poniedziałek, 23 lutego 2015

How far to our Happy End - Rozdział 4.

Ciemne włosy Dana drażniły moją szyję. Zasnął oparty o moje ramię, w trakcie podróży samolotem, gdy ja zajęłam się czytaniem najnowszej książki Alice. Z każdą kolejną powieścią wydawała się być coraz lepsza, a jej styl urozmaicał się z każdym kolejnym rozdziałem. Zaskakujące było, jak bardzo potrafiła się rozwinąć w tak krótkim czasie.
Nic dziwnego, że Smith stracił dla niej głowę. Była piękna i inteligentna, w przeciwieństwie do mnie.
Niebieskooka blondynka z bogatą duszą, lekkością pióra, a szatynka o zielonych oczach, która z ledwością potrafiła utrzymać długopis między palcami... Wokalista chyba za bardzo obniżył swoją poprzeczkę. Jak mógł zamienić kogoś, kto miał już kilka powieści na koncie, na kogoś, kto jeszcze nigdy w życiu nie napisał niczego oprócz kilku kartek z pamiętnika w wieku dziewięciu lat... A może po prostu jej perfekcyjność przytłaczała go jeszcze bardziej, niż mnie? Czuł się przy niej tak mały i bezużyteczny, że...
Chrapanie bruneta zagłuszało moje myśli, które i tak prowadziły donikąd, choć może bardziej w stronę nieuniknionej jesiennej depresji.
Wracając do Dana i jego "obniżonej poprzeczki" - nie rozważyłam jeszcze jednej opcji.
Możliwe, że to Alice zakończyła ich związek. W końcu kto by z nim wytrzymał na dłuższą metę? Chyba tylko istota o iście anielskiej cierpliwości... Ewentualnie ktoś, kto uwielbiał towarzystwo niewyżytych dzieci, czy też sam był jednych z nich, bo nie oszukujmy się - mentalność członków tego zespołu momentami przechodziła wszelkie oczekiwania.
Ja może nie potrafiłam brać życia tak beztrosko, jak oni, ale samo patrzenie na nich sprawiało mi radość. Jak spełniają marzenia, jak pną się na szczyt, i oczywiście, jak kłócą się o ostatnią Kinder Niespodziankę...


