Całą drogę na lotnisko wszyscy milczeli. Jedynie cicho grające radio umilało im podróż.
Do odlotu zostało im jeszcze trochę czasu, który oni i tak woleli spędzić siedząc i nie odzywając się ani słowem. Nie sądzę, aby którykolwiek z nich był rannym ptaszkiem, a już zwłaszcza po tak długiej przerwie w pracy.
O tak wczesnej porze lotnisko świeciło pustkami. Oprócz czterech przystojnych mężczyzn, przysypiających na miejscach siedzących znajdywało się tak zaledwie kilka osób czekających na odprawę, jednakże Dan mimo wszechobecnego spokoju nadal nie mógł zmrużyć oka z niewiadomych przyczyn. Wstał, przeciągnął się lekko przy tym stękając i wkładając ręce do kieszeni poszedł w stronę łazienki. Leniwie otworzył masywne drzwi i wszedł do środka, po czym zawisł nad umywalką i przemył twarz zimną wodą. Uniósł swe niebieskie oczy do lustra i dopiero wtedy zauważył, że wygląda nie lepiej od swoich niewyspanych kolegów z zespołu. Ten dzień nie zapowiadał się kolorowo. Raczej był przesiąknięty szarością, jaka panowała obecnie również na zewnątrz.
Stawiając mechanicznie kroki Smith chciał dołączyć do pozostałych, lecz w pewnym momencie jego uwagę przykuły dźwięki gitary akustycznej wygrywającej melodię "More Than Words" i cichy, kobiecy głos wyśpiewujący słowa piosenki. Brunet bez wahania podążył za muzyką, która echem rozchodziła się po całym budynku. Jego oczy napotkały dziewczynę ubraną w ciemne jeansy, czarną bokserkę, rozpiętą koszulę z jasnego jeansu i glany, które już najwidoczniej nie jedno widziały. Siedząca na ziemi, opierając się o filar, leniwie szarpała za struny swojego czarnego instrumentu.
Now I've tried to talk to you and make you understand
All you have to do is close your eyes
And just reach out your hands and touch me
Hold me close don't ever let me go
More than words is all I ever needed you to show
Then you wouldn't have to say that you love me
`Cause I'd already know
Słowa piosenki, mimo iż ciche, były bardzo wyraźne. Dziewczyna śpiewała sama dla siebie. Nie miała widowni, co pozwalało jej choć na chwilę zamknąć oczy i pobyć samej ze swoimi myślami. Zaciekawiony brunet zbliżał się do niej powoli i ostrożnie, aby nie spłoszyć nieznajomej.
What would you do if my heart was torn in two
More than words to show you feel
That your love for me is real
What would you say if I took those words away
Then you couldn't make things new
- Just by saying I love you - przyłączył się do niej niebieskooki mężczyzna kucając przed nią z uśmiechem na ustach, co od razu wybudziło dziewczynę z "transu".
- W czym mogę służyć? - zapytała unosząc brew i uważnie mu się przyglądając.
- W niczym. Po prostu przechodziłem obok i stwierdziłem, że dotrzymam Ci towarzystwa - uśmiechnął się jeszcze szerzej widząc zainteresowanie nieznajomej.
- Czy wyglądam jakbym potrzebowała towarzystwa? - odparła nieco oziębłym tonem mając nadzieję, że i na niego to zadziała, bo nie był pierwszym, który do niej podbijał w ten sposób.
- Wyglądasz jakbyś chciała mnie zabić... ale lubię życie na krawędzi więc... - stwierdził całkiem poważnie, co spowodowało, że dziewczyna zaśmiała się pod nosem. Najwidoczniej udało mu się przełamać lody.
- Jestem Rose - szatynka po raz pierwszy uśmiechnęła się do mężczyzny i wyciągnęła dłoń na powitanie. Chwyciwszy ją brunet przyjrzał się jej delikatnie marszcząc brwi. Faktycznie, dziewczyna była piękna, jak róża, ale po nietypowych dla kobiety butach i poziomej bliźnie, która szpeciła jej prawy policzek, można było śmiało stwierdzić, że miała kolce.
- Kujesz? - zażartował mając nadzieję, że nie urazi jej w ten sposób.
- Gryzę - unosząc zadziornie kącik ust odpowiedziała nieco dwuznacznie, rozumiejąc wcześniejszą aluzję mężczyzny.
- Zaczyna robić się ciekawie - z szerokim uśmiechem powiedział sam do siebie, mając już w głowie setki sprośnych myśli.
- A ty? - na twarzy Rose pojawiło się lekkie zaciekawienie.
- Ja się dostosuje do twoich fetyszy - podniósł ręce w obronnym geście, śmiejąc się przy tym.
- O godność pytam - szatynka nieco spoważniała.
- Nie znasz mnie? Przecież jestem... - zdziwiony wokalista wlepił w dziewczynę swoje niebieskie oczy.
- Wiem kim jesteś - przerwała mu. - Jednakże kultura zobowiązuje, więc wypadałoby się chociaż przedstawić - dodała i uniosła wyczekująco jedną brew. Dan był bardzo rozpoznawalny, więc nic dziwnego, że zaskoczyło go zachowanie szatynki, jednakże faktem jest, iż z upływem czasu i rosnącym zainteresowaniem zespołem Bastille, przedstawianie się wyszło mu z nawyku.
- Daniel - uśmiechnął się szeroko w niesamowicie słodki sposób, co dziewczyna oczywiście odwzajemniła. Od tak dawna nikt nie traktował go, jak zwyczajną osobę, że zapomniał już, jak to jest rozmawiać z kimś, kto nie dostaje palpitacji serca na sam jego widok. Ich rozmowa zapewne mogłaby rozwinąć się w całkiem ciekawym kierunku. Oboje wydawali się być uszczęśliwieni faktem, iż spotkali na swojej drodze osobę, z którą mogliby porozmawiać na różne tematy bez żadnej dzielącej ich bariery. I zapewne tak by się stało, gdyby nie głośne wołanie brodacza:
-Dan! Gdzie łazisz? Za chwilę mamy samolot - gdy tylko zobaczył kolegę z zespołu od razu wiedział, co go tu przywiało. To nie pierwszy i nie ostatnio raz, gdy wokalista podbija do fanki.
- Wybacz, ale muszę... - zaczął brunet.
- Do zobaczenia później - uśmiechnęła się w nieco tajemniczy sposób ponownie mu przerywając, co zbiło go z tropu. Do zobaczenia później? - powtórzył w myślach. Dziewczyna była w pewnym sensie intrygująca, tajemnicza, co tylko podsycało ciekawość muzyka.
- Trzymam Cię za słowo - rzucił szybko z uśmiechem na ustach, po czym wstał i poszedł w kierunku kolegi z zespołu.
- Kolejna napalona fanka? - spytał Kyle nieco poirytowany faktem, iż Dan marnuje czas na takie pierdoły.
- Nie powiedziałbym - odparł spoglądając na zielonooką dziewczynę, która w tej chwili już brzdąkała pierwsze dźwięki, szarpiąc struny czarnej gitary akustycznej, a na jej widok mężczyzna uśmiechnął delikatnie sam do siebie.
Oto i pierwszy rozdział
Mam nadzieję, że się wam spodobał
Dziękuję za przeczytanie
i zapraszam do komentowania :)
Czyż bym dodawała pierwszy komentarz pod rozdziałem, bosko tylko krótko ! jak możesz?!No,no powiem tyle rozdział świetny i ciekawy.Dan wydaje się taki ohh.... jak gwiazda wszyscy mnie znają ,wszystkie mogę mieć, bo przecież jestem Pan Popularny .Coś czuje że nie raz spotka Rose i myślę że będzie mu siedzieć w głowie
OdpowiedzUsuńHmm...dziewczyna z coveru jest niesamowita urzekła mnie już nawet subskrybowałam ją ....czekam na następy rozdział i życzę dużo weny ;) Fajnie że piszesz z perspektywy Dana. ;)
Wybacz, że tak krótko, ale tak jakoś... noo ;-;
OdpowiedzUsuńMiałam zamiar ukazać Dana w tym opowiadaniu, jako kogoś, kogo sława powoli zmienia w zapatrzonego w siebie celebrytę.
Oj Rose kila razy się mu jeszcze tam gdzieś przewinie. No może więcej, niż kilka :P
Specjalnie szukałam coveru, jaki najlepiej oddałby moje wyobrażenie wykonania tej piosenki przez Rose, a także w jakimś stopniu oddał barwę jej głosu.
To nie do końca jest pisane z jego perspektywy... tylko z perspektywy osoby trzeciej, co nie zmienia faktu iż postać Rose, jak na razie zmusza mnie do pisania w większości o "świecie" Dana, co w późniejszym czasie będzie się co jakiś czas zmieniać.
Dziękuję, wena na pewno mi się teraz przyda ;)
No właśnie o t o mi chodzi że od świata Dana zaczynasz to jest fajne ;)
Usuń