Podejrzliwy wzrok nastolatki prześwietlił członków zespołu, niczym rentgen wykrywając ich każde, nawet najmniejsze kłamstewko i pozostawiając na plecach nieprzyjemne ciarki.
- To który się najpierw tłumaczy? - zapytała krzyżując ręce na piersiach, będąc pewną, że oboje coś ukrywają.
- Dlaczego sądzisz, że mamy z czego się tłumaczyć? - Kyle próbował jakoś uratować skórę, i swoją, i przyjaciela, lecz nawet jego własny nieszczerzy, wymuszony uśmiech go zdradził.
- Więc? - westchnęła widząc nieudany występ brodacza.
- Będziesz bardzo zła? - zapytał niepewnie wokalista.
- Zależy - wzruszyła ramionami.
- Od czego? - dopytywał się ciemnooki.
- Od tego, jak nisko będziecie się kłaniać błagając o wybaczenie - syknęła rzucając mu poirytowane spojrzenie. - Tak więc? - ponaglała bruneta.
- Tak więc... - zaczął chwytając się za kark, jakby miało mu to pomóc w zebraniu myśli. - Można powiedzieć, że zakład był po części ustawiony - wymamrotał.
- Słucham? - zmarszczyła brwi wpatrując się w niebieskookiego.
- Chciałem żebyś mu wybaczyła i już do nas wróciła... - wyjaśnił brodacz z miną zbitego szczeniaka z nadzieją, że zmiękczy to skute lodem serce siedemnastolatki
- I co w związku z tym? - niestety na nią to nie działało. Zignorowała przyjaciela obok i zwróciła się do Dana.
- Powiedzmy, że podsunął mi pomysł z zakładem... - uniósł wzrok znad podłogi i spojrzał szatynce niepewnie w oczy. - Ale ja miałem tylko się założyć i ustalić warunki. On zajął się resztą - uniósł obie ręce w obronnym geście zapominając o męskiej solidarności.
- Zdrajca - syknął kociarz, po czym czując na sobie spojrzenie zielonookiej był zmuszony wyjaśnić wszystko do końca. - Miał się z tobą założyć o to, że będzie pamiętał wszystko z ubiegłej nocy... Nagrodą miało być życzenie, które powinien wykorzystać na prośbę o wybaczenie wcześniejszych i przyszłych występków, ale oczywiście ktoś tu jest na tyle głupi, że wszystko zepsuł - wymamrotał niezadowolony. - Dla pewności, że wygra zakład w chwili, gdy miałem iść do sypialni zadzwoniłem z jego telefonu na swój i podsłuchiwałem całą waszą rozmowę w pokoju obok... - dodał oddalając się powoli od dziewczyny, która w każdej chwili mogła wybuchnąć wysadzając przy tym wszystko co znajduje się w zasięgu dwóch metrów. Jednak ku dziwieniu obu mężczyzn Rose wydawała się być nadzwyczaj spokojna. Marszcząc brwi i przygryzając policzki od wewnątrz próbowała poukładać sobie w głowie zdobyte informacje.
- Sam na to wpadłeś? - wlepiła w klawiszowca przeszywające spojrzenie.
- Tak..? - odparł niepewnie przeciągając samogłoskę "a". Ale gdzie wybuchy? Gdzie wszechobecne zniszczenie i ofiary śmiertelne? Czyżby cisza przed burzą?
- Nie posądzałabym Cię o coś tak wyszukanego - stwierdziła z aprobatą.
- Ejj... - jęknął urażony, a Dan jedynie zaśmiał się pod nosem.
- Co nie zmienia faktu, że w takim wypadku zakład jest unieważniony - dodała wzruszając bezradnie ramionami.
- Nie do końca - wtrącił niebieskooki. - Kyle podsłuchiwał naszą rozmowę, lecz nie miał okazji mi jeszcze przekazać czegokolwiek - wyjaśnił z triumfalnie uniesionym kącikiem ust.
- Chcesz mi powiedzieć, że zdołałeś cokolwiek zapamiętać będąc w stanie "nieważkości"? - uniosła wątpliwie brew.
- Jeszcze kilka minut temu sama w to wierzyłaś - zauważył.
- Czyli jestem uniewinniony? - brodacz wtrącił się cichym i niepewnym głosikiem.
- Oczywiście, że nie! Oboje jesteście winni! Co wyście sobie myśleli, że możecie mnie tak bezkarnie okłamywać?! - ot i wulkan Rose wybuchł.
- Przepraszam, ok? - jęknął Kyle zasłaniając się rękoma. - Tylko nie bij!
Tymczasem Dan z dłońmi w kieszeniach zaczął się powoli zbliżać do siedemnastolatki.
- Niestety słowo się rzekło skarbie - uniósł jej delikatnie podbródek, aby skupić na sobie jej uwagę. Uwodzicielki gest niestety nie wywołał zamierzonego efektu, którym zapewne było sprawienie, iż dziewczyna momentalnie się w nim zakocha i rzuci na niego, ewentualnie najpierw zaprowadzi do sypialni. Rose jedynie parsknęła i szybko wyswobodziła się z uroku bruneta.