Wchodząc do mieszkania Vi, które na chwilę obecną było również moim, odstawiłam walizkę z ciężkim westchnieniem i zdaniem oznajmującym na ustach.
- Wróciłam.
Mój głos rozniósł nie po pustym pomieszczeniu. Wyglądało na to, że najgłośniejsza osoba, jaką znam, była nieobecna, co szczerze mówiąc trochę mnie zdziwiło, bo zawsze czekała na mnie, gdy wiedziała, że wracam z jakiejkolwiek podróży, choćby po to, abym zdała jej relację z przeglądu napotkanych przystojniaków. Niestety obie znałyśmy Polskę, aż za dobrze, aby łudzić się, że znajdziemy tam kogoś korzystniejszego od mojego brata... Trzeba mu było przyznać, że cholera należała do grupy cieszącej się zdecydowanie za dużym zainteresowaniem płci przeciwnej. Matka natura nie poskąpiła mu uroku zewnętrznego.
Vi zostawiła mnie sam na sam z wokalistą, co nigdy nie wróżyło nic dobrego, choć byłam przekonana, iż gdy mężczyzna dostanie to czego pragnął od tak dawna, to poziom jego pożądania spadnie, jednak w tym przypadku przysłowie: "apetyt rośnie w miarę jedzenia" sprawdzało się aż nadto.
Gdy tylko Smith rozejrzał się po pokoju, zrzucił z siebie balast i odgarnął mi włosy z lewego ramienia. Muskając delikatnie ustami moją szyję szeptał kuszącym tonem:
- Może pójdziemy do sypialni?
- A może pozwolisz mi najpierw wziąć prysznic? - z trudem oparłam się brunetowi.
- Pod warunkiem, że weźmiesz go ze mną - zaśmiał się pod nosem obejmując mnie ramionami, tak, że nie mogłam się wyswobodzić, chowając twarz między moim barkiem, a szyją. Jego zarost delikatnie drażnił moją skórę, a dłonie zaczęły schodzić niżej, aby za chwilę wydobyć ze mnie najgłośniejsze jęki.
Tak, zaczął mnie łaskotać.
Pech chciał, iż natura obdarzyła mnie wyjątkowo wrażliwym ciałem, które na każdy najmniejszy dotyk reagowało odruchowo samozachowawczym i nieprzyjemnym dreszczem rozchodzącym się po całym ciele. W przypadku Dana było oczywiście inaczej. Gdy jego dłonie wodziły po moim ciele czułam, jak miękną mi kolana, ale to wcale nie oznaczało, że łaskotki znikały... One po prostu zasypiały na pewien czas, aby obudzić się w takich chwilach, jak te, czyli w momencie, gdy brunet zechce się nade mną poznęcać...
Moje błagania o litość mieszały się ze śmiechem, a do pokoju wszedł nie kto inny, jak na wpół przytomna Vi, ubraną jedynie w wiśniową bluzę brodacza.
- Widzę, że nieźle się bawicie - zauważyła przerywając moje tortury.
- A jednak jesteś - ucieszyłam się na widok przyjaciółki.
- Zmieniłaś fryzjera? - brunet zmarszczył brwi na widok wyszukanej fryzury, która wyglądała, jakby szatynka wystawiła głowę przez okno podczas jednej z najgorszych zawieruch.
- Nie, tylko Simmons wpadł dotrzymać mi towarzystwa - wyjaśniła przeciągając się.
To było do przewidzenia... Tylko brodacz potrafił doprowadzić tą zazwyczaj pełną życia istotę, do stanu nieużytkowego.
- Może chcecie do nas dołączyć? - dodała żartobliwie, doprowadzając włosy do względnego porządku.
- Nie, dzięki. Nie preferuję czworokątów... - skrzywiłam się na samą myśl widoku mojej najlepszej przyjaciółki z niebiologicznym bratem. Już raz ich widziałam - drugiego razu unikam, jak ognia!
- Żebyś ty chociaż dwukąty preferowała - zauważyła złośliwie dziewczyna, która raczej nie zwlekała z utratą dziewictwa tak długo, jak ja.
Pomijając już fakt, iż nie istnieje coś takiego, jak dwukąt...
- Byś się zdziwiła - wyszczerzył się głupawo Smith.
- Żartujesz - szatynka otworzyła oczy nie dowierzając. - Rozdziewiczyłeś ją?! - jęknęła tak głośno, że żałowałam, iż w chwili obecnej byłam zniewolona przez ramiona Dana. W przeciwnym przypadku mogłabym chociaż zasłonić uszy...
Wokalista nawet nie musiał odpowiadać, a niebieskooka już skakała w miejscu z piskiem na ustach. Po chwili rzuciła się na mnie uwalniając z objęć bruneta.
- Jestem z Ciebie taka dumna!
- Brzmisz, jakbym ukończyła wyższe studia z wyróżnieniem...
- Utrata dziewictwa to coś więcej! - zachwycała się dziewczyna. - To otwarte drzwi do świata fetyszy i bezkresnej rozkoszy! Zaczynasz od dziś nowe życie Rose!
- Jeśli oznacza to podobną fryzurę do twojej, to ja chyba jednak podziękuję...
- Przyzwyczaisz się.

