sobota, 24 stycznia 2015

How far to our Happy End - Rozdział 2.

Przed nami malowały się dwuskrzydłowe drzwi z ciemnego mahoniu, a za nimi mieszały się ze sobą głosy, których tak dawno nie słyszałam, a tak doskonale potrafiłam rozpoznać nawet po latach.
- Nie dam rady tam wejść... Wracajmy do domu - mój oddech stawał się coraz głębszy i nieregularny. Stres i pewien rodzaj przerażenia brały nade mną górę. Ciało się trzęsło, a twarz stawała bledsza, niż zwykle. Teraz już wiem co to znaczy być sparaliżowanym przez strach...
- Nie ma mowy. Nie po to tłukłem się tu z tobą i wysłuchiwałem twojego marudzenia przez całą drogę, aby teraz pozwolić Ci uciec z podkulonym ogonem - stanowczy ton Dana karcił mnie za każdym razem, gdy próbowałam uniknąć spotkania z przeszłością. Najwidoczniej nawet on stracił cierpliwość do mojego tchórzostwa.
- Też Cię kocham - mruknęłam sarkastycznie, jak to miałam w zwyczaju, gdy ktoś robił mi na złość, czy też się na mnie złościł.
- Gotowa? - łagodniejąc, mężczyzna podał mi ramię. Gdy tylko ułożyłam na nim rękę od razu poczułam wypełniającą moje ciało falę ciepła, która za każdym razem koiła ból, niwelowała stres i przeganiała strach, jednak nie tym razem.
Drzwi powoli się rozchylały, a ja kurczowo trzymałam się ramienia ukochanego, jakby prowadził mnie na egzekucję. Światło przeszyło mrok panujący na korytarzu i oślepiło mnie blaskiem swych ostrzy. Odruchowo osłoniłam oczy dłonią, po czym wolno ją opuszczając przyzwyczaiłam się do wszechobecnej bieli panującej na sali. Rozmowy ucichły, a spojrzenia wszystkich obecnych wbiły się w nas niczym sztylety rzucane przez nożownika w tarczę z wymalowanym czerwoną farbą celem. Czułam się, jakbym stała przed nimi naga. Zjawiskowa suknia wysadzana kryształkami, z rozcięciem, sięgająca ziemi, która absolutnie nie była w moim stylu - nagle zniknęła. Obnażona z każdej zalety, pozostawiona sama sobie, obrzucona błotem ze swych wad i grzechów, stałam z niemym przerażeniem na twarzy.
Nie powinno mnie tu być.
Mogłam uciec, gdy tylko miałam na to okazję.
Uciec...
Znowu...
- Rose! - uradowany ton brata odbijał się o ściany sali, aż wreszcie dotarł do mych uszu. Wstał, aby nas powitać, a towarzystwo oniemiało. Wokół rozbrzmiewały niedowierzające szepty: "To jest Rose? Nasza Rose? Ale jak to możliwe?". Sama nie dowierzałam, że tu stoję, przed nimi, w sukni, jak ze snu i wyrazem twarzy, jakbym właśnie wybudziła się z najgorszego koszmaru.
- Cześć wszystkim - wydukałam zastanawiając się, czy naprawdę zdobyłam się na powiedzenie czegokolwiek, czy rozbrzmiewało to tylko w mojej głowie.
- Cieszę się, że jednak przyjechaliście - panna młoda z gracją podeszła do nas i uwięziła mnie na chwilę w swoich objęciach. W skromnej sukni ślubnej z gorsetem zdobionym koronkowymi kwiatami i puszczonym luźno dołem, sięgającym do ziemi wyglądała zaskakująco skromnie, ale zarazem piękniej, niż kiedykolwiek. Ciemne włosy miała delikatnie podkręcone, częściowo upięte z tyłu i wplecione w nie kilka białych kwiatków, które idealnie komponowały się z zdobieniami sukienki. Całokształt prezentował się tak doskonale, że nikt nie śmiał by zwątpić w wybór mojego jedynego brata. Tak pięknej kobiety nie mijało się na ulicy codziennie...
Jej skromność idealnie kłóciła się z lśniącymi na mojej kreacji kryształkami. Jedyne w czym mogłam jej dorównać, to fryzura. Związane wysoko brązowe włosy były przeciwwagą dla wyjściowej sukni, którą Joe udało się wykopać z dna szafy na ostatnia chwilę. Gdybym pozwoliła się uczesać dziewczynom, to byłabym wręcz idealnym przeciwieństwem Zuzanny... Pomijając już fakt, że wyglądałabym, jakbym dopiero co zeszła z czerwonego dywanu.
- To ja się cieszę, że nas zaprosiliście - uniosłam kącik ust onieśmielona. Dlaczego zawsze czułam się przy niej taka mała? Jakbym stała przed księżniczką, która mimo swojej pozycji,i nie patrzy na mnie z góry, choć w każdej chwili może mnie zdeptać, niczym bezwartościowego insekta.