- Więc? Gdzie macie zamiar mnie zabrać? - przecedziła przez zęby przyjmując karę za przegrany zakład.
- American Music Awards - oznajmił wracając na swoje miejsce. - Gala jest jutro, więc powinniśmy się powoli zbierać.
- Przykro mi bardzo, ale szczerze wątpię, abym do jutra zdołała zdobyć jakąś kreację na ten jakże wyjątkowy wieczór - odpowiedziała z jakże teatralnym żalem w głosie.
- O to się nie musisz martwić - uśmiechnął się tajemniczo napotykając tylko pytające spojrzenie szatynki. - Tym się zajmie nasza stylistka.
Los Angeles było miastem pękającym w szwach od drogich butików, czy jubilerów. Wszystkie ekspedientki wpatrywały się w nową twarz dziewczyny przechodzącej w drzwiach. Zazwyczaj ten sklep odwiedzały znane osobowości, a nie siedemnastolatki w zabłoconych glanach. Widok skromnej nastolatki byłby zaskakujący, gdyby nie jej towarzysze - członkowie zespołu Bastille i ich stylistka. To od razu tłumaczyło, co taka sierotka robi w takim sklepie.
- Więc w co ją ubieramy? - zapytał Dan rozglądając się po sklepie.
- Ja ją ubieram, a wy mi stąd znikacie - oznajmiła ciemnooka blondynka. - Nie będziecie mi tu krępować tego aniołka - była mniej więcej w wieku członków zespołu, więc Rose była dla niej dzieckiem, co więcej jej niewinne, duże, zielone oczy zmiękczały już nie jedno serce.
- Aniołek? Toż to diabeł wcielony... - skrzywił się Kyle.
- Wilk w owczej skórze - dodał najstarszy.
- Już wystarczy - jęknęła stylistka. - Wynocha mi stąd i stawić się pod drzwiami za sześć godzin - ponaglała.
- Sześć godzin? - zdziwił się Woody. - Myślałem, że wybierzesz już gotową sukienkę, a nie będziesz szyć nową...
- Zaraz zadzwonię do Stacy i zapytam, czy ma trochę czasu, to od razu ją uczeszemy. Może nawet zdążymy ściągnąć tu Juliet, aby podmalowała jej oczka - wyjaśniła z uśmiechem pełnym zapału do pracy. - A teraz proszę mi stąd wyjść - odwracając Kyla i Chrisa popchnęła ich w kierunku drzwi. Dan jedynie zerknął niepewnie przez ramię. - Nie martw się. Jest w dobrych rękach - oznajmiła z wiarygodnym uśmiechem na twarzy, co tylko utwierdziło wokalistę w przekonaniu, iż mają skarb, a nie stylistkę.
Gdy tylko chłopcy zniknęli za zamkniętymi drzwiami blondynka odwróciła się do nieco speszonej siedemnastolatki.
- Dostarczono zamówienie? - zapytała szybko znajomej stojącej za ladą.
- Wszystko czego sobie zażyczyłaś - ekspedientka wskazała na osobną część sklepu, która znajdywała się za kotarą. - Całe zaplecze jest do twojej dyspozycji.
- Jesteś wielka - uśmiechnęła się szeroko. - Zabieramy się do pracy - oznajmiła radosnym tonem odwracając się do nastolatki i klaszcząc w dłonie.
Owinięta w brązowy szal Rose usiadła niepewnie na sofie obserwując, jak ciemnooka wertuje wszystkie wieszaki w poszukiwaniu odpowiednich dla szatynki kreacji. Co jakiś czas spoglądała na nią badając jej proporcję i postawę ciała. Musiała zadbać o to, aby zatuszować jej wszystkie wady i unaocznić zalety, które nastolatka również lubiła zakrywać pod luźnymi swetrami.
- Mogłabyś to zdjąć? - wskazała palcem na gruby, biały sweter szatynki. Odwijając szal potargała sobie włosy, a zdejmując górna część garderoby doprowadziła je do jeszcze większego nieładu. Na widok jej zakłopotania blondynka lekko się uśmiechnęła. - Obróć się powoli - poprosiła bacznie obserwując sylwetkę dziewczyny. - Nie rozumiem dlaczego się tak chowasz pod tymi grubymi ubraniami. Przecież masz świetne młode ciało, więc powinnaś je pokazywać - stwierdziła przesuwając kolejne wieszaki. Po kilku chwilach rozległ się triumfalny okrzyk - Mam! - uradowana ciemnooka przydreptała do obejmująca się własnymi rękoma Rose. - W tej na pewno będziesz wyglądać świetnie - podekscytowana przymierzała do swojego ciała białą suknię, aby ukazać ją siedemnastolatce w całej okazałości. - Co myślisz? Śliczna, nie? - wpatrywała się z nadzieją w szatynkę, lecz ona na widok kreacji lekko się skrzywiła. - Marsz do przymierzalni - widząc wyraz twarzy zielonookiej wcisnęła jej sukienkę i pchnęła ku kabinom.