Po długich namowach udało mi się wreszcie nakłonić dwójkę muzyków do opuszczenia mieszkania, choć muszę przyznać, że przyszło mi to z trudem. Nie łatwo wygonić za drzwi napalonych mężczyzn...
- Jutro się widzimy? - pyta Dan opierając się o framugę ramieniem, a drugą ręką zatrzymując pchane przeze mnie drzwi.
- Jutro masz wywiad i kilka innych ważniejszych zajęć na głowie. Czyżbyś już zapomniał? - uniosłam pytająco brew.
- Nic nie jest ważniejsze od ciebie - zauważył zmęczonym tonem, jakby przypominał mi o tym co najmniej setny raz. - Zawsze mogę się zerwać szybciej i...
- Tak, tak, żegnam Pana - napierając mocniej na drzwi marzyłam już tylko o tym, aby jak najszybciej wrócić do tęskniącego za mną łóżka. SAMA. Ale brunet tylko spojrzał na mnie, jakby na coś czekał i nie miał zamiaru się stąd ruszyć, dopóki tego nie dostanie.
Wywróciłam oczami i ucałowałam wokalistę w policzek, czując na ustach dotyk delikatnego zarostu. Uwielbiałam jego rudą brodę i za każdym razem gdy przychodził czas na pozbycie się jej, ubolewałam nad tym przez kilka dni, dopóki nie zaczęła odrastać. Może i ten rdzawy odcień ani trochę nie pasował do ciemnych włosów i nieziemsko niebieskich tęczówek Smitha, ale sposób w jaki delikatnie drapał moją skórę z każdym pocałunkiem, wywoływał przyjemne dreszcze.
- Do jutra - wyszeptał całując mnie w czoło i rzucając ostatni uśmiech, gdy już znajdował się z kociarzem przy schodach.
Pewnie zastanawiacie się, jak bardzo okrutną kobietą musiałam być, aby od tak wyrzucić jednych z najbardziej pożądanych mężczyzn na tej półkuli.
Sęk tkwi w tym, że wcale tego nie chciałam...
Najchętniej, to położyłabym się obok Dana zatapiając się w jego ostatnio silniejszych ramionach (muszę przyznać, że polubił siłownię), otulona jego zapachem i odpłynęła do świata sennych marzeń, który wzywa mnie od ostatnich czterdziestu ośmiu godzin. Niestety i ja, i mój organizm wiemy, że, aby jutrzejszego poranka funkcjonować względnie lepiej od chodzącego trupa, potrzebuję co najmniej czterech godzin niczym niezakłóconego snu, a obecność Smitha za bardzo by mi to utrudniała.
W obecnym stanie ten ciemnowłosy sens mojego życia na pewno nie pozwoliłby mi zasnąć, tak, jak ubiegłej nocy w hotelu, a niestety ja w przeciwieństwie do niego nie miałam okazji odespać jej w samolocie.
Zamykając drzwi, opieram się o nie plecami i ciężko wzdycham, ale nie z ulgą. Czuję w kościach, że jeszcze przez najbliższą godzinę nie będę miała okazji na wyczekiwane spotkanie z białą pościelą. Powodem tego będzie nie kto inny, jak istota, której głośny pisk właśnie rozniósł się po całym piętrze.
- Opowiadaj, opowiadaj! - Vi złapała mnie za rękę i podskakując z podekscytowania zaciągnęła mnie na kanapę.
- Co tu dużo opowiadać... wesele, jak wesele - zmęczona przeczesałam palcami włosy, które aż błagały, aby umówić się ze szczotką na romantyczne wyczesywanie kołtunów.
- Nie o wesele pytam! - jęknęła, a ja wzdycham ze zrezygnowaniem.
Głupia łudziłam się, że w jakiś magiczny sposób uda mi się ominąć temat nocy spędzonej w hotelu i odłożyć go w czasie przynajmniej do jutra.
- Opowiadaj, jak było. Ze szczegółami! - domagała się niebieskooka.
- Czy to takie ważne? Są o wiele ciekawsze rzeczy do opowiedzenia... - wzruszyłam leniwie ramionami. - Na przykład to, że dziś nie padało - wyciągnęłam pierwszy i najprawdopodobniej najgłupszy przykład, który przeszedł mi przez myśl. - A zauważ, że jesteśmy z Londynie - mieście, w którym pada - średnio - dwieście dni w roku.
Mina mojej ulubionej szatynki wskazywała na to, iż moja wypowiedź była głupsza, niż mi się zdawało. Najwidoczniej szukanie argumentów w stanie wpółprzytomnym, nie jest moją mocną stroną.
- Co może być ważniejsze od nocy, w której moja najlepsza przyjaciółka straciła dziewictwo? - oburzona skrzyżowała ręce na piersi, i tym razem mogłam już być pewna, że nie odpuści, a żadne z moich wyszukanych wymówek już nie zdołają pogorszyć mojej sytuacji.
- Nie wiem od czego zacząć...
- Najlepiej od początku.
- Tak więc... - zaczęłam niepewnie, próbując posklejać napływające do mojej głowy obrazy w miarę spójną wypowiedź.
- Ze szczegółami - powtórzyła stanowczo.
- Leżeliśmy prawie nadzy w łóżku i...
Nie spodziewałam się, że opisywanie sceny łóżkowej może być aż tak trudne. W książkach to wszystko wydawało się być ujęte w tak lityczny sposób, że równie dobrze mogłeś pomylić seks z tańcem pełnym namiętności.
- I wtedy on znalazł się nade mną i...
Natomiast mój opis romantycznej sceny, jaką miałam okazję przeżyć ubiegłej nocy przypominał kiepski film pornograficzny, interpretowany przez dwunastolatkę z brakami we słowniku.
- Nie potrafię ująć tego w słowa - w końcu westchnęłam z rezygnacją.
- No dobra, to może ja Ci trochę pomogę? - zasugerowała niebieskooka, a widząc moje zmarszczone pytająco brwi od razu wyjaśnia. - Ty będziesz mówić, a ja kończyć, podsuwać Ci słowa, których powinnaś użyć.
Mogła się to wydawać na pozór banalna współpraca, ale w rzeczywistości była wręcz niemożliwa...
- Zacznij od początku.
- Leżeliśmy prawie nadzy w łóżku, gdy Dan znalazł się nade mną i zaczął pozbywać się resztek mojej garderoby...
- Wtedy poczułam w sobie jego męskość, która rozpaliła całe moje ciało. Jego usta ssały moje sutki, a biodra ruszały się sprawiając mi taką przyjemność...
- Wystarczy - przerwałam przyjaciółce, gdy ta zaczęła się rozkręcać opisując najprawdopodobniej to, co nie tak dawno działo się w jej sypialni.
- No co? Nie było tak? - jęknęła pewna swojej wersji wydarzeń.
- Nie - skrzywiłam się na samo wspomnienie o "przyjemności" jakiej doświadczyłam tamtej nocy.
- Jak to? - otworzyła szeroko oczy zdziwiona odpowiedzią.
- Po prostu... Nie było tak kolorowo.
- Więc jak?
- Bolało, jak cholera!