- Gotowa na może łez? - zawsze się zastanawiałam, jak Patryk mógł mówić takie rzeczy z uśmiechem na twarzy...
Uniosłam pytająco brew, ale nie uzyskałam słownej odpowiedzi. Nie musiałam. Rodzina sama zaczęła mnie oblegać i uwieszać się na szyi ze łzami w oczach. Wszystkie ciotki, wujowie, kuzynki i dziadkowie odgrodzili mnie od Dana. W natłoku pytań i propozycji tańca dotarłam do miejsca przy stole obok ukochanego bruneta.
- Nie wiedziałam, że to się tak skończy - westchnęłam ciężko zmęczona już towarzystwem rodziny, o co jeszcze godzinę temu sama bym się nie posądzała. Najwidoczniej zapomniałam, jak bardzo potrafią być nachalni...
- A ja się tego spodziewałem - z delikatnym uśmiechem na ustach splątał palce naszych dłoni pod stołem. Jak dobrze, że miałam tego rozczochrańca przy sobie. Chodź dzisiaj jego fryzura była we względnym ładzie, a garnitur zastąpił moją ulubiona szarą bluzę, to nadal nie posiadałam się z radości, iż to właśnie ja z tysięcy innych dziewczyn mogę tak przy nim trwać. - Zatańczymy?
To coś nowego... mój partner, który zawsze zapierał się swoim kalectwem na parkiecie, nagle zadaje mi takie pytanie. Nie sądzę, aby w tak krótkim czasie zdołał wejść w stan upojenia alkoholowego, więc nie miałam pojęcia co mogło być przyczyną tak niecodziennej propozycji.
- Rosi, nie ładnie tak uciekać przed wujkiem! - zdecydowanie najwyższy gość dzisiejszej uroczystości nachylał się nade mną z szerokim uśmiechem na twarzy. Sławek zawsze był pozytywna osobą, ale dziś przechodził samego siebie.
- Ale ja właśnie...
- Nie szkodzi, idź - przerwał mi Dan zanim zdążyłam dokończyć zdanie i tym samym skazał mnie na kilkugodzinną potańcówkę z każdym mężczyzną znajdującym się na sali.
Muszę przyznać, że nienawidzę tańczyć z członkami rodziny. Nie lubiłam tego za dzieciaka i teraz również nie potrafię się do tego przemóc, więc każdy kolejny utwór był dla mnie torturą. Czekałam tylko na ten piękny moment, gdy orkiestra znowu odegra "A teraz idziemy na jednego", a ja wreszcie będę mogła zmienić buty.
Zanim zdążyłam uwolnić się od brata Zuzanny obległy mnie kuzynki: Jessica, Maja, Klaudia i Paulina. Ochoczo podreptały za mną do łazienki zadając masę pytań na raz.
- Ale chwila, po kolei proszę... - westchnęłam opierając się o szereg umywalek.
- Gdzie teraz mieszkasz? - zapytała rok starsza ode mnie Paulina.
- W Londynie - odpowiadałam mechanicznie, jednak wywiady mnie czegoś nauczyły...
- Od kiedy jesteś gwiazdą? - zaciekawiła się moja rówieśniczka - Klaudia.
- Nie nazwałabym tak tego... - skrzywiłam się na sam dźwięk określenia "gwiazda". - Występuje czasem w teledyskach, trochę tańczę i to wszystko. Chodzę po czerwonych dywanach tylko dlatego, że Dan zaciąga mnie tam siłą.
- Ty to masz dobrze - Klaudia zawsze chciała żyć w blasku fleszy, więc nuta zazdrości w jej głosie wcale mnie nie zdziwiła.
- A twój chłopak? - z rękoma skrzyżowanymi na piersi Maja zadała pytanie, które wszystkim już od dawna cisnęło się na usta.
- Dan, tak? - Jessica zasłoniła usta młodszej siostrze i przybrała bardziej uprzejmy ton, niż wścibska trzynastolatka. - Ładnie razem wyglądacie. Jak wam się układa?
- Normalnie... - naprawdę nie miałam pojęcia co mogłabym jeszcze powiedzieć na ten temat.... Nie znałam się na związkach, ale nie sądzę, aby nasz różnił się od innych.
Streściłam im naszą historię od dnia spotkania do teraz, omijając kilka niezręcznych momentów. Miałam nadzieję, że zaspokoiłam ich ciekawość, gdy nagle najmłodsza w gronie doszła do słowa:
- A robiliście już "to"?
Oblałam się rumieńcem. Skąd to dziecko wzięło tak zbereźne pytanie? Czego ich uczą w tych szkołach?! Ach tak... zapomniałam, jak to kiedyś Jessica opowiadała mi, jak to w trzeciej klasie uczyli ich, jak założyć kondoma na banana...
- Przestań Maja! - upomniała ją najstarsza. - Oczywiście, że już to zrobili.
Boże... zabierzcie mnie stąd!