Po chwili Rose wyszła już przebrana niepewnym krokiem kierując się do lustra. Była przekonana, że nie do twarzy jej w sukienkach, a już tym bardziej w pięknych, wieczorowych sukniach. Stając przed zwierciadłem powoli podnosiła wzrok. Ku jej zdziwieniu kreacja wcale nie była tak bardzo "widowiskowa". Żadnych cekinów, dekoltów, rozcięć, czy tiulowych wstawek. Była prosta i skromna.
- Dan uprzedzał mnie, że nie lubisz odsłaniać ud i świecić dekoltem. Uprzedzał także przed możliwymi bliznami na lewej ręce, ale nic tu nie widzę, więc chyba nie masz nic przeciwko odsłoniętym ramiona, prawda? - blondynka powoli uzasadniała swój wybór uśmiechając się co jakiś czas do oniemiałej nastolatki. - Co prawda kolor odkrywa twój wiek, ale długość nam to powinna zrekompensować, po za tym w towarzystwie czterech ubranych na czarno mężczyzn będziesz miłym jasnym akcentem. Nie możemy Ci pozwolić, abyś schowała się w ich cieniu. To twój debiut, więc musisz być widoczna, ale nie pozwolę Ci tam wyjść pół nagiej... Prześwitujące firanki zostawmy Rihannie i wulgarnym gwiazdą jej pokroju.
- Jaką szkołę Pani ukończyła - zapytała zielonooka zastanawiając się skąd kobieta posiada taki zasób wiedzy na temat mody.
- Mów mi Joe - upomniała ją ciemnooka z promiennym uśmiechem. - Ukończyłam wyższe studia psychologiczne kochanie - jej delikatny i pobłażliwy ton sprawiał, że Rose czuła się przy niej swobodnie.
- Więc co Cię popchnęło w kierunku mody? - zmarszczyła brwi w zamyśleniu.
- Pasja - odparła. - Bo w stronę psychologii popchnęli mnie rodzice - wzruszyła bezradnie ramionami. - A jaką szkołę ty miałaś ukończyć?
- Matka chciała posłać mnie na weterynarię - szatynka westchnęła. - Za to ojciec, abym goniła za marzeniami.
- Kogo posłuchałaś? - zapytała poprawiając sukienkę z tyłu.
- Ojca - odparła wpatrując się we własne odbicie.
- Więc o czym marzysz? - dokonując kolejnych poprawek co jakiś czas zerkała w lustro spotykając tam spojrzenie nastolatki.
- Zawsze chciałam móc dzielić się swoimi emocjami, przeżyciami z innymi... - odpowiedziała po chwili namysłu. - Nie ważne, czy to przez muzykę, taniec, czy cokolwiek innego. W każdej z tych form można przekazać to, co ma się do powiedzenia. Dlatego też błądzę po świecie i szukam ludzi, którzy mnie wysłuchają - dodała.
- Kto by pomyślał, że osoba w tak młodym wieku może mieć tak piękne marzenie? - zadała pytanie retoryczne, aby wyszczególnić oczywiste. - To właśnie dzięki takim osobo, jak ty ten świat jeszcze nie pogrążył się w egoizmie i nieustannej pogoni za pieniędzmi - uśmiechnęła się i stając przed nią pogładziła dłonią po policzku. Gdy tylko nastolatka odwzajemniła uśmiech sprawdziła dokładnie, czy suknia dobrze leży i zmierzyła ją badawczym wzrokiem. - Jednak chłopcy z Bohoboco wiedzą co dobre - stwierdziła.
- Nie wiedziałam, że znasz polskich projektantów - zdziwiła się lekko zielonooka.
- Kochana ja znam projektantów z całego świata -odparła. - Po za tym specjalnie zamówiłam suknie najlepszych polskich projektantów. Musisz reprezentować swój kraj na czerwonym dywanie - puściła do niej oczko, co od razu wywołało uśmiech na twarzy Rose.
Sześć godzin minęło szybciej, niż ktokolwiek by się tego spodziewał. Chłopcy z zespołu już czekali przy samochodach na najbardziej wyczekiwaną nastolatkę. Ciekawość ich zżerała, a każdy z nich już snuł domysły na temat jej kreacji. Woody był przekonany, że Joe wybierze jej coś skromnego i dziewczęcego, np. sukienkę z koła. Wyobraźnia Willa już tworzyła obraz Rose w pięknej, lśniącej sukni wieczorowej ciągnącej się po ziemi. Natomiast Kylowi jej kreacja była obojętna. Ważne żeby miała kocie uszy. Wtedy może z nią ruszać na podbój wszechświata i okolic. Jedynie Dan opierał się o srebrne Audi z wzrokiem wlepionym w ziemię. Nie miał pojęcia co przygotowała dla niej Joe i jak zajęła się nią Stacy wraz z Juliet. Obawiał się najgorszego, czyli rozebranej do połowy, wulgarnie umalowanej, typowej gwiazdy Hollywood.
A budynku wybiegła podekscytowana blondynka, której widok od razu postawił wszystkich na nogi, jednak, gdy po jej wyjściu nie pojawiła się Rose, całe napięcie uleciało wraz z głębokim westchnieniem zebranych mężczyzn.
- No dzięki -skrzywiła się ciemnooka z powodu ich reakcji na jej widok.
- Gdzie Rose? - Will już powoli tracił cierpliwość.
- Już idzie - odparła stylistka ustawiając się obok nich, aby też móc podziwiać wielkie wejście wyczekiwanej siedemnastolatki. Upłynęła dosłownie minuta, a drzwi budynku otworzyły się na oścież, a stojąca w nich zielonooka własnie brała głęboki oddech. Piękna w swej prostocie zachwyciła wszystkich zebranych. Po raz pierwszy widzieli ją w czymś innym, niż spodnie...
Suknia leżała na niej doskonale, a delikatnie muśnięte białym cieniem ruchome powieki i ozdobione idealna kreską oczy dodawały jej kobiecości. Brązowe włosy opadały jej na prawe ramię, a przedziałek miała nieco przesunięty w lewą stronę. Z tego wszystkiego aż kociarzowi opadła szczęka, którą Joe z triumfalnym uśmieszkiem zamknęła. Unosząc ostrożnie sukienkę, tak aby jej nie podeptać dziewczyna zeszła z kilku schodków prowadzących do butiku. Dan od razu do niej podszedł i jak przystało na dżentelmena podał pomocną dłoń, którą szatynka delikatnie uchwyciła.
- Mogłabyś? - wokalista uniósł pytająco brew wskazując na jej stopy. Po niej mógł się wszystkiego spodziewać, więc wolał się upewnić.
- Nie myśl sobie, że pożegnałam się w nimi na dobre - uniosła sukienkę, tak aby pokazać przyjacielowi swoje obuwie. Miejsce zabłoconych, ciężkich butów zajęły białe szpilki. - Tylko ten jeden raz - dodała.
- A ja się zastanawiałem dlaczego tak dziwnie chodzisz... - wtrącił się brodacz chcąc trochę podokuczać dziewczynie. Nie widzieli się sześć godzin... musiał to nadrobić! Jednak Joe momentalnie nagrodziła jego komentarz kuksańcem w bok.
- Czegoś się spodziewał po piętnastominutowej próbie? - syknęła. Dziewczyna jeszcze nigdy nie chodziła w butach na obcasie, więc to i tak był całkiem niezły efekt. - Nie jest tak źle - stwierdziła spoglądając na Rose z szerokim uśmiechem mając nadzieję, że doda jej tym otuchy. Z trudem namówiła ją na założenie tych butów, więc nie może jej teraz pozwolić, aby się rozmyśliła.
- Najgorzej nie jest, ale nie obiecuję, że nie połamię sobie nóg... albo obcasów - skrzywiła się nastolatka. - No chyba, że mi na to nie pozwolisz - spojrzała na bruneta z lekkim uśmiechem.
- Pod warunkiem, że nie odstąpisz mnie na krok - uniósł kąciki ust i tym samym ozdobił swoja twarz delikatnymi zmarszczkami. - Pozwolisz? - zapytaj podsuwając prawe ramię, aby mogła ułożyć na nim rękę, z czym z resztą długo nie zwlekała.
Członkowie zespołu kąpali się w świetle reflektorów, tylko Dan wysiadał jeszcze ze srebrnego Audi. Stojąc tak chwilę czekali na ich towarzyszkę, która miała się zjawić zaraz po wokaliście. Gdy tylko czarny Mercedes znalazł się na swoim miejscu Will otworzył drzwi, a niebieskooki podał nastolatce rękę, aby pomóc jej wysiąść z samochodu. Ku zdziwieniu wszystkich zebranych nikt jej nie uchwycił.
- Chyba nie dam rady... - siedemnastolatka nadal siedziała na swoim miejscu głęboko oddychając. Ten cały chaos, który rozgrywał się po za bezpiecznym wnętrzem Mercedesa ją przerażał. Ni potrafiła stawić mu czoła.
- Nie bój się. Będę cały czas przy tobie - zapewniał ją Smith. - Chyba już czas, abym i ja pokazał Ci swój świat - dodał z uśmiechem na ustach. Czyżby kolejne deja vu? Spojrzała na bruneta unosząc kąciki ust i uchwyciła jego dłoń wysiadając z samochodu.
W pierwszej chwili zasłoniła się delikatnie dłonią mrużąc oczy na widok oślepiających fleszy. Po krótkiej chwili zdążyła się przyzwyczaić i wraz z przyjaciółmi dołączyli do reszty zespołu. Ubrana w białą suknię nastolatka rzucała się w oczy wśród dojrzałych mężczyzn odzianych w czarne garnitury.
Pokonując kilkanaście metrów dotarli do zamierzonego miejsca, gdzie lampy błyskały jedna za drugą, a dziennikarze zadawali setki pytań na raz. Kto by się spodziewał, że wokół zespołu nominowanego do nagrody dla ulubionego artysty - rock alternatywny zgromadzi się więcej ludzi, niż wokół Katy Perry? I to wszystko za sprawą jednej nowej twarzy...
- Rose, skąd pochodzisz?
- Od jak dawna znasz członków zespołu Bastille?
- Ile masz lat?
- Co skłoniło Cię do grania na ulicach?
- Planujesz karierę muzyczną?
Zdezorientowana szatynka nie wiedziała, na kogo spojrzeć, a pytań przybywało. Instynktownie chciała zrobić krok w tył, ale powstrzymała ją od tego ręka wokalisty, która owijała się własnie wokół jej talii.
- Spokojnie, ona nigdzie wam nie ucieknie, więc po kolei - zawołał Dan z lekkim uśmiechem na twarzy, po czym zaczął odpowiadać na niektóre z zadawanych pytań. Zgrabnie unikał tematu jej przeszłości, wieku, czy też pochodzenia. Zielonooka wpatrywała się oczarowana brunetem, który tak dobrze odnajdywał się w tym chaosie. Wydawał się być bardziej pewny siebie, niż zwykle nie tracąc przy tym samego siebie. Publika go uskrzydlała. Niebieskooki poczuł na sobie wzrok przyjaciółki i spojrzał na nią słodko się uśmiechając. Miał zamiar tylko odwzajemnić gest, ale wyglądało na to, że mimo woli utoną w jej zielonych oczach, przez co Kyle musiał dokończyć jego wypowiedź.
- Taa, Rose swego czasu działała na mnie, jak płachta na byka - zaśmiał się pod nosem wspominając czasy, w których spiskował przeciwko niej. - Ale teraz jest dla mnie, jak młodsza siostra, więc jeśli którykolwiek odważy się ją tknąć, to pamiętajcie, że mam numery do odpowiednich osób, które pomogą mi się zająć takimi delikwentami - uprzedził całkiem poważniejąc.
- Wiedziałem, że mój numer Ci się kiedyś przyda - wtrącił się Will z rękoma w kieszeni.
- Jeszcze tylko zadzwońcie po mnie i możemy iść na wojnę - skwitował perkusista.
- Nie wiedziałam, że mam takich walecznych rycerzy po swojej stronie - przerywając kontakt wzrokowy z wokalistą odezwała się po raz pierwszy od momentu wyjścia z samochodu.
- A jakich przystojnych - dodał brodacz, co rozbawiło całe towarzystwo.
- Jak długo jesteście razem? - zapytała jedna z dziennikarek oczekując odpowiedzi tym razem od Rose. Oczywiście miała na myśli szatynkę i Smitha, których już nie raz widziano razem, a fakt, iż praktycznie od pojawienia się na czerwonym dywanie mężczyzna nie odstępuje jej na krok i w tym momencie obejmuje w talii tylko to potwierdza.
- W zasadzie, to od nigdy - odpowiedziała otrzymując w zamian pytające spojrzenia wszystkich zebranych wokół zespołu. - Jesteśmy przyjaciółmi i jakoś nie potrafię sobie wyobrazić nas razem - wytłumaczyła.
- Dlatego dostałem kosza - dodał Smith wzruszając bezradnie ramionami, a członkowie Bastille z nastolatką na czele wlepili w niego zdziwione spojrzenia.
- To znaczy, że czujesz coś do Rose? - dopytywała dziennikarka.
"Proszę, tylko nie mów.."
- Tak.
"CHOLERA!" - zaklęła w myślach szatynka.
OTO I JEST! PRAWDOPODOBNIE NAJDŁUŻSZY ROZDZIAŁ,
JAKI DO TEJ PORY NASKROBAŁAM!
Mam nadzieję, że nie przesadziłam i się wam spodobał...
Co myślicie o doskonałym planie Kyla?
Jak wam się podobała kreacja Rose i jej pierwsze wystąpienie?
Chcecie spotkać Joe w dalszych rozdziałach?
Czy Dan nie przesadził z tym wyznaniem w obecności dziennikarzy?
Piszcie w komentarzach ;)
Ja to wiem kiedy wejść na twego bloga, Mężu mój!
OdpowiedzUsuń1. Plan Kajla doskonały, gdyby tylko nie był paplą!
2. Kreacja Rosi niebo w gębie xD! A jej wystąpienie... cóż... za dużo to ona nie zrobiła na tej gali... xD
3. Chcę! Jak dla mnie, to może nawet walczyć z Vi o względy Kajla :D
4. Eh, mnie sie tam podobało. Ale mnie sie podoba wszystko co robisz, więc xD
I tak najbardziej podobała mi sie wypowiedź Kyle'a, że jak coś zrobią Rose to ma "numery do odpowiednich ludzi" :3. Huhuhu. A kwestia Dana "Zaliczyłem kosza" mnie rozbawiła~ no i Różyczka, mam nadzieję że szybko zmieni zdanie o Danie xD. Chociaż im więcej rozdziałów tym lepiej... więc pisz pisz ~ xD
(pisze to kurwa po raz trzeci... CZWARTY RAZ NIE BĘDĘ SIĘ MĘCZYĆ!)
UsuńMałżeńska telepatia! xD
1. Bo to Kyle... (ARGUMENT NA WSZYSTKO!)
2. Co z tego, że kreacja z pokazu sukien ślubnych... Ciii, nikt nic nie wie xD
3. Joe jest za stara, aby starać się o jego względy, po za tym Vi by jej chyba oczy wydrapała, jeśli ondyna chociażby spróbowała stanąć z nią w szranki xD Ale na pewno pojawi się ona w przyszłych rozdziałach ;)
4. Bez przesady... Nie jestem alfą i omegą, aby wszystko co wychodziło spod mojej klawiatury było dobre, więc nie pozwólmy się ponosić fantazji xD
Troskliwy Kyle i Will z Woodym, jak rycerze... czegóż więcej do szczęścia potrzeba? <3
W zasadzie, to on nawet dostał tego kosza zanim zdążył wyznać co do niej czuje... xDD
A co do Różyczki i jej przekonania się do Dana... Kto powiedział, że ona kiedykolwiek się do niego przekona? LbO może być oryginalnym romansidłem bez Happy Endu, a opowiadającym historię nieodwzajemnionej miłości~ WSZYSTKO JEST MOŻLIWE.
P.S
Widzę, że zaraziłaś się ode mnie moim charakterystycznym znaczkiem "~", z którego od jakiegoś czasu staram się wyleczyć xDD
Ale ja nie mówiłam tylko o opowiadaniu xD. Mówiłam też o rysunkach i innych rzeczach, które tworzysz :D.
UsuńEh, ja od dawna pisze "~" xD Tylko też staram sie ograniczać xD.
Jak to będzie romansidło bez H.E. to chyba cie uduszę! Serio. Nie wiem, kiedy cię szybciej zobacze, ale jak spotkam cie na koncercie Bastille (jeśli na niego pojade xD) to chwycę cię za gardełko, dopóki mi ie obiecasz, że Rosi się zakocha w Danie. Tylko nie rób z tego AHR XD.
TO TYM BARDZIEJ xDD
UsuńAle, ale... dlaczego nie mogę być chociaż raz oryginalna? Dlaczego nie mogę napisać o nieszczęśliwej miłości i pocieszyć tym miliony (hehe gdyby tylko to czytały~) zranionych kobiet? ;-;
Jak ja Cię zobaczę na koncercie Bastille, to masz huga! Wielkiego huga i błaganie o wybaczenie xD
Niee... LbO nigdy nie będzie take, jak AHR (jeśli dobrze rozczytałam skrót).
Spoiler aleeeert !~ Cóż, w AHR przynajmniej wrócili do siebe w najnowszym rozdziale... XD. A TU MAMY ROSE, KTÓRA ZOSTANIE ZAKONNICĄ, BO SIĘ BOI ZAKOCHAĆ (tak, pamiętam tę rozmowę, nie przekonasz mnie że jest inaczej, lol xD). Ja już tylko czekam na powrót Vi i wybuch pytań do Rose z typu "ococho" z Danem xD.
OdpowiedzUsuńI tak tego nie czytam, bo nie mam czasu xD
UsuńMamy Rose, która zabierze swoją cnotę do grobu i będzie dawała Danowi kosza do końca swoich dni, BO TAK (argument na wszystko~) xD
Powrót Vi powiadasz? Hmm... chyba powinnam się nad tym poważnie zastanowić, bo już od kilku dobrych rozdziałów jej tu nie było...
Plan przechytrzenia Rose był dokonały, ale miał od początku jeden słaby punkt - ten punkt nazywa się Kyle :) Ten głupek ma serce na dłoni i nie można go nie kochać, ale tajemnice i konspiracje to zdecydowanie nie jego żywioł. Trzeba mu jednak przyznać, że dobrze to wszystko wymyślił :)
OdpowiedzUsuńJoe wystroiła naszą małą Rosie jak prawdziwą gwiazdę. Pomysł na tą sukienkę był poprostu idealny. Poza tym wydaje się bardzo fajną dziewczyną, więc również nie mam nic przeciwko aby pojawiłą się znowu.
Co do wyznania Dana, to oczami wyobraźni już widzę te tysiące fanek hejtujących biedną Rose i ciekawa jestem jak sobie z tym poradzi i co zrobi z tym wyznaniem.
Rozdział wcale nie za długi, jak dla mnie mogą być nawet dłuższe :)
Pozdrawiam XXX
Chociaż jedna potrafiła go streścić w innych słowach, niż po prostu "KYLE". To imię mówi samo za siebie... Ciekawe, czy jak nadam to imię mojemu synowi, to też będzie taki dorkowaty, bo jeśli tak to ja już dzwonię po mojego wybranka xD
UsuńTsaa, tylko, że ta boska sukienka jest z pokazu sukien ślubnych, ale już tak bardzo mi się spodobała, że przymknęłam na to oko.
Jako stylistka Bastille na pewno jeszcze kiedyś się pojawi, a jako iż sama bardzo polubiłam tą postać, to postaram się ją częściej wkręcać w fabułę i przy okazji przywrócić kiedyś Vi, bo od kilku rozdziałów jej tu nie było...
Oj o tym nie pomyślałam... bardziej zmartwili mnie paparazzi i inne śledzące celebrytów gnidy, ale najwidoczniej dojdzie jej jeszcze jeden niemały problem...
Jeśli rozdziały miałyby być dłuższe, to wstawiałabym je zapewne rzadziej, a jednak wolę podzielić je na mniejsze i wstawiać częściej, aby móc czytać wasze komentarze ^^
Okay, nie wstałam jeszcze z łóżka i burczy mi w brzuchu ;-;
OdpowiedzUsuńAle jestem! Wybacz za ten komentarz, na pewno będzie w nim mnóstwo błędów i niejasności, jestem jeszcze totalnie zmulona...
Kay to na początek słowo, które wyżej doskonale opisała Kama, czyli KYLEEEEEEEEEEEEEEEEEE. Och co za głupie buły z tych dwóch dorków. Te dzieciaki są mentalnie młodsze od małej Rosi. No po prostu uwielbiam te ich skomplikowane plany, intrygi i tajne misje. Każdy pomysł Kyle'a kończy się po prostu jakąś rozbrajającą wpadką xD
Dalej Joeeeeeeeeeeeeee! Jak tylko zobaczyłam jej uśmiechniętą mordkę na zdjęciu stwierdziłam "CHCĘ WIEDZIEĆ TĘ DZIEWCZYNĘ JAK NAJCZĘŚCIEJ!". Dalsza kreacja bohaterki tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Dziewczyna jest totalnie przemiła i przurocza. Zakochałam się w jej postaci od pierwszego wejrzenia :D
Suknia Rose jest cudownaaaaa. Walić, że ślubna! Tylko o 1 w nocy miałam rozkminę... Joe wybrała tę po lewej, białą sukienkę, no nie? Chyba tak... Sorry, nie kontaktuję
Podoba mi się też, że tyle czasu poświęciłaś na wytłumaczenie wszystkich tych 'modowych' szczegółów. Widać, że sama znasz się na rzeczy i lubisz tę tematykę. Uwielbiam, gdy ludzie po przez opisy, wydarzenia, dialogi przedstawiają coś co kochają i na czym się znają. Zawsze miło czyta się taki tekst i można dowiedzieć się z niego czegoś nowego, tak jak tutaj. Także wykład o modzie ma u mnie wielki plus!
MUSIAŁAŚ WRZUCIĆ TO ZDJĘCIE DANA! OCH NO MUSIAŁAŚ! JA WIEDZIAŁAM! WIEDZIAŁAM, ŻE ONO SIĘ TU POJAWI! Ta fotka po prostu robraja mnie za każdym razem ;-; Niby Danny tylko wysiada sobie z samochodu, a wygląda jak stuprocentowy model, co z nim nie tak ;-;
(bosze już usiadłam na łóżku, tyle emocji przy pisaniu xD)
No i jeszcze wielki finał! Brodaty koteł jak zwykle wygrał tę scenę. Chłopcy byli tacy kochani, gdy bronili swojej małej Różyczki. Uwielbiam ich teksty. Will też mnie rozwalił xD
I SAM KONIEC
BOSZE
DAN
DAAAAAAAAAAAAAAAAAN
TY MAŁA PODSTĘPNA OKROPNA BUŁO JAK MOGŁEŚ TY GENIALNA MODLISZKO NIE MA TO JAK ZAPĘDZIĆ BIEDNĄ DZIEWCZYNĘ W KOZI RÓG CO TAM WYJAW WSZYSTKIM, ŻE LASKA DAJE CI KOSZA, A TY JĄ KOCHASZ NO PEWNIE AGH!
Bardzo konstruktywny komentarz... Ale Danyul. Genialne. Nie mogę się dooczekać ciągu dalszego! Wyczuwam bulwers Rose i mnóswto interesujacych sytuacji!!! :> <3
A ponoć tylko po winiaczu piszesz takie wypracowania... Jak widać na pół śpiącej też nie idzie Ci to najgorzej xDD
OdpowiedzUsuńJa osobiście uważam, że oni mają mentalność sześciolatków... Tak jakby dojrzewali emocjonalnie i umysłowo tylko do szóstego roku życia, a potem już tylko wzrostu im przybywało xD A Kyle to po prostu KYLE i tu nie ma to lepszego określenia (chyba, że jesteś tak genialny jak Kamila i potrafisz go streścić w kilku innych słowach).
A wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? W OGÓLNE NIE PLANOWAŁAM STWARZAĆ TAKOWEJ POSTACI. Ona tak jakby "wyszła w praniu"... Ale zawsze chciałam gdzieś wkręcić jakąś miłą blondynkę i tak oto powstała nasz Joe. Mam nadzieję, że uda mi się "posługiwać nią" jak najczęściej, bo sama ją strasznie polubiłam.
Tak, tak chodziło o tą po lewej. Zastanawiałam się, czy nie będziecie mieli problemów z rozszyfrowaniem tego, ale myślałam, że skoro napisałam BIAŁA, to w jakimś stopniu rozwieje wasze wątpliwości.
Te stricte "modowe" szczegóły akurat sprawiły mi najmniej problemów, jako iż zajmuję się tym na co dzień i taki, jeśli to mogę tak nazwać "opis" ubioru to coś czym muszę się posługiwać biegle. Owszem lubię tą tematykę i w przyszłości chciałabym być projektantką lub stylistką, jak Joe (ahh nie ma jak to spełniać swoje wygórowane marzenia w jednej ze swoich fikcyjnych postaci), ale kto wie... może wyląduje w zakładzie szwalniczym, jak zwykła krawcowa, która całe dnie siedzi i przeszywa ten sam fragment kilkuset sztuk odzieży. Ewentualnie pójdę szukać szczęścia w Mc Donaldzie, jak zawsze planowałam.
MUSIAŁAM! MUSIAŁAM! WIEM, ŻE TO BYŁO DO BÓLU PRZEWIDYWALNE, ALE MUSIAŁAM! To zdjęcie mnie tak oczarowało, że no nie mogłam sobie pozwolić na jego brak w tym rozdziale ;-; Tylko czekałam na ten piękny moment, w którym będę mogła go użyć T^T
Może Dan nie wygląda, jak stuprocentowy model, ale mój wskaźnik nóg z wary już dawno wykroczył po za skalę...
Oj Kyluś doskonale wie w jaki sposób lać miód na serce, po czym nagle ni z tego, ni z owego wyskoczyć z groźbą xDD Oczywiście Will i Woody nie mogli zostać z tyłu xD
WIEM
DAN
ON JUŻ TAK MA
MIAŁ ODKRĘCIĆ TEN CAŁY SYF, A NAROBIŁ MAŁEJ ROSI JESZCZE WIĘCEJ PROBLEMÓW
BO TO DAN
BUŁA, GŁUPEK, DOKR I WSZYSTKO INNE NA RAZ
Jak dla mnie komentarz na prawdę wart przeczytania xD
Ehh... bulwers Rose jest chyba aż nazbyt przewidywalny, ale przecież nie może się obyć bez porządnego, przysłowiowego "opierdolu" (siedemnastolatka gani dwudziestoośmiolatka... ten świat schodzi na koty).
Wszystko, co powstaje spontanicznie, jest z reguły najlepszym pomysłem pod słońcem!
UsuńTak myślałam, ale czytałam to tuż przed snem i pewnie mi "biel" umknęłam ^^
Mam nadzieję, że będzie projektantką i będziesz ubierała Bastille! I wtedy cichaczem mnie przemycisz, jak Kyle Dana z twojego zlecenia dla mnie, i pozwolisz mi się z nimi przywitać xD
Oh, no wiesz, gdyby Rose się nie wkurzyła, to by było dziwne xD
Czekam, czekam, czekam, czekam na kolejny rozdział bardzo! (składnia level hard xd)
Właśnie się zorientowałam, że poprzednią odpowiedź dodałam jako zwykły komentarz... SPOSTRZEGAWCZOŚĆ TAK BARDZO.
UsuńNo muszę przyznać, że Joe jest naprawdę jednym z lepszych owoców moich spontanicznych poczynań xD
Nie ubrałabym ją w taką pudrową suknię... Nie pasowałaby do niej. Ani do charakteru, ani postawy ciała... DO NICZEGO. Prosta biała suknia (dlaczego zamiast "suknia" napisałam "suka"? autokorekto... łat at ju duin?) z większym podkrojem w pachach była idealna.
Oj jak ja bym tego chciała... Zostać projektantką, bo o ubieraniu Bastille to nawet nie śnię. Zanim mi uda się do czegokolwiek dojść w świecie mody, to oni już dawno mogą zakończyć swoją działalność, jako muzycy... Więc przykro mi, ale nasze marzenia się nie spełnią, choć bardzo bym tego chciała ;-;
Ale wiesz co..? To jest całkiem niezły pomysł na fabułę do mojego zlecenia (wątkiem miłosnym nie pogardzę...). Pomyśl o tym.
Bo Rose to chodzący wulkan, który zwykł eksplodować właśnie w takich momentach xD Ale może zrobię wam na złość? Może tym razem się na niego nie wścieknie? Może tym razem odwzajemni wyznanie? KTO WIE.