No i wróciłam po krótkiej przerwie.
Cały tydzień ferii spędziłam na czytaniu książek
i jeszcze kilku innych ciekawych zajęciach,
co pomogło mi odzyskać wenę i chęci do pracy.
Mam nadzieję, że kolejny rozdział z serii "zapychaczy"
się wam spodobał, a tymczasem zdradzę wam,
iż przygotowałam dla was małą niespodziankę,
którą mam zamiar wam pokazać,
gdy tylko stuknie mi 10k wyświetleń.
Co prawda trochę mi jeszcze do tego brakuję,
ale mam nadzieję, że sprawicie mi tą przyjemność
i w najbliższym czasie dosięgnę tej, nie do tak dawna
niewyobrażalnej dla mnie liczby.
Trzymam za was kciuki i czekam na wasze opinie ^^

4 komentarze:

  1. Okay. Mam potworną migrenę, więc proszę o wybaczenie tej porażki, którą niektórzy mogą nazwać komentarzem.
    Po pierwsze. Zawsze wrzucasz Alice, kiedy najmniej się tego spodziewam! Przez ciebie zaczęło mnie ciekawić, dalszego twoja moja Alice rozstała się z Danem... Hmmm może powinnam ich rozdzielić u suche, żeby samej się przekonać..? Bosze to jest serio fajne, jak czytam sb twoje ff a tu nagle bum! Moja postać! Mega ciekawie się na to patrzy. No ale nie bądź taka niemiła dla swojej Rose, ona jest mega cudowna xd
    Dalej... Vi. Uwielbiam jej związek z Kyle'em. I ogólnie jej podejście do życia. Całą ją uwielbiam. No i ta jej ekscytacja związana z seksem xd dialogi między dziewczynami i ogólnie wszystkie Twoje dialogi mnie rozwalają, są cudowne xd
    Do czego mogłabym się przyczepić? Wiem, że dopiero zaczynasz pisać w pierwszej osobie i ogólnie patrząc na dwoje doświadczenie, to często się zdarza, a mianowicie: uważaj, żeby nie mieszać czasu przeszłego i teraźniejszego. Czasami nawet się tego nie zauważa, ale to trochę pasuje całość. Ale ogólnie to dobrze Ci idzie ta pierwsza osoba! (y)
    Dalej... Rozmowa dziewczyn o nocy z danem jest cudowna xddd opowiadanie o seksie w realnym świecie nigdy nie jest tak fajne jak w książkach ;D
    Czekam niecierpliwie na niespodziankę i twoje 10k wyświetleń!
    Chciałam coś jeszcze napisać, ale Cholera głowa chyba zaraz mi wybuchnie, przepraszam ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Cię boli głowa to wypiepszalaj z internetów i połóż się, a nie moje wypociny czytasz buło!
      Mówiłam Ci, że jeszcze nie raz wspomnę o Alice. Była ważna osobą dla Dana, więc to oczywiste, że nie może jej zabraknąć! Można powiedzieć, że z jednej strony było to takie podziękowanie za drugą część Stylistki, na którą czekałam tak długo.
      Wiadomo, że Rose też ma swoje wady i zalety, ale porównując ją do Alice, są jak ogień i woda. Różnią się dosłownie wszystkim po za płcią xD
      Jej związek z Kylem jest dziwny. Taki strasznie luźny. Zachowują się, jak najlepsi przyjaciele, ale sypiają ze sobą... O takim związku zawsze marzyłam, a nie o jakiejś cholernej romantyczności i powtarzaniu "Kocham Cię" piętnaście razy dziennie ;-;
      Muszę przyznać, że jej podejście do życia jest również "luźne". Nie przejmuje się niczym za bardzo i otacza się samymi przyjemnościami. Kto by tak nie chciał...
      Dialogi między dziewczynami zawsze były i zawsze będą nieziemsko bezpośrednie. One nie dbają o użyte słowa, nie szukają łagodniejszych, czy też bardziej wyszukanych sformułowań. One po prostu "walą prosto z mostu".
      Twój narzeczony okazał się być za mało delikatny? Zastanawiasz się, jak to ująć, aby go (ani rozmówcy) nie urazić? Walić to - BOLAŁO, JAK CHOLERA! xD
      Tak, wiem, przyznaję się do winy. Nigdy nie miałam okazji pisać w pierwszej osobie, więc nadal mam problem z trzymaniem się jednego czasu. Staram się prowadzić wszystko w czasie przeszłym, a jednak z przysłowiowego rozpędu wkradają mi się elementy czasu teraźniejszego... ;-;
      Wiadomo, że opowiada o seksie zawsze lepiej są pisane, niż mówione, ale w moim przypadku obie te kwestie leżą i kwiczą, co doskonale ujawnia poprzedni rozdział, gdzie urwałam w takim, a nie innym momencie.
      Chciałam po prostu dać pole do popisu waszej wyobraźni i jednocześnie jakoś wywinąć się z obowiązku opisania sceny łóżkowej xD
      Ty już niespodziankę widziałaś (bo w końcu musiałam ją komuś pokazać, aby sprawdzić, czy wgl nadaje się do publikacji), ale również z niecierpliwością czekam na moje 10k *^*
      I tak napisałaś długi i konstruktywny KOMENTARZ (tak, nazwałam to komentarzem xD), za którego bardzo dziękuję ^^
      Luv ya!

      Usuń
    2. Oj weź muszę się uczyć. Jutro czeka mnie ostatni w moim życiu (!!!) sprawdzian z historii, trzeba by się przyłożyć xd
      A kto by takiej Vi nie zazdrościł? Chociaż myślę, że takie podejście do wszystkiego może mieć też swoje złe strony. Na przykład wiele osób może jej nie traktować poważnie, przez co ciężko jej wejść w jakiś poważny związek albo ogólnie utrzymać kogoś ważnego dla niej przy sobie (ty możesz spekulować na temat Alice to i ha mogę!)...
      A co do scen seksu? Osobiście nie lubię pisać ani czytać dokładnego opisu takich rzeczy (tak jak Vi tutaj właśnie wymagała od vide Rose xd). Ja również urywam zwykle w odpowiednim momencie i pozostawiam tę najintymniejszą chwilę moim bohaterom. Ba Boga oni też potrzebują trochę prywatności! Xd także pochwalam twój 'opis' 'rozdziewiczania' Rose. Mi się tam podobało (y)
      Oj tam, co z tego, że widziałam i tak się nie mogę doczekać!
      Yaaaayy udało mi się coś sklecić, mamo bądź dumna!

      Usuń
    3. A ja spać, bo jutro czeka na mnie praca, ale, jak zawsze inteligentna Pats stwierdziła, iż sen jest dla słabych. Lepiej pisać nowy rozdział i odpisywać na komentarze, a jutro znowu marudzić przyjaciółce, że się nie wyspałam.
      Wszystko ma swoje dobre i złe strony, ale Vi jest doskonale świadoma tego, że nie potrafi utrzymać przy sobie faceta, więc związek z Kylem uważa raczej za "przyjaźń z korzyściami", o czym z resztą wspomni w przyszłych rozdziałach (hehe taki tak spoiler).
      Ja również nie lubię czytać scen łóżkowych. Może to przez moją dojrzałość pięciolatki i doświadczenie równe zeru, ale jakoś mnie do tego nie ciągnie...
      OCZYWIŚCIE! Fikcyjne postacie również potrzebują trochę prywatności! Przecież to też ludzie! xD
      Tak, pochwalasz mój "opis", czyli jego brak - to chyba jedyna rzecz, jaką w życiu zrobiłam (a raczej nie zrobiłam) dobrze xD
      Haha, na Ciebie jednak zawsze mogę liczyć xD Tak więc czekaj z niecierpliwością na coś, co już widziałaś, a ja tymczasem wrócę do tęskniącego za mną łóżka.
      Yeeey, a moje wypowiedź wcale nie ma sensu! Mamo, jesteś ze mnie dumna?
      ...
      ...
      ...
      Ale jak to "nie"? ;-;

      Usuń