamiar się trzymać aż do końca bajki, którą przyszło mi pisać.






I to na tyle, jeśli chodzi o part 1.
Dajcie znać, czy chcecie znać ciąg dalszy
i mam nadzieję, że się wam podobało ^^
Opinie i sugestie, co do kontynuacji mile widziane ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz