piątek, 30 stycznia 2015

How far to our Happy End - Rozdział 3.

Oblężona przez kuzynki, siedziałam przy stole spoglądając co jakiś czas na Dana, którego cała moja rodzina wydawała się lubić. Brat sprawnie wprowadził go w towarzystwo, którym byli mężczyźni z mojej rodziny. Siedzieli przy jednym stole i rozmawiali na rozmaite tematy, a gdy brunet czegoś nie rozumiał, Patryk starał się mu to przełożyć na język angielski.
Faktycznie... nie uczyłam niebieskookiego gwary poznańskiej, bo nie sądziłam, że kiedykolwiek mu się przyda, a słownik wulgaryzmów mamy tak rozmaity, że życia by mi nie starczyło, aby przerobić z nim choć połowę.
W czasie, gdy panowie zgorszyli mojego wybranka, kuzynki zachwycały się srebrnym pierścionkiem. Nie rozumiałam co mogło być w nim tak wyjątkowego, choć muszę przyznać, że sama nie mogłam oderwać od niego wzroku. Zastanawiało mnie, jak długo ten głupek musiał szukać pierścionka w kształcie róży... Jednak moja kobieca intuicja wyczuwała w tym inwencję Joe, bo to ona mnie wypytywała, o to jakiego rodzaju biżuterię najbardziej lubię. Zdumiewające, jak sprawnie potrafiła streścić delikatność i subtelność w kawałku białego złota, kształtem przypominającym różę.
- Zmęczona? - Dan nachylił się nade mną i szepnął czule do ucha.
- Może trochę...
Dochodziła czwarta nad ranem, większość gości wycofała już swoje samochody z podjazdu, a wszystkie szkła zostały opróżnione, jak to na polaków przystało. Nie znali umiaru, jeśli w grę wchodziły napoje wysokoprocentowe...
- Już się zbieracie?
Nie miałam pojęcia, jak on to robi, ale Patrykowi najwidoczniej nigdy nie brakowało energii. Mógł imprezować przez 48 godzin i po godzinnej drzemce pójść do swojego biura pełen sił, i zapału do pracy. To nie był człowiek... to była maszyna.
- Taa... Jutro musimy wracać do Londynu.
Jakie to piękne uczucie, gdy wiesz, że w domu czeka na ciebie sterta kopert, sceptyczna lokatorka i zaplanowane dwa pokazy... Po prostu nie mogłam się doczekać powrotu do przesiąkniętego szarością miasta.
- Gdzie się zatrzymaliście? - zaciekawił się zielonooki.
- W hotelu na drugim końcu miasta - jęknęłam na samą myśl, że czeka mnie jeszcze godzinna podróż samochodem.
- Tylko mi nie mów, że masz zamiar prowadzić w takim stanie.
- W jakim stanie? Przecież nic nie piłam... 
- Ale zasypiasz na stojąco - zauważył Dan.
Cóż, nie zaprzeczę... Gdybym była jeszcze na obcasach, to prawdopodobnie właśnie wylądowałabym na podłodze, ale jako iż pozbyłam się ich już jakiś czas temu, to zimno płytek utrzymywało mnie przy resztkach świadomości.
Ewidentnie nie nadawałam się do uroczystości trwających do samego rana... Chyba, że poprzedziłabym ją kilkugodzinnym, niczym nie zakłóconym snem, a nie zarwaną nocą w poszukiwaniu sukienki.
- Przesadzasz - machnęłam obojętnie ręką.
- O nie, nie pozwolę mojej ukochanej siostrzyczce tłuc się nocą przez pół miasta.
I nagle w narcystycznym chłopcu odezwała się odpowiedzialność, którą powinien się cechować, jako starszy brat. Szkoda, że w jego przypadku były to jedynie przebłyski.
- Na górze są pokoje. Zarezerwowałem jeden dla was na wypadek, jakbyście jednak przyjechali, więc zapraszam.
- Abym słuchała relacji na żywo, jak spędzacie swoją noc poślubną? - skrzywiłam się na samą myśl o jękach wydawanych przez Zuzie. Naprawdę to była ostatnia rzecz, jaką chciałam słyszeć...
- Wasz pokój jest na drugim końcu korytarza -syknął. - Ja również nie jestem zainteresowany zabawami świeżo upieczonych narzeczonych.
Czy on miał coś na myśli? A mówiąc "coś" w domyśle rozumując, jako fizyczne zbliżenie między kobietą i mężczyzną? Nie...

Czekając aż Dan otworzy drzwi, w uszach dudniły mi słowa brata:

"Wasze bagaże dowiozą przed południem."

Dodając do tego jego głupawy uśmieszek mogłam być pewna, że zaplanował to, gdy tylko się dowiedział, że jednak przyjeżdżamy. A osobą, która go o tym poinformowała na kilka godzin przed wyjazdem był Dan, więc nic dziwnego, że mnie to nie dziwiło... Oni zdecydowanie za dobrze się ze sobą dogadywali. Gdyby nie fakt, iż Patryk właśnie się ożenił, to pomyślałabym, że próbuje mi odbić rozczochrańca...
- Panie przodem - brunat przepuścił mnie w drzwiach, jak to miał w zwyczaju.
Weszłam do pokoju, w którym wokół zaścielonego dwuosobowego łóżka paliły się świece zapachowe. Pomijając fakt, iż nie należało to do najbezpieczniejszych form ozdoby, to tak tworzony nastrój sprawiał wrażenie tandetnego i wymuszonego. Zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno nie wylądowaliśmy w pokoju dla nowożeńców...
- Nareszcie - westchnął niebieskooki zamykając za sobą drzwi i pozbywając się marynarki. Rozpinając kolejno guziki koszuli, przeszedł na swoją stronę łóżka, po czym spojrzał na mnie pytająco unosząc brew.
- Masz zamiar spać w sukience?
Stałam z rękoma skrzyżowanymi na piersi i czekałam na cud, który ześle mi jeden z najpiękniejszych wynalazków ludzkości, czyli piżamę. W moim przypadku była to zawsze koszulka Dana lub inna dużych rozmiarów, ale w takowej sytuacji nie byłabym wybredna.
- Nie... - westchnęłam godząc się z losem.
Szczerze mówiąc, to ta sytuacja nie przerażałaby mnie tak bardzo, gdyby nie fakt, iż nie miałam na sobie stanika... Widok Dana w bokserkach nie był dla mnie niczym nowym, ale brak górnej części bielizny dosłownie mnie paraliżował, jednak zmęczenie brało nade mną górę, a w wysadzanej świecidełkami sukni spać nie mogłam. Rozpuściłam więc włosy, które po całym dniu uwiązania mściły się nieznośnym bólem cebulek i zaczęłam rozpinać zamek błyskawiczny, który, jak na złość postanowił mieć dziś gorszy dzień. Po kilku minutach walki z suwakiem podszedł do mnie niebieskooki.
- Pozwól, że pomogę - jednym ruchem uporał się z humorzastym zapięciem i wrócił do zdejmowana własnej garderoby.
- Dzięki - wydukałam onieśmielona knując, jakby tu pozbyć się sukienki, jednocześnie nie musząc eksponować swojego biustu w świetle płonących świec.
Może i to wydawać się dziwne, że wstydziłam się rozebrać przy... no właściwie już narzeczonym, ale zapewniam was, że nie jestem aż tak staroświecka, aby czekać z wymarzonym "pierwszym razem" do ślubu. Ja po prostu mam swoje kompleksy, a fakt, iż Dan miał już przyjemność oglądać nie jedno kobiece ciało, jeszcze bardziej mnie peszył.
Koniec końców odwróciłam się do niego plecami i pozwoliłam sukience powoli opaść na dół. Siadając na łóżku zasłoniłam biust ręką i szybko wskoczyłam pod kołdrę po czym położyłam się na brzuchu, zakrywając się po same uszy z nadzieją, że przez te kilka sekund Dan patrzył w inną stronę.
Świece powoli przygasały, a palce wokalisty wodziły po moich plecach malując rozmaite wzory, które rozchodziły się przyjemnym dreszczem po całym ciele.
Dlaczego akurat teraz musiało mu się zebrać na pieszczoty, gdy jestem prawie naga?! Powinien od razu zasnąć, po tak wyczerpującym dniu, a nie nieświadomie doprowadzać mnie do białej gorączki zmieszanej z falą rozkoszy.
- Idź już spać - mruknęłam wpatrując się w ścianę.
- Jak długo masz jeszcze zamiar mnie odpychać?
Dan nie był idiotą, a tym bardziej świętym, więc to oczywiste, że jeśli leżał w łóżku z półnagą kobietą, to nie potrafił trzymać rąk przy sobie. Natomiast ja nie pierwszy raz wyznaczałam między nami wyraźną granicę.
- Nie odpycham Cię - odwróciłam głowę w stronę bruneta.
- Kochasz mnie? 
- Oczywiście, że Cię kocham. W przeciwnym razie nie przyjęłabym twoich oświadczyn.
- Więc o co chodzi? - zapytał marszcząc brwi i odgarniając mi z twarzy zbłąkane kosmyki pachnących szamponem włosów. - Chyba nie myślisz, że ucieknę, jak tylko dostanę to, czego chce? 
Strzał w dziesiątkę...
Muszę przyznać, że bałam się pozwolić mu na coś więcej, niż niewinne pieszczoty i pocałunki. Miałam przeczucie, że jeśli już zdobędzie swoje trofeum, przestanie się mną interesować i ruszy na dalsze podboje. Mimo iż wiedziałam, że Dan nie jest tego typu osobą, to jednak część mnie nie pozwalała przestać o tym myśleć.
Nie uzyskując odpowiedzi wokalista podparł się na łokciach i wlepił we mnie karcące spojrzenie.
- Naprawdę tak myślisz?
- Nie - skłamałam. - Po prostu...
Nie miałam pojęcia jak wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji i błądziłam myślami w poszukiwaniu w miarę wiarygodnej wymówki, gdy nagle odezwał się szorstki głos Dana.
- Rose, spójrz na mnie - poprosił.
Jego cierpiący wyraz twarzy ciął głębiej i boleśniej, niż skalpel w rękach niewprawionego chirurga, który zapomniał dać mi znieczulenie.
- Spójrz na mnie - powtórzył bardziej stanowczym tonem.
Niechętnie odwróciłam się do bruneta przyciskając osuwającą się kołdrę do klatki piersiowej. Uniosłam wzrok, aby spojrzeć w niebieskie oczy, które wyraźnie były zawiedzione moją osobą.
Jak mogłam mieć o nim takie zdanie? Jak mogłam pozwolić, aby taka irracjonalna rzecz w ogóle przeszła mi przez myśl? On tyle dla mnie robił, tyle poświęcił, a ja w ten sposób mu się rewanżowałam...
- Przepraszam - odwróciłam głowę w bok, nie mogąc dłużej wpatrywać się w niebieskie oczy.
W tym momencie gardziłam samą sobą.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo musiałam być głupia, aby mieć aż tak mylne pojęcie o własnym narzeczonym.
- Wiesz, że teraz powinienem się obrazić? - zaśmiał się pod nosem, obracając sobie kosmyk moich włosów między palcami.
- Ale tego nie zrobisz? - spojrzałam na niego szczenięcymi oczkami, w których tlił się błysk nadziei
- Za dobrze mnie znasz... - westchnął zrezygnowany, po czym ucałował mnie w czoło i położył się tuż obok.
Przez chwile wpatrywaliśmy się sobie w oczy, podczas gdy on gładził moje włosy jak zawsze. Kilka świec już przygasło spowijając nas mrokiem, a pozostawiając po sobie przyjemny zapach unoszący się wokół. Nie spostrzegłam nawet, gdy pod wpływem chwili złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek i ułożyłam się na plecach, czekając aż zrozumie co mogło mi chodzić po głowie.Na szczęście Dan należał do wąskiej grupy niezwykle domyślnych mężczyzn, więc niemal od razu znalazł się nade mną.
Odsuwając kompleksy, na temat swojego ciała i prześladujące mnie myśli o wierności Dana, pozwoliłam, aby jego usta schodziły od mojej szyi powoli w dół. Dłonie wokalisty wodziły po całym moim ciele pozostawiając po sobie szlaki przyjemnych dreszczy.
- Mogę? - zapytał wracając ustami do moich ust, gdy już powoli zdejmował ostatnią część garderoby, która dzieliła mnie od całkowitej nagości.
Przygryzając wargę i wplatając palce w jego czuprynę skinęłam głową wydając z siebie twierdzący jęk:
- Yhm.





I urywamy w najlepszym monecie! Muahahah~
Wiem, że jestem okrutna, ale sadyści już tak mają.
Dla usprawiedliwienia - NIE POTRAFIĘ PISAĆ SCEN ŁÓŻKOWYCH.
Jestem totalna kaleka, jeśli rozchodzi się o obracanie w tych tematach,
więc musicie mi wybaczyć...
Oczywiście mogłam zlecić to zadanie mojej ukochanej Żonie,
ale nie sądzę, aby udało się jej odtworzyć tę scenę,
tak jak ja to widzę w swojej głowie...
Dlatego resztę pozostawiam waszej wyobraźni!
Tylko mnie za to nie zlinczujcie... ;-; 

2 komentarze:

  1. Ehh, moja komórka wariuje ://\ Czwarty raz piszę komentarz i mam nadzieję że się uda. No więc trochę boję się, że stanie się coś strasznego. No bo do tej pory było tak superszczęśliwiesłodkoiwgl i pewnie zaraz stanie się coś strasznego. Ale i tak czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :")

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tsaa wiem, że trochę słodzę... Przydałby się zwrot akcji, który wyrównałby poziom lania miodu i wreszcie to jako ustabilizował.
      Niestety na chwile obecną mam całkowity brak weny i chęci do pracy, więc nowy rozdział nie pojawi się tak szybko, jakbym tego chciała...
      Ale mam nadzieję, że długie wyczekiwanie kolejnego was nie zniechęci ^^"

      Usuń