Gdy wróciłam na salę zastałam Patryka zagadującego niebieskookiego bruneta, który od razu zauważył szóstkę dziewczyn przy wejściu. Obdarzył mnie ciepłym uśmiechem, lecz zanim zdążyłam wykonać choć krok w jego stronę, kuzynki wyciągnęły mnie na środek sali.
Za jakie grzechy...
Wszystkie panny zebrały się wokół Zuzanny, co mogło oznaczać tylko jedno - wybiła godzina zero, a tradycji musiało stać się zadość. Welon miał trafić do szczęśliwej przyszłej panny młodej.
Wszystkie dziewczyny ustawiły się w kółku i w rytm muzyki krążyłyśmy wokół zasłaniającej sobie oczy Zuzanny. Darowałyśmy sobie trzymanie się za ręce i po prostu wyczekiwałyśmy momentu wstrzymania melodii, która na szczęście nie okazała się być repertuarem Disco-polo. Jednak na gust muzyczny Patryka zawsze można było liczyć.
Cały czas szukałam wzrokiem Dana, który umknął mi gdzieś w tumie, a gdy tylko udało mi się go namierzyć - nastała cisza. Szybujący w powietrzu welon wylądował na mojej głowie zasłaniając mi całą twarz, na której właśnie malowała się irytacja.
Naprawdę wystarczyło mi już wrażeń, jak na jeden dzień. Nie potrzebowałam kolejnego tańca z kimś, kogo widzę pierwszy raz na oczy. Chciałam jedynie usiąść obok wokalisty, spleść jego palce z moimi i poczuć ten przyjemny dreszcz, który czułam za każdym razem, gdy muskał moja skórę.
Czy naprawdę proszę o zbyt wiele?
Tym razem przyszła kolei na panów. Wszyscy kawalerzy ustawili się wokół mojego brata, a było ich niewielu. Kilku kuzynów Zuzanny, mój dziewięcioletni kuzyn - Wojtek i Dan, który nie wiadomo dlaczego, uległ namowom Patryka z darem przekonywania równego zeru.
I powtórka z rozrywki: Braciszek z zasłoniętymi oczami bujał się w rytm muzyki, a panowie wokół niego. Gdy mucha znalazła się w powietrzu wszyscy wlepili w nią wyczekujące spojrzenia. Zanim zaczęła pikować w dół, wiedziałam w czyich rękach wyląduje. To było zbyt oczywiste zwłaszcza, że Patryk i Dan jeszcze chwilę temu wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia. Dlaczego te dwa dorki musiały być aż tak przewidywalne?
Mucha dotarła do swojego nowego właściciela i ku mojemu zdziwieniu nie był nim Smith. Wojtek stojący tuż obok niego był tym szczęśliwcem lub też nieszczęśliwcem, który musiał odtańczyć ze mną ten jeden utwór, jako nowa para młoda...
- Wybacz stary - szatyn poklepał niebieskookiego po ramieniu z przepraszającym uśmiechem na twarzy.
- Spoko, najwidoczniej mały będzie dla niej lepszym partnerem życiowym, niż ja - zaśmiał się pod nosem wokalista, choć wiedziałam, że gdzieś głębiej żałował, że ich szatański plan się nie powiódł. Chciał zatańczyć ze mną ten jeden raz, ale najwidoczniej tej nocy nie było mu to dane.
- Masz - blondyn podszedł niezdarnie do dwóch mężczyzn z wyciągniętą przez siebie muchą.
- To dla mnie? - zdziwił się brunet.
- Tak. Ja nie umiem tańczyć, i nie mogę być mężem Rozalii... ona jest moją kuzynką - z rumieńcem na twarzy dziewięciolatek najwidoczniej nie rozumiał, że oczepiny to tylko zabawa.
- Więc dziękuję - Dan przykucnął przy małym, pogłaskał go po głowie, a Patryk wziął od niego muchę i założył nowemu panu młodemu, gdy tylko ten stanął na równe nogi.
- Życzę wam, jak najlepiej, ale nie zaciągaj mojej małej siostrzyczki przedwcześnie przed ołtarz - uśmiechnął się zielonooki, po czym pozwolił Smith'owi dołączyć do zniecierpliwionej panny młodej czekającej na środku sali. Tak, nigdy nie należałam do osób cierpliwych, a już zwłaszcza, gdy w grę wchodziło spotkanie z moim ukochanym, po całym dniu niechcianych wrażeń.
- Nareszcie przyszła kolej na mnie - z uśmiechem na ustach, brunet objął mnie w tali, a ja położyłam głowę na jego ramieniu. Jego ciepło, jego zapach... to wszystko działało na mnie, jak narkotyk, a jego dotyk doprowadzał mnie do szaleństwa. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby wszyscy goście wyszli z sali i zostawili nas na chwilę samych. Tylko na chwilę.
- Przywitajmy nową Parę Młodą!
Nie wiadomo dlaczego, mój brat znalazł się na małym podeście, na którym stacjonował obecnie zespół umilający nam dzisiejszy wieczór. Szatyn z rękawami koszuli podwiniętymi po łokcie, czarną kamizelką i gitarą na ramieniu najwyraźniej coś knuł, a ja chyba już wiedziałam co.
- Pozwólcie, że pomęczę was chwile moim skrzeczeniem, ale jakby co - to wszystko wina Pani Młodej.
Wiedziałam. Ten stary piernik zagra specjalnie dla nas. Doskonale wiedział, jak bardzo nienawidziłam tego, że marnuje swoje talenty muzyczne i jak bardzo starałam się go do nich przekonać. On jednak wolał produkować gry komputerowe i odstawić gitarę w kąt, aby się kurzyła przez lata czekając na dzień, w którym ponownie wyda z siebie jakiekolwiek dźwięki. To był właśnie ten dzień.
Pierwsze szarpnięcia za struny uświadomiły wszystkim, jaki utwór będzie teraz rozbrzmiewał na sali. Goście powoli kołysali się w rytmie "All For Love" - Bryana Adamsa, a ja z Danem zaczęliśmy tańczyć.

When it's love you give 
I'll be a man of good faith
Then in love you live
I'll make a stand, I won't break

- I'll be the rock you can build on - nucili goście, problem w tym, że każdy co innego.
- To może zacznijmy jeszcze raz... Gotowi? - Patryk zaśmiał się pod nosem, a z nim cała sala, po czym zaczął od początku.

When it's love you give 
I'll be a man of good faith
Then in love you live
I'll make a stand, I won't break

I'll be the rock you can build on
Be there when you're old
To have and to hold

When there's love inside
I swear I'll always be strong
Then there's a reason why
I'll prove to you we belong

I'll be the wall that protects you
From the wind and the rain
From the hurt and pain

Let's make it...
Na ten moment wszyscy czekali. Tłum odezwał się chórem. Nawet ja i Dan zaśpiewaliśmy ten piękny wers głośniej, niż pozostałe. - ... all for one and all for love! 

Let the one you hold be the one you want
The one you need

'Cause when it's all for one, it's one for all
When there's someone that should know
Then just let your feelings show
And make it all for one and all for love

When it's love you make
I'll be the fire in your night
Then it's love you take
I will defend, I will fight

- I'll be there when you need me! - wskazany niebieskooki, przez Patryka niemal wykrzyczał wers, po którym do moich oczy napłynęły łzy, a wszyscy kobiety wokół już dawno się nimi zalewały.

When honor's at stake
This vow I will make, yeah

'Cause when it's all for one, it's one for love
When there's someone that should know
Then just let your feelings show
Let's make it all for one...

Wpatrywałam się w niebieską bezdeń oczu wokalisty, gdy z zamyślenia wyrwało mnie przerwanie utworu akurat w takim momencie. Spojrzałam pytająco na brata, który jedynie z uśmiechem na twarzy wskazała skinieniem głowy na mojego partnera.
- Podobno mówi się u was: "do trzech razy sztuka" - brunat z uniesionymi uroczo kącikami przygryzał delikatnie dolna wargę, jakby się czymś stresował. - W takim razie... - gdy mężczyzną uklęknął przede mną nie mogłam uwierzyć własnym oczom. - Rozalio Anno Król, kocham Cię. Czy zechcesz wyjść za mnie? Czy uczynisz mi te zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - nie powinnam go uczyć języka polskiego... Ale skąd mogłam wiedzieć, że wykorzysta go właśnie w tym momencie?!
Zaniemówiłam. Mężczyzna, którego poznałam przez przypadek, który wiedział o mnie tak dużo i znał mnie tak dobrze, że dziwnym jest, iż jeszcze nie uciekł na druga stronę globu, właśnie klęczał przede mną prosząc mnie o rękę...
Odruchowo zasłoniłam usta dłonią, a po policzku spłynęła pojedyncza łza. Co miałam teraz zrobić? Pierwszy raz znajdowałam się w takowej sytuacji... Nie miałam pojęcia, jak się zachować!
- Tak - wyszeptałam, po czym poczułam, jak silne ramiona obejmują mnie w tali, a ziemia znika spod moich stóp. Dan przytulał mnie mocno do siebie i obracał się powoli z radości, a goście wiwatowali.
- ... and all for love - dokończyli chórem, a Patryk skwitował to szybkim szarpnięciem za struny.
- Niech żyją narzeczeni!





No i doczekaliśmy się zaręczyn!
Roan już oficjalnie są parą! Co wy na to?
Co sądzicie o sukni Zuzanny i Rose?
Jak myślicie, o co jeszcze mogły wypytywać kuzynki?
Co sądzicie o iście szatańskim planie Patryka i Dana?
O występie Patryka?
O zaręczynach naszego kochanego dorka w języku polskim?
I nareszcie... CO SĄDZICIE O ROZDZIALE?
Czekam na wasze opinie w komentarzach ^^

Na pożegnanie gif, którym moja ukochana żona skwitowała
ten rozdział i tym samym zrobiła mi dzień xD


7 komentarzy:

  1. Jak ja tu dawno nie pisałam... ŻONA Z TEJ STRONY!! XD Co do rozdziału, musiałam zawalić sprawę i wcisnęłam ci aż 3 literówki (brak n i a zamiast ą) ;( przepraszam q.q *beczg w kącie*
    Najlepszy był moment jak kuzynki wypytywały Rosi o wszystko po kolei xD. Uhuhuhu nie, nie zrobili jeszcze tego xD.
    No i zaręczyny! DAN TY PODSTĘPNA BESTIO! To po to był ci ten cały cyrk z "naucz mnie języka polskiego" :D Piosenka piękna. No i ten gif. Jak przeczytałam scene z zaręczynami od razu wiedziałam jaki gif ci dać xD. Chociaż Robin becząca z flaszką wina pod biurkiem w pracy też była niezła (mimo iż beczała bo jej ktoś nie kochał, a przynajmniej udawał że tak jest xD).
    Pisz dalej piiiisz, następny już chce czytać !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo... dawno Cie tu moja żono nie było.
      JAK MOGŁAŚ?! A JA CI ZAUFAŁAM ;-; Czuję się oszukana...

      Wierz lub nie, ale ja mam takie cztery wścibskie plotkary, a ta najmłodsza na pewno pierwsza by się wyrwała do zbereźnych tematów xD

      A widzisz~ LbO i HE (nie wiem, jak to inaczej skrócić xD) łącza się ze sobą w ciągu przyczynowo skutkowym i jeszcze nie raz nawiążę tutaj do pozornie błahych szczegółów *feel like GENIUS* B| xDD

      Ja kocham ten gif xD Pokochałam go od pierwszego... ujrzenia? Mniejsza. Jakbym widziała siebie xD Problem w tym, że taka "pjone:, to ja mogę sb przybić sama ze sobą. CHYBA, ŻE spotkam moją kochaną żonę na koncercie Bastille (mało prawdopodobne) luc WOOdStOCku *^* xDD

      Nieee, laska z flaszką wina pod biurkiem opisuje mnie w chwili obecnej, a nie zaręczyny Roan... Umieszczę go sb w pamiętniku xD

      Kobieetooo.... przede mną teraz stoi największe wyzwanie i ty doskonale wiesz co to będzie i wiesz, że ja jestem kaleka w opisywaniu takowych scen ;-;

      Usuń
    2. PRZEPRASZAM, TYLKO NIE LINCZUJ, MAM Z TYM ZŁE WSPOMNIENIA :D
      Taaak, koncert Bastille. Na to mnie nie chcą puścić, to co dopiero na woodstock -.- zabić pustakiem. Chociaż wczoraj przy mamie przeglądałam stronę OWF a ona mi się gapiła w ekran, to kto wie.

      Hahahaha xD. Taaaaa :D To teraz? Nie miało być później? Jak chcesz to pomogę w pomysłach, na zbereźną żonę możesz zawsze liczyć xD. Mogę ci podesłać materiały, tylko że ja czytam głównie takie po angielsku xD.
      A jakbyś chciała jakiś inny gif z HIMYMa to pisz rozdziały xD. Albo po prostu poproś to postaram się coś przesłać xD.
      Ja tam w cb wierzę, wiem że dasz radę :D. W końcu napisałaś 35 rozdziałów już to i z tym sb poradzisz :D

      Usuń
  2. wooooha! Własnie przy ostatniej scenie zrzuciłam kopytkiem ze stolu kubek z herbata :D
    Co ja zrobie zem taka romantyczka i rycze przy wzruszajacych momentach? :) piekny rodzial! Choc nie spodziewalam sie tego po Danie to fajnie ze to zrobil. I to jeszcze po polsku??? O moj boze... tyle feelsow jak sobie to wyobrazam ;)
    Dobra dosc wzdychania!
    Bardzo przyjemnie mi sie czytalo, bardzo trafne porownania. Wydawac by sie moglo ze piszesz to lekka ręką i slowa same wyplywaja Ci spod klawiatury i w sumie ... tak moze jest? ;)
    Czekam jak rozwinie sie historia ;) cos czuje ze dlugo sie nie nacieszymy szczesciem Roan - nic nie odpowiadaj! - ale tak sobie luzno mysle, ja zawsze szukam dziury w calym :)

    Pozdrawiam Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzecia... Co się dzisiaj z wami dzieje dziewczyny?! To tylko oświadczyny nooo, nie ma co ryczeć, przecież tu się wszyscy radują! Wesele jest! xD
      Szczerze mówiąc, to sama bym się nie spodziewała po tym dorku czegoś takiego, ale jednocześnie nie zaprzeczę, iż nie byłby do tego zdolny, bo to cholera wie, co siedzi pod tą rozczochranym lokatorem na jego głowie, którego ludzie zwykli zwać quiffem...
      Szczerze mówiąc, to o wiele wygodniej pisze mi się w pierwoszoosobowej narracji z racji tej, iż mogę wpleść więcej komentarzy na temat danej sytuacji, porównywać i pokazać co siedzi w głowie małej pesymistki. A to, czy słowa same wstukują mi się na klawiaturze, to po części prawda. Czasami piszę, co mi palce naniosą na klawisze i koniec końców zagalopowałam się tak w swoje wywody, rozkminy i inne (dokładnie, tak, jak teraz), że później nie wiem, jak z tego wybrnąć, więc muszę usuwać połowę tekstu (PatS taki filozof aka pisarz...).
      Nie, nie odpowiem *korci* Nie, nie mogę... *ale paluszki chcą pisać! one chcą odpowiadać!* NIEEEE, JUŻ MNIE TU NIE MA! (taka tam wewnętrzna walka z samą sobą~)

      Tb również życzę powodzenia i przede wszystkim weny (bo mi jej chwilowo brakuje)! ^^

      Usuń
  3. TAAAAAAAAK!! WRESZCIE!!! KOCHAM CIĘ SERIO. Ale tak właściwie to myślę, że suknia Rose wyglądała bardziej "ślubnie" od tej Zuzanny. ALE I TAK CIĘ KOCHAM XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow ktoś mnie kocha... A JEDNAK! *^* xD
      Bo ja wiem, czy suknia Rose wygląda "ślubnie"... Na pewno jest bardziej widowiskowa, niż kreacja Zuzanny, po za tym nie jest biała. Choć w tych czasach panny młode nie ograniczają się już tylko do bieli xD
      JA TEŻ CIĘ KOCHAM! Za to, że czytasz, komentujesz... To naprawdę motywuje ^^

      Usuń